sobota, 30 maja 2015

Rozdział 7

Tak jak obiecałam, jest nowy rozdział!

Miłego czytania!

Rozdział 7
[ Clary [

   Wracaliśmy z Jace’em do „domu”, na podwórku wpadła na mnie biegnąca Lesli.
- Schowajcie mnie, proszę. – popatrzyła na mnie błagalnie.
- Co się stało? – zapytałam bo przestraszyłam się – Kto cię goni?
- Kamila. – szepnęła – Prooooszę. – przylgnęła do mojego boku rozglądając się dookoła.
- Powiem ci gdzie jest idealne miejsce. – szepnęłam kucając obok niej – Musisz przedostać się do oranżerii, za ławką krzaki rosną rzadziej. Wejdź tam i schowaj się w koncie, szybko cię nie znajdzie. – uśmiechnęła się szeroko i pobiegła do drzwi.
   Zanim doszliśmy do drzwi dopadła nas siostra Jace’a, była bardzo zdyszana.
- Widzieliście Lesli? – zapytała.
- Może. – odpowiedziałam krótko.
- Wiecie gdzie jest? – zapytała pełna nadziei, wzruszyłam ramionami.
- Powinnaś zacząć biegać, masz strasznie słabą formę. – zaśmiał się mój mąż.
- Daj już spokój, biegam za nią od porannego treningu. – powiedziała obrażona – Maryse wróci jutro rano, więc dzisiaj Clary gotuje obiad. – stwierdziła z uśmieszkiem – Już czekam na smakowitości! – krzyknęła wchodząc do Instytutu. Zaśmialiśmy się i weszliśmy do środka.

[ Isabelle [

   O 16.00 stwierdziłam że już mogę z tond wyjść. Markus siedział u mnie przez prawie cały dzień ale później kazałam mu pójść na trening i posłuchał. Powoli usiadłam, poczułam lekki ból ale przynajmniej mogłam się ruszać. Rano mogłam tylko leżeć i za bardzo się nie ruszać, teraz jest trochę lepiej a przecież nie mogę siedzieć przez cały czas.
   Powoli stanęłam na nogach i ruszyłam w stronę drzwi, gdy dotknęłam klamki drzwi się nagle otworzyły. Stanęła w nich Clary z tacą.
- O, hej. – powiedziałam – Co przyniosłaś? – zapytałam sztucznie zaciekawiona.
- Obiad ale myślę że ty nie jesteś zainteresowana. – mruknęła stawiając tace na szafce – Dobrze się czujesz? – zapytała siadając na moim rozkopanym łóżku.
- Raczej tak. – odpowiedziałam siadając koło niej.
- Raczej? – podniosła brew w pytającym geście – Czyli tak czy nie?
- Tak, tylko trochę boli jak się podnoszę. – wytłumaczyłam.
- Zgaduje że chcesz się przebrać i pomóc w robieniu kolacji?
- Tak, proooszę. – zrobiłam błagającą minkę – Będę grzeczna, nie będę się przemęczać i będę wszystkich słuchać ale pozwól mi stąd wyjść.
- Dobrze, ale…
- Tak! – wykrzyknęłam ucieszona i wstałam.
- Ale musisz się mnie słuchać i zawsze z kimś być. – upomniała mnie – Jak zjesz to pójdziemy do twojego pokoju i się przebierzesz. – pokiwałam zadowolona głową.

[

   Po godzinie byłam już ubrana w czerwone rurki, kremową bluzkę i balerinki. Zrobiłam sobie lekki makijaż, włosy spięłam w niechlujnego koka i spryskałam się delikatnymi perfumami.

   Gdy wyszłam z łazienki podeszła do mnie Clary.
- Isabelle, masz gorączkę? Coś ci jest? – zapytała zmartwiona.
- Nie, dlaczego pytasz? – zapytałam podchodząc do szkatułki.
- Wyglądasz jak nie ty. – stwierdziła – Pierwszy raz widzę cię bez obcasów i w takich ciuchach.
- Obcasów nie mogę nosić, można się przewrócić a to mogłoby źle wpłynąć na dzieci. Chociaż u mnie to niemożliwe. – wybrałam kolczyki w kształcie srebrnych serduszek z małymi diamencikami.
- Dobrze, już się nie chwal, nie każdy umie chodzić na piętnasto centymetrowych szpilkach bez jednego potknięcia.
- To co z tą kolacją? – zapytałam wychodząc z pokoju.
- Już zgłodniałaś? – zaśmiała się.

[ Clary [

   Izzy usiadła na blacie w kuchni a ja wyjęłam produkty z lodówki. Zaczęłam robić obiad gdy nagle ciszę przerwał krzyk Markusa.
- Isabelle!! – obydwie z zaskoczenia podskoczyłyśmy.
- Chyba cię szuka. – powiedziałam odwracając się przodem do przyjaciółki.
- I jest wściekły. – stwierdziła.
- Clary, nie wiesz… - zaczął Markus wchodząc do kuchni ale przerwał kiedy zobaczył moją parabatai, całą i zdrową – Izzy!! – zagrzmiał podchodząc do niej – Dlaczego wyszłaś z izby?!
- Po pierwsze: nie krzycz na nią, a po drugie: ja jej pozwoliłam. – wtrąciłam.
- Dlaczego, przecież miała odpoczywać! – krzyknął na mnie – Przecież Bracia powiedzieli wyraźnie!
- Przestań krzyczeć na moją żonę!! – zagrzmiał Jace który niewiadomo skąd stał koło mnie – Pragnę ci przypomnieć że to twoja siostra!
- Dobra… - zaczął spłoszony Markus ale przerwał mu dzwonek Instytutu.
- Pójdę otworzyć. – mruknęłam. Windą zjechałam na dół i otworzyłam wielkie drzwi, stała w nich…

-----------------------------------
Wiem!! Znowu krótki i niejaki. Przepraszam ale nie wiem co się ze mną dzieje.
Może to przez te testy i kartkówki... Nie wiem, po prostu nie wiem ale postaram się poprawić.
Za niedługo powinien pojawić się nowy gadżet. Będę tam pisała kiedy będzie nowy rozdział. Mam nadzieje że będzie wam to odpowiadać.
Wiecie kto przyszedł do Instytutu? Domyślacie się, po co przyszedł?
Mam do was prośbę, niech każdy kto przeczyta ten rozdział napiszę komentarz. Może to być cała opinia albo jedna głupia literka. Po prostu chcę żebyście zaakcentowali że mnie nie opuściliście po mojej przerwie, wiem że zostaliście bo widzę statystyki. I pamiętajcie:

Czytasz + komentujesz = mnie motywujesz!

Wika

piątek, 29 maja 2015

Rozdział 6

Witam po długiej (dla mnie) przerwie! Mam nadzieje że teraz będę częściej dodawała rozdziały.
Rozdział dedykuje Agusi! Dziękuje za pomysły i za to że wspierasz mnie.
Zawsze, siostro!

Miłego czytania!

Rozdział 6
[ Clary [

Clary    Obudziłam się i wiedziałam że jestem w pokoju sama, pewnie Jace zabrał Ami na śniadanie. Z westchnieniem wstałam i podeszłam do szafy, wybrałam białe „poszarpane” rurki i czarną bluzkę z nadrukiem. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się, założyłam jeszcze czarne balerinki i kolczyki przedstawiające czarne kotki. Włosy spięłam w koka, usta pociągnęłam błyszczykiem a do torebki wrzuciłam najpotrzebniejsze rzeczy takie jak telefon, portfel, kilka ołówków i mały szkicownik. Na koniec nałożyłam runę na Blizne żeby tylko Nefilim mogli ją widzieć.
   Zeszłam na dół z uśmiechem. Przy stole siedział Jace, na rękach miał Ami i karmił ją z butelki.
- Hej, gdzie wszyscy? – zwróciłam się do męża.
- Markus jest u Isabelle, Kamila ćwiczy z Lesli a Maryse i Adam pojechali do Idrisu powiadomić o wczorajszym ataku. – wytłumaczył – Chyba przyjedzie ktoś nowy. – dodał.
- Kto? – zainteresowałam się sięgając po zimnego tosta.
- Jeszcze niewiadomo ale chyba przyjedzie się uczyć.
- Acha. – zajęłam się jedzeniem. Tosty nieprzyjemnie chrzęściły ale i tak były bardzo dobre, popiłam jeszcze kawą i odezwałam się: - Co byś powiedział na spacer?
- Czemu nie, ale zabierzemy Ami. – powiedział wpatrując się w dziewczynkę.
- Dobrze, idź się przebierz. – powiedziałam – Chyba nie chcesz paradować w stroju na łowy? – zaśmiałam się.
- Zaraz przyjdę. – pocałował mnie w policzek podając mi Amandę, wbiegł na górę.
   Spojrzałam w oczy mojej córeczki, takie same jak moje. Uśmiechnęłam się a mała uroczo parsknęła, była przezabawna.
- Już jestem! – krzyknął Jace wchodząc do kuchni. Miał na sobie dżinsy i czarną koszulkę a w ręce niósł nosidełko dla Ami.

[

- Jak myślisz kto to może być? – siedziałam na ławce w parku z Jace’em i rozmawialiśmy o nowym Nocnym Łowcy w Instytucie, Ami spała w nosidełku na ławce koło mnie.
- Nie wiem, może jakaś ładna dziewczyna. – powiedział z uśmiechem, dałam mu sójkę w bok – Ale nie może być ładniejsza od ciebie. – zreflektował się więc dałam mu szybkiego całusa.
- O mój Boże! – usłyszałam pisk po drugiej stronie. Odwróciłam się instynktownie zasłaniając śpiącą Ami – Nasza mała Clary! Proszę, proszę. – koło ławki stała Mary, dziewczyna która należała do „elity” w mojej dawnej szkole.
   Miała blond włosy, talie osy i brązowe oczy. Dziewczyny zawsze chciały wyglądać tak jak ona, ja też, do czasu aż w moim życiu pojawił się Jace.
- Czego chcesz? – warknęłam.
- Nie widziałam cię od półtorej roku! – obruszyła się – Chcę się przywitać. Cześć jestem Mary. – zwróciła się do Jace’a.
- Jace. – odpowiedział beznamiętnym tonem.
- Taki ładny a taki głupi. – mruknęła – Naciągnęła cię na dziecko?
- Że co proszę? – wkurzyła mnie że nie ręczę za siebie.
- Takie biedaczysko z ciebie. – powiedziała podchodząc do mojego męża – Pewnie powiedziała ci że jest twoje ale muszę cię zmartwić, Clary jest puszczalska. – ostatnie słowa wyszeptała mu do ucha. Jace wstał spokojnie, ale głos miał ostry jak kawałki szkła wbijające się w skórę.
- Przestań obrażać moją żonę bo zrobi się niewesoło. – Mary rozdziawiła usta, spojrzała na mnie, na Jace’a i jeszcze raz na mnie. Kilka razy zamykała usta i otwierała po czym odeszła bez słowa.
- Zabiłeś ją tym zdaniem. – zachichotałam wtulając się w jego ramie.
- Przecież to prawda. – powiedział, również się śmiał.

[ Maryse [

   Z rana pojechałam z Adamem do Alicante, do Jii. Czekaliśmy na nią dobre półgodziny ale w końcu się zjawiła.
- Mam niewiele czasu. – powiedziała – O co chodzi?
- W nocy był atak na nasz Instytut. – powiedziałam pewnie.
- Komuś coś się stało? Kto na was napadł? – pyta zdenerwowana, zaczyna przechadzać się po gabinecie.
- Ucierpiała tylko moja córka, Isabelle. Ale trochę po odpoczywa i będzie wszystko w porządku. Napadły nas Ferie, chcą ukarać Clary za to co zrobił jej brat.
- Jeśli to się powtórzy to natychmiast dajcie mi znać. – powiedziała – A tak na marginesie to za tydzień wprowadzą się do was Aline i Helen. – uśmiechnęła się delikatnie – Rada zdecydowała że Helen nie jest zagrożeniem i może wprowadzić się do Instytutu na naukę.
- Dziękujemy za informacje, z chęcią przyjmiemy je pod nasz dach. – powiedział Adam.
- Dziękuje, muszę już iść. – powiedziała i wyszła pośpiesznie.

----------------------------------------------
I jak? Wiem, znowu krótki i taki nijaki. Ostatnio w ogóle nie podobają mi się rozdziały które piszę ale chcę dowiedzieć się, co o tym myślicie?
Od razu chcę powiedzieć że spotkanie z Mary planowałam już od jakiegoś czasu i jeszcze wystąpi w opowiadaniu, odegra dość ważną role. Mary także jest już (od dawna) dodana do zakładki.
Ps. Następny rozdział będzie jutro!
Wika

poniedziałek, 25 maja 2015

Rozdział 5

Przepraszam!! Przepraszam!! Przepraszam!! Przepraszam!! Przepraszam!! Przepraszam!! Przepraszam!!
Baaaardzo przepraszam za to że wczoraj nie było rozdziału!
Mam nadzieje że ten wam się spodoba!

Miłego czytania!

Rozdział 5
[ Clary [

- Gdzie jest Isabelle?! – krzyknął zdenerwowany Markus kiedy Ferie uciekły, ja zabiłam tą dziewczynę która zrzuciła moją córkę, sprawiło mi to ogromną przyjemność.
- Nic nie czuje, wszystko musi być dobrze. – powiedziałam – Pójdę jej poszukać. – dodałam wchodząc po schodach. Ami zostawiłam bezpieczną w ramionach Jace’a, on lepiej ją bronił.
   Weszłam na korytarz i zaczęłam wołać imię mojej parabatai, gdzie ona jest? Pierwsze zajrzałam do jej pokoju, później do mojego i doznałam szoku.
- Markus!! – wydarłam się i podbiegłam do łóżka.
   Leżała na nim Izzy ze sztyletem wbitym w brzuch, cała jej koszulka była we krwi. Sprawdziłam czy oddycha, ciężko ale jednak. Do pokoju wbiegł mój przerażony brat.
- Zawiadomcie Cichych Braci! – krzyknął do Marys i Adama którzy biegli zaraz za nim – Cholera, Iz. – wziął ją na ręce i wyniósł z pokoju, zaniósł ją do izby chorych i położył na jednym z łóżek – Proszę, nie rób mi tego. – wyszeptał siadając koło niej.
- Nic jej nie będzie. – powiedziałam kładąc mu rękę na ramieniu, pokręcił głową – Naprawdę, czuję to tu… - położyłam rękę na runie łączącej mnie i Isabelle.
- Wiem że ona jest silna i mnie na razie nie opuści ale… - głos mi się załamał – Ona jest w ciąży. – wyszeptał.
- Co?! – prawie krzyknęłam, Maryse wpatrywała się w niego osłupiała – Powtórz, bo chyba nie usłyszałam. – poprosiłam.
- Isabelle miała urodzić mi dwójkę dzieci. – powiedział cicho ale dobitnie. Z wrażenia usiadłam na jednym z łóżek.
   Po krótkim czasie przyszedł Brat Jeremiasz i przebadał Izzy, stwierdził że będzie zdrowa ale musi odpoczywać. Z dziećmi też wszystko w porządku ale musi na siebie uważać bardziej niż inna kobieta w ciąży, dał Maryse jakieś zioła dla córki i pożegnał się.

[ Jace [

   Martwiłem się o Isabelle ale nie tak bardzo jak Clary i Markus. Siedzieli przy niej już godzinę, wiedziałem że to bezsensowne. Przecież jak się obudzi to Clary to poczuje. Leżałem na łóżku i próbowałem zasnąć, nic. Ami zasnęła prawie natychmiast po tym jak włożyłem ją do łóżeczka. Westchnąłem i udałem się do izby.
   Markus siedział na łóżku i trzymał Isabelle za rękę szepcząc coś do jej ucha. Uśmiechnąłem się kiedy zobaczyłem moją żonę, spała zwinięta w kłębek na łóżku koło swojej parabatai. Podszedłem do Markusa.
- Zabiorę Clary do pokoju, dobrze? – zapytałem.
- Tak, już długo tu jest a po tym co się dzisiaj stało powinna odpocząć. – powiedział i uśmiechnął się do mnie smętnie.
- Jestem pewny że nic im nie będzie. – pogłaskałem Izzy po włosach. Podszedłem do Clary i wziąłem ją na ręce, wymamrotała „Jace” i wtuliła się w moją podkoszulkę.
   Zaniosłem ją do pokoju i położyłem na łóżku. Zdjąłem jej kapcie, położyłem się koło mojej ukochanej. Dobrze że była w piżamie bo nie miałbym jak jej przebrać. Zaśmiałem się cicho. Clary, jakby wyczuwając że położyłem się koło niej, odwróciła się do mnie twarzą i wtuliła we mnie. Jedną rękę położyłem na jej biodrze a drugą gładziłem włosy. Po krótkim czasie usłyszałem cichą komendę „Śpij” i popatrzyła na mnie para szafirowych oczu, uśmiechnąłem się i cmoknąłem jej wargi. Skuliła się przy moim boku, po chwili znów zasnęła. Wtuliłem twarz w jej ogniste włosy i wpadłem w objęcia Morfeusza…

[ Isabelle [

   Powoli zaczynałam się budzić. Czułam że ktoś trzyma mnie delikatnie za rękę, otworzyłam oczy. Markus siedział na krześle obok, jego głowa leżałam koło naszych złączonych rąk. Uśmiechnęłam się i pogłaskałam go po policzku, mruknął coś przez sen i otworzył swoje zaspane oczy.
- Jak się czujesz? – zapytał.
- Dobrze, co się stało? – zapytałam marszcząc brwi – Ostatnie co pamiętam to twarz jakiejś Ferie.
- Był napad na Instytut, Królowa Jasnego Dworu chce ukarać Clary za to co zrobił Sebastian. – wytłumaczył.
- Co?! – podniosłam głos – Ale wszyscy są bezpieczni, tak?
- Tak, nic nikomu się nie stało, oprócz ciebie. – powiedział.
- A co z dziećmi? – zapytałam przestraszona, jego usta ułożyły się w smutny uśmiech - Markus! Mów! – krzyknęłam zdenerwowana. Chciałam siąść ale poczułam ogromny ból w brzuchu i opadłam na poduszki płacząc.
- Na razie z dziećmi wszystko w porządku, musisz odpoczywać. – nakazał – Maryse będzie się tobą opiekować, przez następny tydzień nie możesz z tond wychodzić. Posłuchasz mnie?
- Akurat teraz tak. – powiedziałam i przytuliłam się do niego – Kocham cię. – szepnęłam.
- Ja ciebie bardziej. – powiedział całując mój brzuch, zachichotałam.

---------------------------------
Wiem!! Że znowu krótki! I nudny! Wiem i z tego powodu mi przykro!
Niestety następny rozdział będzie dopiero w czwartek albo piątek. Wiem że znowu długo będziecie na niego czekać ale mogę poprawiać oceny tylko do pierwszego czerwca i mam mało czasu a w piątek jeszcze jadę na wycieczkę. Muszę się teraz dużo uczyć i mam mało czasu, a właściwie to w ogóle go nie mam.
Mam nadzieje że mnie nie opuścicie!!
Ps. Widziałam że pod ostatnim rozdziałem było mało komów, piszcie, PLEASE !!
Pss. Zapraszam do zakładki z KODEKSEM.
Wika

piątek, 22 maja 2015

Rozdział 4

Najpierw chcę poinformować o nowej zakładce, wytłumaczę o co chodzi pod rozdziałem.

Miłego czytania!

Rozdział 4
[ Jace [

   Po objedzie, na szczęście przygotowanym przez Clary i Marys, poszliśmy do sypialni. Clary położyła naszą córeczkę spać i poszła się przebrać. Cierpliwie na nią czekałem…

[

   Obudził mnie płacz mojego Aniołka. Wstałem i podszedłem do łóżeczka, wyjąłem Ami i zacząłem ją uspokajać.
- Która godzina? – usłyszałem senny głos mojej żony.
- Trzecia nad ranem, śpij jeszcze. – powiedziałem – Ja się zajmę małą.
- Nie, ja ją nakarmię. – wstała, podeszła do mnie i dała mi buziaka w policzek – Daj ją. – poprosiła. Podałem jej Amandę i usiadłem na łóżku.
- Jak myślisz, obudziła już wszystkich? – zapytałem z uśmiechem, Clary zaśmiała się cicho.
- Myślę że tylko my mieliśmy to szczęście. – powiedziała.
   Nagle rozległ się głośny huk i krzyk. Zerwałem się na równe nogi i podbiegłem do Clary.
- Zamknijcie się w pokoju, przyśle do was Isabelle. – pokiwała głową, pocałowałem moje Aniołki i wybiegłem.

[ Isabelle [

   Obudził mnie huk i krzyk. Zerwałam się z łóżka jak oparzona, tak samo jak Markus.
- Biegnij do Clary. – rozkazał ubierając spodnie – Ja muszę sprawdzić co się stało.
- Ale ja chcę iść z tobą. – obruszyłam się.
- Nie chce cię stracić. – powiedział podchodząc do mnie – Nie chcę stracić was. – szepnął kładąc rękę na moim jeszcze niewidocznym brzuchu.
- Dobrze ale uważaj na siebie. – powiedziałam zrezygnowana.
   Oboje wyszliśmy z pokoju, ja udałam się do pokoju Jace’a i Clary a Markus poszedł na dół. Już przed drzwiami usłyszałam płacz dziecka, otworzyłam je i weszłam do środka. Clary siedziała na łóżku i próbowała uspokoić córkę.
- Może ja ją uspokoję? – zaproponowałam.
- Mogłabyś? – pokiwałam głową – To ja pójdę sprawdzić co dzieje się na dole.
   Clary podała mi córkę i wyszła zabierając ze sobą Hesperosa. Od walki z Lilith praktycznie nie rozstawała się z nim, gdy był pod ręką miała poczucie bezpieczeństwa.

[ Clary [

   Zeszłam na dół i zobaczyłam Markusa, Jace’a, Maryse i Adama rozmawiających z jakimś… Ferie!!
- Co on tutaj robi? – warknęłam. Wszyscy popatrzyli się w moją stronę ze zdziwieniem a nieznajomy z nienawiścią.
- Przyszedłem o ciebie, siostro Johnatana. – wysyczał i, nawet nie wiem kiedy podszedł, przyłożył mi nóż do gardła – Mam zaprowadzić cię do królowej. – prychnęłam.
- I tym nożykiem chcesz mnie przekonać że powinnam z tobą iść?
- Nie tylko. – powiedział i chciał zadać mi cios ale Jace go powstrzymał.
- Zostaw go mnie. – mruknęłam, popatrzył na mnie osłupiały ale się odsunął.
   Pierwsza zadałam cios, odparował. Teraz on, zablokowałam go. Znowu ja, drasnęłam jego obojczyk. Teraz on, nic mi się nie stało.
   W tej chwili zdałam sobie sprawę że inni też walczą. Zobaczyłam drobniutką dziewczynę wbiegającą po schodach.
- Zatrzymajcie ją!! – wrzasnęłam i rzuciła się w tamtą stronę ale mój przeciwnik zagrodził mi drogę – Zabije cię. – wysyczałam przez zaciśnięte zęby i po krótkiej chwili Ferie upadł ze sztyletem wbitym w serce.
   Pobiegłam w stronę schodów ale nagle znieruchomiałam. Dziewczyna Ferie spokojnie schodziła ze schodów z moją córeczką na rękach.
- Przestańcie! – krzyknęłam. Wszyscy zatrzymali się jak jeden mąż i popatrzyli na mnie z niezrozumieniem a potem na dziewczynę – Zostaw ją! – krzyknęłam zbliżając się do schodów.
- Zostawię ją jeśli pójdziesz ze mną do królowej, to jak?
- Dobrze. – zgodziłam się – Oddaj ją mojemu mężowi. – rozkazałam. Podeszła z chytrym uśmiechem do barierki.
- Coś mi się nie wydaje. – syknęła i wyrzuciła Ami za barierkę – Ups.
   Skamieniała patrzyłam jak mój najcenniejszy skarb spada i upada… w ramiona Jace’a. Wydałam z siebie krzyk szczęścia i podbiegłam do nich, ucałowałam moją córeczkę w czółko.
- Dziękuje ci. – szepnęłam do Jace’a.
- Przecież nie dał bym skrzywdzić naszej córeczki. – odszepnął.

-------------------------------
Nareszcie coś się dzieje! Jak podoba wam się to że Izzy będzie miała dziecko? Była to spontaniczna decyzja ale chyba się spodoba.
Mam nadzieje że rozdział się spodobał!
A teraz o nowej zakładce. Będzie nazywała się "Kodeks", proszę, wpisujcie tam wasze pomysły na nowe prawa. Mam nadzieje że spodoba wam się tak "zabawa"!
Ps. Rozdziału jutro nie będzie ale postaram się wstawić go w niedziele.
Wika

środa, 20 maja 2015

Rozdział 3

Jest następny rozdzialik! Miał być wieczorem ale jest teraz.

Miłego czytania!

Rozdział 3
[ Isabelle [

   Po kłótni z Clary wyszłam z salonu. Poszłam do pokoju i zamknęłam drzwi na klucz, wróciłam się w poduszkę i zaszlochałam. Miała racje. – pomyślałam i zasnęłam.

[

   Obudziło mnie ciche pukanie do drzwi, wstałam. Niestety byłam w pogniecionym ubraniu ale otworzyłam, za drzwiami stała Clary ze spuszczoną głową. Włosy miała spięte więc było widać jej bliznę. , zdziwiłam się i wciągnęłam ją do pokoju.
- Po co tu przyszłaś? – zapytałam, trochę za ostro.
- Wiedziałam że będziesz zła. – stwierdziła.
- Nie jestem zła tylko trochę zdziwiona. – wytłumaczyłam – Więc, co cię do mnie sprowadza?
- Chciałam przeprosić. – powiedziała siadając na moim łóżku.
- Za co? – zdziwiłam się.
- Nie powinnam cię uderzyć, to co powiedziałam to nieprawda. Jesteś najlepszą parabatai jaką można mieć i wiem że chciałaś dobrze. – powiedziała skruszona spoglądając na mnie.
- Clary… - zaczęłam ale nie wiedziałam co powiedzieć, po chwili znów się odezwałam – Powinnam zachować to dla siebie, tak jak prosiłaś. – usiadłam koło niej – Chciałam pomóc.
- Wiem, pomogłaś. – powiedziała wyciągając w moją stronę ramiona, wtuliłam się w nią a ona we mnie.
- Powiedziałaś Jace’owi? – zapytałam odsuwając się od niej.
- Tak, bardzo mnie pocieszał. – po uśmiechu i sposobie w jaki powiedziała „pocieszał” zrozumiałam o co chodziło, Herondal się postarał – Myślisz… - przerwało jej pukanie do drzwi.
- Proszę! – krzyknęłyśmy obie i zachichotałyśmy.
- Przyszedł do ciebie list, Clary. – powiedział Jace patrząc na żonę, w jego oczach widziałam bezgraniczną miłość – Z Idrisu. – dodał a mi mina zrzedła, poszliśmy do salonu.

Clary

   W salonie była Marys, która zdziwiła się widokiem mojej blizny ale nic nie powiedziała, i Markus, on nawet nie zwrócił uwagi na moją twarz. Na stole leżała koperta.
- To do mnie? – zapytałam.
- Tak, wszystkich innych parzy. – powiedział Markus z grymasem niezadowolenia, pewnie próbował otworzyć.
   Odważnie sięgnęłam po kopertę, otworzyłam i zaczęłam czytać:


Do Clarissy Herondale.

Po pierwsze przepraszam za swoje zachowanie w stosunku do tej małej Likantropki. Niestety musicie przydzielić ją do jakiegoś stada, wtedy będzie mogła mieszkać z wami w Instytucie i będzie uznawana przez Nefilim.

Pragnę także pogratulować wam dziecka i ślubu.

Na ostatnim posiedzeniu rady zapadła decyzja że to ty powinnaś spisać nowy kodeks Nocnych Łowców. Uratowałaś nas już trzeci raz i zasługujesz na ten zaszczyt. Proszę żebyś nas nie zawiodła.

Ps. Twoja matka kazała przekazać że zostanie jeszcze trochę z Luckiem i Marcelem w Alicante.


Z wyrazami szacunku
Konsul Jia Penhalow.”


   Było mi smutno że mama zostaje w Idrisie ale cieszyłam się jeszcze trochę odpocznie od miasta.
- Co tam pisze? – dopytywał się mój brat.
- Jia pisze że Lesli musi wstąpić do jakiegoś stada ale będzie mogła mieszkać z nami, gratuluje nam ślubu i Ami. Mam napisać nowy kodeks a mama zostaje w Alicante. – dopiero teraz to do mnie dotarło.
- Co masz zrobić?! – krzyknęła Izzy razem z Marys.
- Mam napisać nowe prawo. Na Anioła!! Przecież ja sobie nie poradzę! – krzyknęłam spanikowana.
- Spokojnie, przecież ci pomożemy. – powiedziała Isabelle.
- Wszyscy postaramy się to zrobić. – potwierdził Jace.
- Dobra! Kto ma ochotę na kolacje? Zrobię zupę! – pisnęła Izzy wychodząc do kuchni i zmieniając temat.
- Może jednak wole już zacząć pisać ten kodeks. – jęknął mój brat, zaśmiałam się.
- Słyszałam! – krzyknęła Izzy. Markus spojrzał przerażony na nóż kuchenny który wbił się koło jego głowy – Masz za swoje! – zaśmiała się moja parabatai. Wybuchliśmy śmiechem, nawet ofiara Izzy.

---------------------------------------

Wiem że znowu nawaliłam bo jest krótki! Przepraszam ale teraz muszę się uczyć na test z matmy i kartkówkę z chemii. Ale mam nadzieje że się spodobał!
Co myślicie o liście?
Nie wiem czy uda mi się pisać dłuższe rozdziały ale może spróbuję.
Ps. Następny rozdział pojawi się w piątek!
Wika

poniedziałek, 18 maja 2015

Rozdział 2

Mam kolejny rozdział! A Agusia mówiła że nie napiszę dzisiaj, przeliczyła się!

Miłego czytania!

Rozdział 2
[ Clary [

   Wybiegłam z oranżerii, po drodze do pokoju narysowałam sobie runę która pozwalała mi na ukrywanie blizny. Wyglądałam jakbym miała perfekcyjny makijaż, dobrze bo podejrzewałam że jestem cała czerwona od płaczu. Pobiegłam omijając Markusa który stał, ze zdziwioną miną, pod kuchnią. Wbiegłam do pomieszczenia i doznałam szoku.

   Na parapecie otwartego okna siedziała Kaelie i trzymała w rękach moją płaczącą córeczkę, za paskiem miała kilka sztyletów Ferie. Ostrożnie podeszłam w jej stronę wyciągając ręce po Ami, dziewczynka zareagowała natychmiast, zaczęła się wyrywać i w ostatniej chwili ją złapałam.

- Czego od nas chcesz? – syknęłam przytulając do siebie dziecko.
- Ja? – zdziwiła się – Niczego. – powiedziała po chwili. Zdawałam sobie sprawę z tego że nie jestem uzbrojona a ona wręcz przeciwnie.
- Więc po co tu jesteś? – zapytałam już normalnym głosem.
- Chce was prosić o śmierć. – powiedziała patrząc mi w oczy – Szybką śmierć.
- C… co? – zapytałam, nieudało mi się ukryć zszokowania – Dlaczego?
- Nie mogę wam tego powiedzieć ale proszę żebyście skończyli moje męki. Królowa planuje coś bardzo złego i potrzebuje mnie do tego, ja wiem że to będzie powolna śmierć. Dlatego proszę was. – powiedziała patrząc na mnie błagalnie.
- Zaprowadzą cię do Marys, ona powinna wiedzieć co zrobić. – powiedziałam otwierając drzwi. Wyszłam ale nie odłożyłam Ami, poszłam korytarzem do salonu.

   Jace siedział w fotelu i rozmawiał z Izzy, Markus obejmował Isabelle a Maryse czytała jakąś książkę.
- Skąd ona się tu wzięła?! – krzyknął Jace gdy zauważył Kaelie. Wstał i zatrzymał się przede mną – Czego chcesz? – syknął.
- Znowu to samo. – mruknęła zirytowana – Mam porozmawiać z Maryse, tak? – zapytała mnie, pokiwałam głową – Proszę o egzekucje. – Maryse upuściła książkę i popatrzyła zszokowana na Kaelie – Tak, dobrze słyszałaś. – powiedziała zirytowana.
- Nie możemy po prostu cię zabić. – powiedziała dalej w szoku matka Izzy – Choć do gabinetu, porozmawiamy. – dodała wstając, Kaelie szybko wyszła za nią.
- Dlaczego chciała umrzeć? – zapytał Jace ale zignorowałam go i podałam Isabelle małą.

   Podeszłam do lodówki, wyjęłam sałatkę i nałożyłam ją sobie na talerz. Usiadłam na kanapie i zaczęłam jeść.
- Clary, nie chcesz powiedzieć czegoś chłopakom? – zapytała Izzy ze złośliwym uśmieszkiem.
- Nie. – skłamałam bez zająknięcia – Dlaczego pytasz? – uśmiechnęłam się chytrze.
- Uważam że  tym co mi powiedziałaś powinni się dowiedzieć również oni.
- O co chodzi? – zapytał zdezorientowany Markus, razem z moim mężem wpatrywali się we mnie i moją parabatai.
- Clary zachowuje się dziwnie bo… - gwałtownie wstałam, szczęście że talerzyk był już pusty.
- Przysięgałaś na Anioła!! – wrzasnęłam ze łzami w oczach – Przysięgałaś. – szepnęłam.
- Chodzi o bliznę. – dokończyła. Jace i Markus popatrzyli na mnie zdziwieni.
- Jaką bliznę? – zapytał Jace.
- Myliłam się gdy myślałam że jesteś dobrą parabatai. – syknęłam podchodząc do niej – Powinnam była odmówić. – wycedziłam przez zaciśnięte zęby i uderzyłam ją w twarz.
- Clary! – krzyknął oburzony Markus, chciał podejść do nas ale Izzy zatrzymała go gestem.
- Przepraszam. – szepnęła – Zasłużyłam. – dodała wychodząc ze spuszczoną głową. Markus wybiegł za nią.

   Odwróciłam się i zobaczyłam że Jace wpatruje się we mnie oniemiały, trzymając naszą córeczkę.
- Clary… - zaczął spokojnie – Porozmawiaj ze mną, szczerze. – dodał patrząc na mnie błagalnie.
- Dobrze ale choć do sypialni. – powiedziałam zrezygnowana, wzięłam od niego Ami i wyszliśmy.
- Możesz mi wytłumaczyć, co powiedziała Izzy? – zapytał gdy weszliśmy do pokoju. Położyłam Amandę do łóżeczka i natychmiast usnęła. Jace położył się a ja usiadłam i zaczęłam bawić się jego włosami.
- Ja… Lilith… Ja… Przepraszam... – jąkałam się, odwróciłam głowę pozwalając by włosy opadły mi na twarz.
- Popatrz na mnie. – nakazał, spełniłam polecenie – Nie wiem co ukrywasz ale jestem zły. – jeszcze bardziej posmutniałam – Nie an ciebie. – dodał widząc moją reakcje – Jestem zły na siebie bo to Isabelle udało się dowiedzieć o co chodzi, a to powinienem być ja. – westchnął – Zawsze będę cię kochać, nawet jak byłabyś najbrzydszym lisem świata. – powiedział z uśmiechem, starałam się go odwzajemnić ale wyszedł mi grymas.
- Dlaczego lisem?
- Bo jesteś ruda, - pocałował mnie we włosy - masz piegi – pocałował mój prawy policzek, ten na którym była blizna - i uroczo marszczysz nosek. – pocałował mój nos. Teraz już musiałam się uśmiechnąć – Widzę twój uśmiech pierwszy raz od miesiąca. – powiedział.
- Kochałbyś mnie nawet jak byłabym szpetna? – zapytałam czując łzy w oczach.
- Kochanie, a co to za pytanie? – zdziwił się.
- Po prostu odpowiedz szczerze. – powiedziałam i spuściłam wzrok czekając na jego słowa, spodziewałam się że przyniosą ból.
- Nawet jakbyś była cała w bliznach to bym cię kochał. – powiedział i złożył na moich ustach delikatny pocałunek – Kocham cię i nigdy nie przestanę.
- Dziękuje. – szepnęłam.
- Powiesz mi teraz, co się z tobą działo? – zapytał z powrotem kładąc się na łóżku.
- Chodziło o to. – zdjęłam czar z policzka i odwróciłam się twarzą do Jace’a. Zamknęłam oczy, słyszałam jak wciąga ze świstem powietrze i poczułam jak dotyka mojej blizny.
- Skąd… Dlaczego nie powiedziałaś? – nie wiedział o co zapytać.
- Bałam się. – wyszeptałam.
- Czego się bałaś? – pyta nie rozumiejąc – Przecież to zaszczyt, twój pierwszy bitewny znak.
- Bała się że mnie zostawisz, że nie będziesz nie chciał. Jestem inna, brzydka. – mówiłam otwierając oczy.
- Oczywiście. – mówi. Pomyślałam że to już koniec, że chce mnie zostawić – Oczywiście że jesteś inna, teraz każdy będzie wiedział ile zrobiłaś dla Nefilim. Przeżyłaś tyle zła ale nie załamałaś się, to też przeżyjesz i będziesz się dumnie z tym odnosić.
- To wszystko przeżyliśmy razem, śmierć mojego ojca, śmierć Johnatana i Lilith.  Po mino że nie walczyłeś u mojego boku to ja zawsze wiedziałam że tam jesteś i mnie dopingujesz, bez tego bym stchórzyła. – powiedziałam a z kącika mojego oka wypłynęła łza, Jace pośpiesznie ją otarł.
- Dla mnie zawsze będziesz najpiękniejszą kobietą na ziemi. – powiedział przytulając mnie do siebie.

   Po chwili to ja leżałam na łóżku a mój mąż pochylał się nade mną, złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku. Oderwaliśmy się do siebie ciężko dysząc, mój Anioł pocałował moją bliznę, potem szczękę i poprowadził palący ślad aż do dekoltu mojego szlafroka. Popatrzył na mnie a ja skinęłam głową, jednym ruchem rozwiązał sznurek i zsunął mi z ramion materiał. Leżałam przed nim tylko w czarnej, koronkowej bieliźnie a on pożerał mnie wzrokiem. Złapałam go za włosy i znowu przycisnęłam jego usta do moich, pocałunek był energiczny i zachłanny.
- Jesteś piękna. – powiedział wpatrując się w moje oczy.
- Kocham cię. – szepnęłam muskając jego ucho – Nie możemy, przecież tu jest Ami.
- Nie obudzi się. – zapewnił i przygryzł moją wargę.
   Powoli rozpięłam jego pasek i zsunęłam spodnie, natychmiast pozbył się koszulki. Obrócił nas tak że to teraz ja na nim leżałam, nie lubiłam dominować ale pomyślałam: raz kozie śmierć. Zaczęłam całować jego odsłonięty tors i brzuch, czułam jak napina się pod każdym dotknięciem moich ust.

--------------------------------------------
Wiem że znowu jest krótki ale nie mogę na razie nic z tym zrobić.
Mam nadzieje że się spodobał. Jak wam się podobała akcja z Clary i Jace'em?
Jak na razie mam mało pomysłów więc mi to opornie idzie ale jak znowu przyzwyczaję się do blogowania to powinno być lepiej. Moja prośba jest taka żebyście byli cierpliwi!
Ps. Następny rozdział powinien być w środę!
Wika