sobota, 16 maja 2015

Rozdział 1

Jeszcze dzisiaj napisałam rozdział, mam nadzieje że się spodoba.

Miłego czytania!

Rozdział 1
[ Isabelle [

   Obudziło mnie walenie do drzwi i krzyk Jace’a. Zaraz po otworzeniu oczu poczułam smutek, ale nie mój.
- Isabelle! Bo wywarze te drzwi! – krzyknął mój przyszywany brat.
- Czego? – warknęłam niegrzecznie.
- Jest u ciebie Clary? – zapytał zmartwiony.
- Nie, o co chodzi? – drzwi zatrzęsły się od uderzenia, pewnie jego pięścią – Przestań maltretować moje drzwi! – krzyknęłam zdenerwowana – Gadaj, co się stało?
- Zniknęła. – odpowiedział Jace.
- Co?!! – krzyknęłam razem z Markusem który właśnie się obudził.
- Widzę że wylegujesz się z narzeczonym podczas gdy nie wiadomo gdzie jest twoja parabatai. Ruszcie tyłki i pomóżcie ją znaleźć! – krzyknął zdenerwowany.
- Dobra zaraz wyjdziemy! - odkrzyknęłam zdenerwowana. Już od dłuższego czasu martwiłam się o Clary a jeszcze to że zniknęła…
   Pamiętam że kiedy się obudziła po walce nikogo niewpuszczana do siebie i zażądała Stelli, dopiero po godzinie wpuściła nas do środka. Oczywiście Jace od razu ją pocałował i powiedział że wszystko będzie dobrze.
   Od tego czasu zachowywała się, co najmniej, dziwnie. Zaczęła unikać kontaktu z kimkolwiek, nawet Jace’em. Mało jadła, pogrążała się we własnym świecie, rysowała tylko czarnobiałe rysunki pomimo że uwielbiała kolory. Ale zawsze gdy płakała Amanda Clary wracała do rzeczywistości, nawiązała z córką bardzo silną więź. Zawsze wiedziała czego potrzebuje, jak się nią zajmować.
   Martwiła się o nią, nawet pytałam czy wszystko w porządku ale mnie zbywała i wracała do swojego świata, świata do którego wstęp miała tylko Ami.
   Mieliśmy maj, wprawdzie początek ale było ciepło więc założyłam krótkie spodenki, koszule przez którą lekko prześwitywał mój czarny stanik i buty z ćwiekami na obcasie. Wzięłam jeszcze pierścionek i pocałowałam Markusa w policzek.
- Mam nadzieje że ją znajdziemy. – szepnęłam zmartwiona.
- Znajdziemy. – powiedział pewnie – Czujesz coś? – zapytał patrząc mi w oczy.
- Smutek. – powiedziałam spuszczając wzrok – Tak jak zwykle. – dodałam.
- Ej, patrz na mnie. – złapał mnie za podbródek i złączył nasze usta w delikatnym pocałunku – Znajdziemy ją. – szepnął.

[

   Przeszukaliśmy już chyba cały Instytut, nigdzie jej niebyło. Jace dzwonił do teściów ale u nich też nic. Martwiliśmy się coraz bardziej kiedy pomyślałam o jedynym miejscu w którym mogła się schować moja parabatai.
- Chłopaki! Idę sprawdzić oranżerie! – krzyknęłam wchodząc po schodach. Weszłam przez wielkie drzwi i stanęłam na środku pomieszczenia. Zaczęłam nasłuchiwać.
   Z konta usłyszałam stłumiony szloch, Clary. Zaczęłam przedzierać się przez rośliny, już złapała mnie alergia, cicho kichnęłam.
- Clary? – szepnęłam – Clary? – ponowiłam próbę.
- Proszę, zostaw mnie. – powiedziała udręczonym głosem.
- Wszyscy się o ciebie martwimy. – uklęknęłam koło niej – Powiesz mi czemu tak dziwnie się zachowujesz? – zapytałam pełna nadziei. Jej twarz była przysłonięta włosami ale oczami wyobraźni widziałam jak zamyka oczy z rezygnacją.
- Mogę ci pokazać ale jak przysięgniesz że nikomu nie powiesz. – ostrzegła.
- Przysięgam na Anioła. – podniosłam prawą rękę jak do ślubowania a palce lewej splotłam.
- Tylko nie krzycz. – powiedziała podnosząc na mnie wzrok. Oczy miała zaczerwieniona od płaczu a jej usta drżały do powstrzymywanego szlochu, odsunęła parę kosmyków z prawego policzka a ja nie mogłam zdusić okrzyku zdziwienia – Mówiłam, nie krzycz. – syknęła.
- Clary, skąd to masz? – zapytałam pokazując na jaskraworóżową bliznę która ciągnęła się pionowo od wyrazistej kości policzkowej dziewczyny aż do końca brody – Jak to ukryłaś? – zapytałam z niedowierzaniem.
- Stworzyłam runę. – wzruszyła ramionami – Zrobiła mi to Lilith. – dodała z powrotem zasłaniając się włosami.
- Ale, dlaczego nam nie powiedziałaś?! – wybuchnęłam – Przecież zrozumielibyśmy!
- Nie chcę żeby Jace się dowiedział, nie będzie mnie chciał. – wyszeptała, jej oczy zaszły łzami.
- Clary… - westchnęłam – On nie widzi nikogo oprócz ciebie, no i Amandy. – powiedziałam z uśmiechem – O jego miłość nie musisz się martwić.
- Ale… - przerwała i położyła rękę w miejscu gdzie kiedyś miała runę nałożoną przez Anioła – Ami. – szepnęła i zerwała się do biegu. Patrzyłam jak wypada przez drzwi a później te zamykają się z trzaskiem.

---------------------------------------------
Może rozdział nie jest jakiś ekstra długi ale jest!
Niestety ale teraz rozdziały mogą być często takiej długości.
Ps. Następny rozdział powinien być w poniedziałek!
Wika

6 komentarzy:

  1. Serio Clary, serio? Blizna? Nie wierz żeby Jacowi miało to przeszkadzać. Rozdział świetny, czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedna Clary
    Czekam na next ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Mówiłam, że blizna XD i tak fajny rozdział;) czekam na nextasa:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja nie wytrzymam. Co się stało z Ami?! Czekam na next :'(

    OdpowiedzUsuń
  5. Boziu!!! Rozdział genialny!!! Nawet nie wiem co powiedzieć.
    Brak słów. Mam tylko nadzieję, iż wszystko będzie dobrze, a Clary się przełamie i wyzna to ciąży jej na duszy.
    Czkam na NEXT!!!!!
    <3<3<3

    OdpowiedzUsuń