poniedziałek, 2 marca 2015

Rozdział 4

Mam nadzieję że nowe tło się spodoba.

Rozdział 4
Jace

  Gdy Magnus wszedł z Clary do pokoju wszyscy poszliśmy do biblioteki.
- Mogłyby zostać tylko Isabell i Marys? Proszę. – powiedziałem i popatrzyłem błagalnie na Aleca i Simona
- Dobra i tak się dowiemy o co chodzi. – prychnął Simon i wyszli. Siadłem na fotelu i ukryłem twarz w dłoniach. Po chwili wszedł Magnus i ogłosił poważnym tonem:
- Clary jest w ciąży, ale nie zwyczajnej.
- Co to znaczy? – zapytała zdezorientowana Isabell
- Chodzi o to że będzie się czuć coraz gorzej a przy porodzie może nawet umrzeć. – na te słowa zerwałem się z fotela a Bane popatrzył na mnie współczująco
- Dlaczego? - zapytałem
– Ponieważ dziecko będzie miało w sobie więcej krwi anioła niż ona. Przykro mi Jace.
- A jest jakiś sposób żeby temu zapobiec? – spytała Marys
-  Ona nie chce usunąć dziecka, a to jest jedyne wyjście. – powiedział przepraszającym tonem – Będę do niej przychodził i sprawdzał czy wszystko w porządku. Niech ktoś do niej pójdzie, bo gdy wspomniałem o usunięciu dziecka wpadła w totalny szał… - reszty już nie usłyszałem bo wypadłem z biblioteki i pobiegłem do Clary.

Clary

   Klęczałam ma podłodze i rysowałam kolorowe kreski. Nagle drzwi się otworzyły i trzasnęły z takim hukiem że aż podskoczyłam. Ktoś do mnie podszedł i przytulił od tyłu, po chwili rozpoznałam te ręce. To był Jace, oparłam się o niego plecami a on mnie podniósł i zaniósł do łóżka.
- Przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć. I przeprasza za to że jesteś w ciąży. – wyszeptał kładąc się koło mnie
- Nie obwiniaj się. To po prostu się stało. A teraz nie chce o tym rozmawiać, ale mam jedno pytanie.
- Jakie?
- Czy dalej chcesz… ze mną być? Jeśli nie… To zrozumiem. – powiedziałam a łzy spłynęły mi po policzkach.
   Jace otarł je i przytrzymał moją twarz dłońmi
- Nigdy cię nie zostawię. Ciebie ani naszego dziecka. – powiedział z uśmiechem i pocałował mnie w głowę
- Kocham cię. – szepnęłam i wtuliłam się w niego.
- Ja ciebie bardziej. – odszepnął i zasnęliśmy przytuleni do siebie.

[

   Gdy się obudziłam zobaczyłam że Jace jeszcze śpi więc wymknęłam się do łazienki i wzięłam kąpiel. Nie wiem jak długo siedziałam w wannie gdy rozległo się pukanie.
- Clary, wszystko w porządku? – to była zatroskany głos Jace’ a
- Tak, wiesz że lubię się długo kąpać. – odkrzyknęłam, wyszłam z wanny i owinęłam się ręcznikiem. Gdy przeczesałam włosy i wyszłam, zamarłam…
   Na zaścielonym łóżku siedział mój anioł, wszystko co jeszcze wczoraj było na podłodze teraz było pięknie poukładane na biurku. Podeszłam do niego i usiadłam na jego kolanach.
- Ty to posprzątałeś?
- Ja, a kto inny? Znasz jeszcze kogoś z instytutu kto mógłby posprzątać twój pokój? – powiedział głaskając mnie po włosach.
- Nie, nie znam. I nie znam nikogo kogo bardziej bym kochała, niż ciebie. – wymruczałam i pocałowałam go, delikatnie ale i namiętnie.
- Ubierz się i idziemy na śniadanie. – po tych słowach wyszedł a ja szybko ubrałam się w szmaragdową tunikę, czarne rurki i czarne trampki. Włosy jeszcze raz rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone.
   Gdy wyszłam na korytarz, Jace zmaterializował się koło mnie i objął opiekuńczo ramieniem. Weszliśmy do jadalni i wszyscy zaczęli bić brawo.
- O co chodzi? – spytałam szeptem Jace’ a
- Zapomniałaś?
- O czym? – w tym momencie  zaczęły spadać na mnie kolorowe gwiazdki i rozległo się głośne „sto lat”. – Moje urodziny. – mruknęłam pod nosem ale uśmiechnęła się do innych.
   Jak już zjedliśmy poszliśmy do salonu i tam zaczęłam dostawać prezenty. Od Aleca i Magnusa dostałam kule ze sztucznym śniegiem i figurkami przedstawiającymi mnie i Jace’ a. Dowiedziałam się że gdy nasza rodzina się powiększy to w kuli pojawi się figurka naszego dziecka. Od Isabell dostałam zieloną bransoletkę z małymi diamencikami które ( jak powiedziała Izzy ) są idealne na demony. Simon dał mi zawieszkę. Był to owal ze wzorem z moich ulubionych kwiatów, czyli lilii. Zawieszka była otwierana więc postanowiłam że włożę do niej zdjęcia najbliższych. Następna była kolej Marys i Roberta.
- Udało nam się sprowadzić uczonego od runów, przyjedzie za dwa dni. A tym czasem mamy coś co ci się przyda. – Robert podszedł do mnie i podał mi podłużne, czarne pudełko – Otwórz. – zachęcił.
   Więc otworzyłam, w środku znajdowała się piękna Stella, była zielona ale, tak jakby, po niej wspinał się złoty wąż.
- Dziękuje, jest piękna. – powiedziałam i przytuliłam Marys. A łzy zaczęły napływać mi do oczu.
- Dobrze, jest już 13, więc ja cię porywam. – powiedział Jace i pociągnął mnie w stronę drzwi.

- Tylko nie zapomnijcie że o 20 jest impreza. – krzyknęła za nami Izzy
---------------------------------------------------
Wiem że trochę nudne i mało się dzieje ale postaram się poprawić w następnym rozdziale.
Wika

2 komentarze:

  1. Nudny. Ja ci dam nudny. Rozdział fantastyczny i do tego taki słodki. Cały dzień sprawdzałam czy czegoś nie dodałaś i jak się pojawił byłam wniebowzięta. Niesamowity rozdział, chociaż ta kula mnie przeraziła, ale nie wiem czemu. Jace był taki kochany i to jak ją przepraszał po prostu aw! Z niecierpliwością czekam na NEXT !!!

    PS. Świetne tło. :) :D

    OdpowiedzUsuń