Miłego czytania!
Rozdział
2
[ Clary [
Wybiegłam z oranżerii, po drodze do pokoju
narysowałam sobie runę która pozwalała mi na ukrywanie blizny. Wyglądałam
jakbym miała perfekcyjny makijaż, dobrze bo podejrzewałam że jestem cała
czerwona od płaczu. Pobiegłam omijając Markusa który stał, ze zdziwioną miną,
pod kuchnią. Wbiegłam do pomieszczenia i doznałam szoku.
Na parapecie otwartego okna siedziała Kaelie
i trzymała w rękach moją płaczącą córeczkę, za paskiem miała kilka sztyletów
Ferie. Ostrożnie podeszłam w jej stronę wyciągając ręce po Ami, dziewczynka
zareagowała natychmiast, zaczęła się wyrywać i w ostatniej chwili ją złapałam.
- Czego od nas chcesz?
– syknęłam przytulając do siebie dziecko.
- Ja? – zdziwiła się –
Niczego. – powiedziała po chwili. Zdawałam sobie sprawę z tego że nie jestem
uzbrojona a ona wręcz przeciwnie.
- Więc po co tu
jesteś? – zapytałam już normalnym głosem.
- Chce was prosić o
śmierć. – powiedziała patrząc mi w oczy – Szybką śmierć.
- C… co? – zapytałam,
nieudało mi się ukryć zszokowania – Dlaczego?
- Nie mogę wam tego
powiedzieć ale proszę żebyście skończyli moje męki. Królowa planuje coś bardzo
złego i potrzebuje mnie do tego, ja wiem że to będzie powolna śmierć. Dlatego
proszę was. – powiedziała patrząc na mnie błagalnie.
- Zaprowadzą cię do
Marys, ona powinna wiedzieć co zrobić. – powiedziałam otwierając drzwi. Wyszłam
ale nie odłożyłam Ami, poszłam korytarzem do salonu.
Jace siedział w fotelu i rozmawiał z Izzy,
Markus obejmował Isabelle a Maryse czytała jakąś książkę.
- Skąd ona się tu
wzięła?! – krzyknął Jace gdy zauważył Kaelie. Wstał i zatrzymał się przede mną
– Czego chcesz? – syknął.
- Znowu to samo. –
mruknęła zirytowana – Mam porozmawiać z Maryse, tak? – zapytała mnie, pokiwałam
głową – Proszę o egzekucje. – Maryse upuściła książkę i popatrzyła zszokowana
na Kaelie – Tak, dobrze słyszałaś. – powiedziała zirytowana.
- Nie możemy po prostu
cię zabić. – powiedziała dalej w szoku matka Izzy – Choć do gabinetu,
porozmawiamy. – dodała wstając, Kaelie szybko wyszła za nią.
- Dlaczego chciała
umrzeć? – zapytał Jace ale zignorowałam go i podałam Isabelle małą.
Podeszłam do lodówki, wyjęłam sałatkę i
nałożyłam ją sobie na talerz. Usiadłam na kanapie i zaczęłam jeść.
- Clary, nie chcesz
powiedzieć czegoś chłopakom? – zapytała Izzy ze złośliwym uśmieszkiem.
- Nie. – skłamałam bez
zająknięcia – Dlaczego pytasz? – uśmiechnęłam się chytrze.
- Uważam że tym co mi powiedziałaś powinni się dowiedzieć
również oni.
- O co chodzi? –
zapytał zdezorientowany Markus, razem z moim mężem wpatrywali się we mnie i
moją parabatai.
- Clary zachowuje się
dziwnie bo… - gwałtownie wstałam, szczęście że talerzyk był już pusty.
- Przysięgałaś na
Anioła!! – wrzasnęłam ze łzami w oczach – Przysięgałaś. – szepnęłam.
- Chodzi o bliznę. –
dokończyła. Jace i Markus popatrzyli na mnie zdziwieni.
- Jaką bliznę? –
zapytał Jace.
- Myliłam się gdy
myślałam że jesteś dobrą parabatai. – syknęłam podchodząc do niej – Powinnam
była odmówić. – wycedziłam przez zaciśnięte zęby i uderzyłam ją w twarz.
- Clary! – krzyknął
oburzony Markus, chciał podejść do nas ale Izzy zatrzymała go gestem.
- Przepraszam. –
szepnęła – Zasłużyłam. – dodała wychodząc ze spuszczoną głową. Markus wybiegł
za nią.
Odwróciłam się i zobaczyłam że Jace wpatruje
się we mnie oniemiały, trzymając naszą córeczkę.
- Clary… - zaczął
spokojnie – Porozmawiaj ze mną, szczerze. – dodał patrząc na mnie błagalnie.
- Dobrze ale choć do
sypialni. – powiedziałam zrezygnowana, wzięłam od niego Ami i wyszliśmy.
- Możesz mi
wytłumaczyć, co powiedziała Izzy? – zapytał gdy weszliśmy do pokoju. Położyłam
Amandę do łóżeczka i natychmiast usnęła. Jace położył się a ja usiadłam i
zaczęłam bawić się jego włosami.
- Ja… Lilith… Ja…
Przepraszam... – jąkałam się, odwróciłam głowę pozwalając by włosy opadły mi na
twarz.
- Popatrz na mnie. –
nakazał, spełniłam polecenie – Nie wiem co ukrywasz ale jestem zły. – jeszcze
bardziej posmutniałam – Nie an ciebie. – dodał widząc moją reakcje – Jestem zły
na siebie bo to Isabelle udało się dowiedzieć o co chodzi, a to powinienem być
ja. – westchnął – Zawsze będę cię kochać, nawet jak byłabyś najbrzydszym lisem
świata. – powiedział z uśmiechem, starałam się go odwzajemnić ale wyszedł mi
grymas.
- Dlaczego lisem?
- Bo jesteś ruda, -
pocałował mnie we włosy - masz piegi – pocałował mój prawy policzek, ten na
którym była blizna - i uroczo marszczysz nosek. – pocałował mój nos. Teraz już
musiałam się uśmiechnąć – Widzę twój uśmiech pierwszy raz od miesiąca. – powiedział.
- Kochałbyś mnie nawet
jak byłabym szpetna? – zapytałam czując łzy w oczach.
- Kochanie, a co to za
pytanie? – zdziwił się.
- Po prostu odpowiedz
szczerze. – powiedziałam i spuściłam wzrok czekając na jego słowa, spodziewałam
się że przyniosą ból.
- Nawet jakbyś była
cała w bliznach to bym cię kochał. – powiedział i złożył na moich ustach
delikatny pocałunek – Kocham cię i nigdy nie przestanę.
- Dziękuje. –
szepnęłam.
- Powiesz mi teraz, co
się z tobą działo? – zapytał z powrotem kładąc się na łóżku.
- Chodziło o to. –
zdjęłam czar z policzka i odwróciłam się twarzą do Jace’a. Zamknęłam oczy,
słyszałam jak wciąga ze świstem powietrze i poczułam jak dotyka mojej blizny.
- Skąd… Dlaczego nie
powiedziałaś? – nie wiedział o co zapytać.
- Bałam się. – wyszeptałam.
- Czego się bałaś? –
pyta nie rozumiejąc – Przecież to zaszczyt, twój pierwszy bitewny znak.
- Bała się że mnie
zostawisz, że nie będziesz nie chciał. Jestem inna, brzydka. – mówiłam otwierając
oczy.
- Oczywiście. – mówi.
Pomyślałam że to już koniec, że chce mnie zostawić – Oczywiście że jesteś inna,
teraz każdy będzie wiedział ile zrobiłaś dla Nefilim. Przeżyłaś tyle zła ale
nie załamałaś się, to też przeżyjesz i będziesz się dumnie z tym odnosić.
- To wszystko
przeżyliśmy razem, śmierć mojego ojca, śmierć Johnatana i Lilith. Po mino że nie walczyłeś u mojego boku to ja
zawsze wiedziałam że tam jesteś i mnie dopingujesz, bez tego bym stchórzyła. –
powiedziałam a z kącika mojego oka wypłynęła łza, Jace pośpiesznie ją otarł.
- Dla mnie zawsze
będziesz najpiękniejszą kobietą na ziemi. – powiedział przytulając mnie do
siebie.
Po chwili to ja leżałam na łóżku a mój mąż
pochylał się nade mną, złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku. Oderwaliśmy
się do siebie ciężko dysząc, mój Anioł pocałował moją bliznę, potem szczękę i
poprowadził palący ślad aż do dekoltu mojego szlafroka. Popatrzył na mnie a ja
skinęłam głową, jednym ruchem rozwiązał sznurek i zsunął mi z ramion materiał.
Leżałam przed nim tylko w czarnej, koronkowej bieliźnie a on pożerał mnie
wzrokiem. Złapałam go za włosy i znowu przycisnęłam jego usta do moich, pocałunek
był energiczny i zachłanny.
- Jesteś piękna. –
powiedział wpatrując się w moje oczy.
- Kocham cię. –
szepnęłam muskając jego ucho – Nie możemy, przecież tu jest Ami.
- Nie obudzi się. –
zapewnił i przygryzł moją wargę.
Powoli rozpięłam jego pasek i zsunęłam
spodnie, natychmiast pozbył się koszulki. Obrócił nas tak że to teraz ja na nim
leżałam, nie lubiłam dominować ale pomyślałam: raz kozie śmierć. Zaczęłam
całować jego odsłonięty tors i brzuch, czułam jak napina się pod każdym
dotknięciem moich ust.
--------------------------------------------
Wiem że znowu jest krótki ale nie mogę na razie nic z tym zrobić.
Mam nadzieje że się spodobał. Jak wam się podobała akcja z Clary i Jace'em?
Jak na razie mam mało pomysłów więc mi to opornie idzie ale jak znowu przyzwyczaję się do blogowania to powinno być lepiej. Moja prośba jest taka żebyście byli cierpliwi!
Ps. Następny rozdział powinien być w środę!
Wika
Rozdział świetny. Jace zareagował tak jak się spodziewałam i dobrze bo inaczej bym cie zabiła. Czekam na next i życzę weny.
OdpowiedzUsuńRozdział NIEZIEMSKI (zresztą jak zawsze)<3 Cieszę się, że Jace tak zareagował, bo (popieram komentarz wyżej) zabiłabym!!!!
OdpowiedzUsuńOj Izzy nie spodziewałam się tego po niej. Plusk! Ode mnie też dostaje w policzek;). Mój Jace<3. Moje Clace<<3 Majestatyczna miłość małżeńska;;;*** czekam na środę z nextasem;))
OdpowiedzUsuńWięcej! <3
OdpowiedzUsuńWOW!
OdpowiedzUsuńTego to się nie spodziewałam! ♥♥♥
Rozdział genialny!
Ja chcę już NEXT!!!!!!!