poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Rozdział 38 (ostatni)

No i doszliśmy do końca... Nie wiem co mam napisać... Czy jest mi smutno? Oczywiście że tak... Mam nadzieje że ten rozdział was zadowoli.

Miłego czytania!

Rozdział 38
[ Jace [

   Chciałem natychmiast oderwać się od Królowej ale coś mi nie pozwalało i nakazało kontynuowanie pocałunku. Jak najciszej wyjąłem sztylet i, gdy Królowa lekko się odsunęła, przeszyłem jej serce.
   Otworzyła szerzej oczy a jej usta uformowały się w literę „O”. Krew spłynęła po jej śnieżno białej sukni i beżowej kanapie. Jej oddech stawał się płytszy z każdą sekundą. W końcu opadła na moje ramie a ja strzepnąłem ją z siebie wyjmując sztylet z jej ciała.
   Opadła na kilka poduszek, zamknąłem jej powieki i wstałem.
- No! Już myślałem że my cię szukamy a ty obściskujesz się z Królową! – krzyknął Alec rzucając się na mnie – Ale nie licz że za zabicie tej… - wskazał na ciało Królowej głową – Odpuszczę ci ten pocałunek, Clary się i tak dowie. – szepnął mi do ucha.
- Gdzie jest Clary? Jest z wami? – zapytałem szybko, ten tylko pokręcił głową.

[ Isabelle [

   Narysowałam jak najwięcej Irtaze na ciele mojej parabatai ale to nic nie dawało. Już od jakiś dziesięciu minut była nieprzytomna. To że się o nią martwiłam to wielkie niedopowiedzenie, ja byłam śmiertelnie wystraszona możliwością straty tej rudowłosej.
   Jej oddech by urywany, ale oddychała. Jej usta były już sine a skóra matowa. Z każdą chwilą było gorzej.
   Po chwili przestała oddychać.
- Na Anioła! Nie!! – wydarłam się – Nie zostawiaj mnie! Nie zostawiaj Jace’a! Ami! Nie możesz…
   Nagle jej klatka piersiowa się gwałtownie uniosła a oczy otworzyły. Wzięła kilka głębokich oddechów i popatrzyła na nie oczami pełnymi łez.
- Co… Gd… - podałam jej szklankę z wodą, wypiła wszystko za jednym razem – Znaleźli Jace’a? – to było jej pierwsze pytanie. Uśmiechnęłam się.
- Magnus rano go namierzył, poszli go odbić…
- I im się udało. – przerwał mi znajomy głos zza pleców.
- Jace! – krzyknęła Clary zrywając się z posłania. Zanim zdążyłam zareagować już się całowali.
- Clary, nie powinnaś…
- Już jest zdrowa, czar został zdjęty. – za nimi zjawił się Magnus z uśmiechem na ustach.
- Wujku! Wujku! – usłyszałam cieniutki głosik. Do pokoju wpadła czarnowłosa dziewczynka i wskoczyła w ramiona czarownika – Alec powiedział że możesz mi pokolorować włosy! – pisnęła.
- Naprawdę? – zapytał z chytrym uśmieszkiem, pokiwała ochoczo główką. Nagle na jej włosach pojawiły się fioletowe pasemka. Magnus ją puścił a ta zaczęła skakała oglądając swoje włosy. Wszyscy wybuchliśmy śmiechem zwracając jej uwagę.
- A to kto? – pokazała palcem na Jace’a i Clary.
- Nie pokazuje się palcem. – zbeształ ją czarownik – A to Clary i Jace, są dla nas jak rodzina.
- Więc ty musisz być Ewa. – rudowłosa uklękła koło dziewczynki. Młoda uśmiechnęła się i wtuliła w ciotkę.

[ Clary [

- Isabelle! Ja. Tego. NIE. Założę! – wycedziłam przez zęby kilka tygodni po powrocie Jace’a.
Clary    Wróciliśmy do Instytutu który, niestety, był cały zniszczony. W odbudowie pomógł nam Magnus i kilu jego znajomych (również czarowników). Teraz Instytut jej dwa razy większy (mieszkają w nim wszyscy: Lightwood’owie [Isabelle, Adam i Maryse], Bane’owie [Magnus, Ewa i Alec] i Herondale’owie [Ja, Jace, Lesli, Kami i Amanda]) i nowocześniejszy.
   Właśnie Isabelle szykuje mnie na imprezę urodzinową Ewy. Mam na sobie na razie tylko bieliznę, makijaż i moje włosy są upięte. I kłócę się z moją parabatai o sukienkę.
- Założysz tą! – Isabelle miała w rękach krwistoczerwoną sukienkę ledwo zasłaniającą pośladki a ja chciałam czarną jakby obsypaną brokatem, bez ramiączek.
- Nie założę jej! Jest za krótka! – krzyknęłam.
- No dobra, może masz racje. Jakbyś w niej poszła to Jace by mnie zabił. – mruknęła.
- Masz racje. – z tryumfalnym uśmiechem weszłam do łazienki żeby założyć sukienkę.

[

   Siedzę już jakiś czas przy stole ze wszystkimi świętując. Tak naprawdę to obserwowałam Isabelle, od początku nie tknęła alkoholu.
- I co o tym myślisz? – zapytała mnie Kami wyrywając z transu. Zamrugałam kilka razy i odwróciłam wzrok od mojej parabatai.
- Co? – zapytałam głupio.
- Jak myślisz, czy to byłby dobry pomysł gdybyśmy się przeprowadziły z Lesli do przyziemnego lokum i zaczęły wszystko od początku? Oczywiście nie straciłybyśmy kontaktu ani z wami ani ze światem cieni. – zapewniła.
- To mogłoby być dobre dla Lesli ale jeszcze nie jesteś pełnoletnia, jak to załatwisz?
- Twoja matka zaproponowała nam pomoc.
- Acha, tak. To zdecydowanie bardzo dobry pomysł. – stwierdziłam.

[

   Nagle postanowiłam wyjawić moją tajemnice którą skrywam od tygodnia. Wstałam zwracając na siebie swoją uwagę. Isabelle zrobiła to samo patrząc na swojego narzeczonego.
- Chciałbym coś powiedzieć… - zaczęłyśmy w tym samy czasie. Zaśmiałyśmy się i kazałam Iz mówić pierwszej.
- Więc… - przygryzła wargę – Jestem w ciąży. – pisnęłam.
- O Boże! To wspaniale! – na chwile przestałam krzyczeć żeby przytulić przyjaciółkę. Zaraz potem wróciła w ramiona uradowanego narzeczonego. Odchrząknęłam – Też mam coś do powiedzenia. – z szerokim uśmiechem popatrzyłam na Jace’a, on chyba już zrozumiał – Też jestem w ciąży! – to jedno zdanie wywołało nową ale krzyków i gratulacji.

KONIEC

Bardzo wam wszystkim dziękuje za czytanie mojego opowiadania, za każdy komentarz który bardzo wiele dla mnie znaczył, za każde nawet głupie pytanie... po prostu dziękuje.

Nie będę pisać jakiegoś ckliwego pożegnania.

Dziękuje każdemu kto zmotywował mnie do pisania, a w szczególności Veronice Hunter (dzięki jej twórczości zaczęłam pisać) i mojej koleżance którą już wiele razy wymieniałam na tym blogu ale napiszę jeszcze raz (chociaż to nie pokaże ile dla mnie znaczy): dla Agusi, za to że była, jest i (mam nadzieje) będzie.

Mam nadzieje że dalej będziecie czytać moje inne blogi. Do tego już nie wrócę ale może do głowy wpadnie mi jeszcze jakaś historia związana z DA?

Jeśli opublikuje jakieś moje nowe opowiadanie to na pewno napiszę osobny post na tym blogu i mam nadzieje że chodzisz część z was na niego zajrzy.
Już chyba wszystko napisałam.

Kocham was i nie zapomnę...
Wika

Ps. Pod tym postem możecie pisać wszystko (na każde pytanie postaram się odpowiedzieć).

sobota, 15 sierpnia 2015

Rozdział 37

Już przed ostatni rozdział! Mam nadzieje że się spodoba!

Miłego czytania!

Rozdział 37
[ Jace [

   Codziennie Królowa wzywa mnie do siebie, dalej nie wiem czego ode mnie chce. Już wszystko wiem gdzie jest i dzięki temu dzień wcześniej zdobyłem miecz jednego z moich stróżów, na razie ukryłem go pod materacem ale wiem że jeszcze mi się przyda.
   Królowa przesiaduje w bibliotece Instytutu i zawsze właśnie tam się z nią spotykam. Zauważyłem też że sala treningowa jest zamknięta i pilnie strzeżona, nie jest w stanie powiedzieć dlaczego. Wiem że zapas ich broni jest przetrzymywany w naszej starej zbrojowni.
   Po raz kolejny przyszedł po mnie jeden z ludzi Królowej. Chłopak miał szpiczaste uszy (jak wszyscy tutaj), bladą skórę i ciemne włosy. Poprowadził mnie w stronę biblioteki w ciszy.
   Jednak coś mi tu nie pasowało, było za wcześnie na wizytę u królowej, zazwyczaj chciała mnie widzieć dopiero w południe. Coś się zmieniło?
- Gdzie idziemy? – zapytałem, ten tylko przyłożył palec do ust i poprowadził mnie po schodach w dół.
   Gdy już staliśmy na ostatnim schodku usłyszałem zaniepokojone głosy z góry. Chłopak pchnął mnie za jakieś drzwi i zamknął je za nami.
- Co… - znów mnie uciszył ale tym razem to on się odezwał:
- Twoi przyjaciele tu idą, nie poradzą sobie jeśli czegoś nie zrobisz. – powiedział cicho.
- Dlaczego mi pomagasz? – zapytałem równie cicho.
- Królowa z zimną krwią zabiła moją siostrę tylko po to by lepiej i więcej zabijać. Chcę się zemścić. – wydawało mi się że mówił szczerze.
- To co mam zrobić?
- Wystarczy że wbijesz ten sztylet w serce królowej. – wyjął zza paska zdobioną pochwę z przepięknym sztyletem. Był w kształcie smoków, zrobiony z czegoś złotego (ale na pewno nie złota) i niebieskiego kamienia.
- I to ja zabije? – zapytałem z powątpiewaniem i obejrzałem dokładnie ostrze.
- To w tej chwili jedyna nasza szansa. Królowa jest wzmocniona czarem, tylko to może ją zabić… - przerwały mu znów jakieś głosy z góry – Muszę cię już do niej zaprowadzić, zrób to zaraz.

[

   I znów przekroczyłem próg biblioteki. Królowa stała przy jednym z regałów oglądając książki i mamrocząc coś pod nosem. Odchrząknąłem żeby zaznaczyć moją obecność. Jak na zawołanie odwróciła się w moją stronę.
- Macie tu bardzo kiepski zasób książek. – stwierdziła.
- Większość znajduje się w Alicante. – powiedziałem grzecznie, lekko się zbliżyłem na co nie protestowała – Mogłaby pani je kiedyś zobaczyć.
- Tak, w rzeczy samej. Tylko najpierw musiałabym napaść na wasz kraj a nie chcę tego. – gdy zrozumiałem te słowa mocno się zdziwiłem.
- Więc czego pragniesz pani? – zapytałem gdy usiadła na jednej z kanap.
- Ciebie. – odpowiedziała patrząc w moje oczy, zdezorientowany zapomniałem co mam robić – Najpierw chciałam ukarać was wszystkich za zabicie Sebastiana ale… Stwierdziłam że na świecie jest ktoś bardzo podobny do niego, a może i nawet lepszy. – pociągnęła za moją koszule tak że usiadłem koło niej.
   Byłem tak zaskoczony że nie myślałem racjonalnie. Pozwoliłem jej na przysunięcie się na niebezpieczną odległość. Złapała moją twarz w dłonie i przejechała po moich policzkach zdecydowanie za długimi paznokciami. Nachyliła się w moją stronę i…
   W tle usłyszałem jakieś odgłosy, zgrzyt zderzającego się o siebie metalu i krzyki. Czyżby ktoś walczył?
   Jej usta przywarły do moich w żarliwym pocałunku… W ostatniej chwili z dziwnego transu „wybudził” mnie krzyk mojego parabatai:
- Jace?!

[ Clary [

   Czułam się coraz gorzej. Już nie mogłam samodzielnie chodzić gdy przyszedł do mnie Magnus i oznajmił że znalazł Jace’a. Poszli go odbić. Tak chciałam z nimi być…
   Znów zakasłałam i lekko podniosłam się na drżących rękach. Koło mnie na krześle spała wymęczona Izzy. Była ze mną cały czas, zajmowała się mną i Ami. Na moją prośbę kołyska małej została przeniesiona do sypialni.
   Poczułam jakby płuca mnie paliły, sięgnęłam po szklankę i wypiłam trochę. Jednak to nie pomogło. Zaczęłam głośno kaszleć i co chwila brakowało mi powietrza.
   Dopiero teraz zobaczyłam że Isabelle już się obudziła i rysuje mi jakąś runę na ramieniu. Jednak to też nic nie dało. Zasłoniłam usta ręką przy następnym napadzie kaszlu a gdy na nią spojrzałam zobaczyłam że jest cała we krwi. Dalej nie pamiętam już nic…

--------------------------------------
I jak pocałunek Jace'a i Królowej?
Nie wiem co tu napisać...
W poniedziałek będę płakać...
No to ostatni rozdział na tym blogu będzie w poniedziałek.
Nie będę pisać żadnego podsumowania...
To chyba już wszystko.
Do ostatniego. :"-(
Wika

piątek, 14 sierpnia 2015

Rozdział 36

I wyszło zupełnie inaczej niż chciałam... Ale o tym pod rozdziałem!

Miłego czytania!

Rozdział 36
[ Alec [

   Właśnie szedłem sprawdzić jak się trzyma Clary gdy zza rogu wybiegła dziewczynka. Miała hebanowe, długie włosy, bladą cerę i błękitne oczy… Rozpoznałem ją, Ewa. Biegła w moją stronę ale chyba mnie nie zauważyła bo wpadła na mnie.
- Co się stało? – zapytałem przytulając ją do siebie.
- Oni... chcą obciąć… mi włosy! – wydyszała między głębokimi oddechami. Wybuchłem śmiechem ale nagrodziło mnie groźne spojrzenie Ewy.
- Przepraszam… - ledwo, ledwo się opanowałem gdy zza rogu wyszła pulchna kobieta. Miała ciemnobrązowe włosy i była ubrana w czarną sukienkę do ziemi. Na jej twarzy widniała zaciętość.
- Ewa! – krzyknęła gdy zobaczyła małą – Wracaj! Musimy ściąć te kudły! – rzeczywiście włosy dziewczynki były splątane ale nie tak żeby je od razu obcinać.
- Ale ja nie chcę! – krzyknęła.
- Ale musisz… - przewałem kobiecie.
- Nic nie musi, dlaczego a ściąć takie piękne włosy? – zmarszczyłem brwi.
- Takie są zasady w sierocińcu. – wyjaśniła – A teraz pójdziesz ze mną. – zażądała. Młoda pokręciła głową i wtuliła się we mnie mocniej.
- ja pójdę z paniami. – powiedziałem z uśmiechem i, dalej przyciskając dziewczynkę do swojego boku, ruszyłem za kobietą. W mojej głowie już kreował się plan.

[ Magnus [

   Dostałem od Aleca ognistą wiadomość z, praktycznie, rozkazem pojawienia się jak najszybciej w śerocińcu.
   Gdy wszedłem do środka powitało mnie pięć dziecięcych twarzyczek. Chciałem zrobić coś co je rozweseli więc wyczarowałem spadające płatki śniegu które po zetknięciu z ziemię znikały. Dzieci zaśmiały się i zaczęły tańczyć w kółku.
   Uśmiechnąłem się na ten widok i poszedłem dalej. Stanąłem koło lady za którą stała wymalowana blondynka, przyziemna ze wzrokiem. Na ustach miała zdecydowanie za dużo szminki tak samo jak na czole podkładu.
   Podeszła do mnie kręcąc biodrami i uśmiechając się zalotnie. Nawinęła kosmyk włosów na palec i wypięła się pokazując swój obfity biust. Natomiast ja stałem z niewzruszoną miną myśląc tylko o tym jak ją spławić.
- W czym mogę pomóc? – zapytała przejeżdżając swoim długim, wymalowanym paznokciem po moim krawacie.
- Przyszedłem z prośby mojego chłopaka. – powiedziałem a jej mina zrzedła – Wiesz może gdzie jest Alexander Lightwood? – mój sztuczny uśmiech zmienił się w jak najszczerszy gdy usłyszałem głos:
- Nareszcie! Myślałem że się nie doczekam! – Alec podszedł do mnie i pocałował mój policzek.
   Chcąc jeszcze podenerwować blondynę przyciągnąłem Aleca do długiego, namiętnego pocałunku. Dziewczyna zrobiła zniesmaczoną minę i wróciła do pisania czegoś w notatniku.
- Chodź, muszę ci kogoś przedstawić.

[

   W, tak jakby, salonie czekała na nas dziewczynka, Ewa i jakaś kobieta. Alec podał mi papiery z których wywnioskowałem że chce zaadoptować dziewczynkę. Popatrzyłem niepewnie to na niego, to na Ewę.
- Jesteś pewny? – zapytałem cicho, pokiwał ochoczo głową.
- Tylko ty będziesz musiał pomóc jej w treningach, jeszcze nie umie zapanować do końca nad mocą.
- Dobrze, jeśli tego chcesz to się zgadzam. – powiedziałem i złożyłem zamaszysty podpis na kartce.
- Czyli teraz będę z panami mieszkać? – zapytała nieśmiało dziewczynka. Przytaknąłem z uśmiechem i podszedłem do niej.
- Nie mów do mnie pan, mam na imię Magnus ale możesz mnie nazywać jak chcesz. – powiedziałem kucając koło niej.
- Mogę mówić ci wujku? – zapytała i popatrzyła na mnie tymi wielkimi, błękitnymi oczami. Teraz przypominała mi Aleca kiedy czegoś ode mnie chce.
- Możesz. – Ewa pisnęła i rzuciła się w moje ramiona.

[

   Już kolejny raz próbuje opanować z Ewą jedno z zaklęć. Ostatni raz gdy je wymówiła spłonął dywan w salonie willi Lightwoodów (aktualnie tu mieszkamy), a jeszcze wcześniej przewróciły się wszystkie regały w bibliotece.
- No… jeszcze raz. Tylko powoli! – krzyknąłem gdy zobaczyłem jak jej usta zaczynają się szybko poruszać. Westchnęła ale powoli wymówiła słowa w odpowiedniej kolejności.
   Świeczka na jedny ze stołów zapaliła się po czym zgasła.
- Dobrze, spróbuj jeszcze raz. – chwile później pożałowałem tych słów.
   Gdy tylko Ewa otworzyła usta i wypowiedziała pierwsze słowo firanka zasłaniająca niewielkie okno stanęła w płomieniach. Szybko ugasiłem ją w tym samy czasie gdy Alec wszedł do pomieszczenia.
- Macie przechlapane. – wybuchł śmiechem na co popatrzyłem na niego zdziwiony – To była ulubiona firanka mamy! – krzyknął przez śmiech. Nie mogłem zrobić nic innego jak szepnąć:
- O cholera.

-------------------------------------

Myślę że ten rozdział jest jednym z fajniejszych... Ale to już wy ocenicie.
Chce was powiadomić że miało być 40 rozdziałów ale będzie 38. Mam już niektóre urywki i myślę że jak się postaram to w poniedziałek będę mogła zakończyć bloga.
Zostały już dwa rozdziały... :"-(
I teraz niespodzianka! Jutro będzie przed ostatni rozdział!
Do jutra!
Wika

Ps. Uprzedzam że nie będę pisać osobnego posta na "Oficjalne zakończenie bloga" bo wtedy na pewno się popłacze. :'-(

środa, 12 sierpnia 2015

Rozdział 35

I jest nowy rozdział! Niestety wczoraj nie udało mi się napisać dwóch ale mam nadzieje że ten was zadowoli.

Miłego czytania!

Rozdział 35
[ Isabelle [

   Obudziłam się w nieznanej sypialni, na krześle koło mnie spał Markus. Chciałam usiąść ale ból w brzuchu mi to uniemożliwił, syknęłam opadając na poduszki.
- Co się stało? – szepnęłam do siebie, Markus otworzył oczy i popatrzył na mnie współczująco – Clary.
- Nic jej nie jest… to znaczy… - zaczął się plątać – Lepiej powiedz, jak ty się czujesz?
- Hmm… Dobrze, tylko trochę boli. – uśmiechnęłam się blado ale zaraz spoważniałam – Co z dziećmi?! – prawie krzyknęłam przerażona. Markus poruszył się niespokojnie, otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć ale po chwili je zamknął – Markus! Powiedz co… - przerwał mi.
- Nie ma. – szepnął – Już ich nie ma. – powtórzył jak w transie.
   Podniósł się i delikatnie opadł koło mnie na łóżku. Położył głowę na moim brzuch nadal szepcząc a ja poczułam coś mokrego, jego łzy. Gdy wreszcie dotarło do mnie to co powiedział zaczęłam płakać, to mało powiedziane. Szlochałam ukrywając twarz w dłoniach a Markus wypłakiwał się szepcząc w moją bluzkę.

[ Clary [

   Obudziłam się w swojej sypialni, nikogo koło mnie nie było więc wstałam. Przypomniało mi się co powiedziały dziewczyny. Szybko wstałam ignorując zawroty głowy i wbiegłam do pokoju Ami.
   Moje nogi odmówiły posłuszeństwa tuż przy łóżeczku mojej córeczki, na szczęście leżała w nim. Uśmiechnęłam się pomimo tego że upadłam boleśnie na kolana. Nagle moim płucom zaczęło brakować powietrza, nie mogłam oddychać. Tlen uciekał mi sprzed nosa a ja się dusiłam. Czułam się jakby w bańce z której ktoś wypompował powietrze.
   Jak rzez mgłę usłyszałam dwa głosy, chyba Aleca i Sophii. Ktoś podniósł mnie i po chwili mogłam zaczerpnąć tchu.
- Dz… dziękuje. – wydyszałam między głębokimi oddechami.
- Już, spokojnie. – Alec przytulił mnie do siebie i uniósł – Wszystko jest dobrze. – uspokajał.
- Ami… Ami, co z nią? – zapytałam gdy położył mnie z powrotem na łóżku. Chciałam wstać ale mi nie pozwolił.
- Jest cała i zdrowa. – odpowiedział, widziałam po jego twarzy że coś go dręczy.
- Alec, co jest? – spytałam poważnie.
- Jace… zaginął podczas akcji.

[ Jace [

   Jedyne co pamiętam to ból głowy, ciemność i coś lepkiego sklejającego moje włosy, najprawdopodobniej moja krew. Gdy już otworzyłem oczy zobaczyłem jedną z sypialni w Instytucie. Leżałem na dużym łóżku a na szafce obok była karteczka z treścią: „NIE MASZ ŻADNEJ BRONI. ROZGOŚĆ SIĘ, PÓŹNIEJ PRZYJDĘ MÓJ KRÓLEWICZU.” i podpisem: „TWOJA KRÓLOWA”.
   Wstałem i pierwsze zacząłem szukać czegoś co mogło posłużyć za broń, niestety nie było nawet krzesła od którego mógłbym ułamać nogę.
   Następnie popatrzyłem przez okno, mógłbym wyskoczyć gdyby nie kraty, były tak gęste że nawet skrzat by się nie przecisnął. Westchnąłem wchodząc do łazienki, tu też nie było żadnej broni. Przekląłem wychodząc z pomieszczenia.
   Teraz na łóżku leżał normalny strój Nocnego Łowcy do polowań, skórzane spodnie, czarna koszulka i kurtka. I znowu kartka: „UMYJ I PRZEBIERZ SIĘ, MOI SŁUŻĄCY PO CIEBIE PRZYJDĄ.” i ten sam podpis co wcześniej.

[ Clary [

   Od zaginięcie Jace’a minął już prawie tydzień. Magnus przez cały czas miał masę roboty, szukał Jace’a i badał mnie. Mojego męża dalej nie dało się złapać ale przynajmniej czarownik dowiedział się co mi jest, ktoś rzucił na mnie czar.
   Teraz już nie mogę o własnych siłach wstawać z łóżka. Codziennie przychodzą do mnie różni czarownicy, przyjaciele Magnusa, ale nikt nie umie mi pomóc.
   Gdy dowiedziałam się o tym co przytrafiło się Iz… było ciężko ale czarnowłosa, w przeciwieństwie do mojego brata, nie załamała się. Teraz jest mi bardzo pomocna, opiekuje się mną i Ami.
   Gdy Isabelle kolejny raz przyniosła do mnie małą rozbrzmiał dzwonek do drzwi, wciąż się nie przyzwyczaiłam do tego że mamy służbę. Po chwili przyszła służąca.
- Panienki Aline i Helen chcą się widzieć z Clarissą. – oznajmiła.
- Przyprowadź je tutaj. – powiedziałam słabym głosem, służąca nie dosłyszała więc Izzy musiała powtórzyć.
- Niech tu przyjdą. – powiedziała a po chwili dodała: - Przynieś jeszcze jedną herbatę dla Clary.
   Skrzywiłam się na te słowa. Od momentu w którym Magnus powiedział że jakieś zioła mi pomogą Isabelle faszeruje mnie tymi herbatkami bez umiaru. Ja rozumiem że się o mnie martwi ale…
   Moje rozmyślenia przerwało otwarcie drzwi. Aline i Helen weszły niepewnie do pokoju. Blondynka miała włosy związane w kłosa i strój Nefilim. Natomiast Aline miała na sobie czarną bluzkę i ciemnozielone spodnie. Żadna z nich nie miała makijażu a wyrazy ich twarzy były ponure.
- Clary. – zaczęła czarnowłosa – Chciałybyśmy powiedzieć ci że pójdziemy szukać Jace’a. Za to co zrobiłaś dla Helen… - zasmuciła się jeszcze bardziej pewnie przypominając sobie chwile gdy blondynka była nieprzytomna.
- Dziękuje, to naprawdę znaczy dla mnie bardzo burzo. – uśmiechnęłam się blado – Jestem zmęczona. – powiedziałam do mojej parabatai podając jej Ami – Pilnuj jej a ja się zdrzemnę. – po jakimś czasie zapadłam w sen, już kolejny raz w tym dnu.

-------------------------------------
Smutno mi pisząc o tym jak Izzy straciła dzieci... Prawie się popłakałam ale tak musiało być.
Mam nadzieje ze mnie za to nie znienawidzicie.
Następny rozdział niestety dopiero w piątek.
Nie wiem co jeszcze napisać...
Do następnego!
Wika

wtorek, 11 sierpnia 2015

Rozdział 34

Przepraszam że wczoraj nie było rozdziału ale pomyliły mi się dni tygodnia! Wiem że to jest śmieszne ale to prawda! Często tak mam w wakacje.☺

Miłego czytania!

Rozdział 34
[ Clary [

   Na drugi dzień Jace już nie przyszedł, zamiast niego miały mnie zabrać do domu Lesli i Kamila. Przyszły po południu i wytłumaczyły że będziemy wracać w powozie z zaprzężonymi naszymi końmi. Incitatus i Porcellius to dwa wierne konie Herondalów. Są to jedyne bliźniaki wśród koni w świecie Nefilim, mają one swoje specjalne zdolności, mogą „rozmawiać” nawet gdy są bardzo daleko. Obydwa są czarne ale Incitatus, który jest aktualnie mój, jedno kopyto ma białe.
   Lesli zabrała moje rzeczy a Kami pomagała mi chodzić, jeszcze chwiałam się na nogach. Konie były już zaprzężone a woźnica pomagał wejść czarnowłosej do powozu. Dziewczyny usadowiły mnie na jednej z kanap. A same usiadły naprzeciwko.
   Widziałam że coś je gryzie po tym jak zerkają, to na siebie, to na mnie. W pewnym momęcie Lesli chciała się odezwać ale przerwała jej siostra:
- Pewnie jesteś zmęczona. – stwierdziła – Zaprowadzimy cię od razu do sypialni żebyś się położyła…
- Nie. – zaprotestowałam – Najpierw chcę zobaczyć co z Ami. – obydwie wyraźnie się spięły – Dziewczyny? Co się stało? – spytałam podejrzliwie. Lesli popatrzyła za okno a Kami na dłonie – Co się stało Ami?
- My… Nie… Nie możemy. – powiedziała stanowczo Kamila.
- Jak to „nie możecie”?! Do cholery! O co Ru chodzi?! – wrzasnęłam siadając prosto, chociaż sprawiało mi to trudność.
- Ami została porwana przez Ferie a Jace i inni poszli jej szukać. – nie wytrzymała Lesli i powiedziała mi prawdę. W mojej serce właśnie zostało wbitych milion małych kawałeczków szkła.

[ Jace [

   Szliśmy właśnie do siedziby Ferie, w poszukiwaniu mojego małego Aniołka. Czy byłem zdenerwowany? Oczywiście że tak!
   Po tym jak wróciłem od Clary spotkałem spanikowaną Kamilę która wszystko mi opowiedziała. W liście były tylko trzy słowa: „W DAWNEJ SIEDZIBIE” i podpis: „KRÓLOWA”.
   Matka Aline od razu zgodziła się wysłać z nami Kilku innych Nefilim więc teraz właśnie wchodzimy do Krainy pod wzgórzem.
- Jace! – z zamyślenia wyrwał mnie krzyk mojego parabatai – Może byś bardziej uważał?! – spytał z pretensją. Rzeczywiście wszyscy już zniknęli za głazem, zostałem tylko ja i Alec – Może nie powinieneś tam iść? – złapał mnie za ramię.
   Wyszarpnąłem się i pewnym krokiem wszedłem do środka. Rozejrzałem się, nikogo nie było. Za mną był już zamknięty właz… Chwila! Gdzie Alec?!
   Nagle poczułem uderzenie w głowę i zobaczyłem ciemność…

[ Alec [

   Przeszedłem pod głazem zostawiając Jace’a samego. Chyba sobie poradzi. Wprawdzie od wczoraj był lekko roztrzepany i ciągle tkwił w swoich myślach ale teraz na pewno się skoncentruje.
   Szedłem za innymi. W końcu doszliśmy do jakiegoś dziwnego pokoju. Były tu tylko meble z bluszczu a ściany były nim całe porośnięte.
- Gdzie my jesteśmy? – szepnąłem Markusa.
- Nie wiem, nigdy o czymś takim nie słyszałam. – przyznał.
- Może to sekretna komnata? – wtrącił jeden z nieznanych mi Nefilim.
- Co? – zapytałem zaskoczony.
- Istnieje legę da że jest tutaj sekretna komnata Królowej, może do niej wchodzić tylko ten który zostanie zaproszony przez Królową. – wytłumaczył.
- To może być pułapka. – zdenerwowany podbiegłem do Matki i przekazałem jej to.
- Musimy zarządzić odwrót! – krzyknęła.
- Co z moją siostrzenicą?! – krzyknął zdenerwowany Markus.
   Jak na zawołanie usłyszeliśmy płacz dziecka, nie byle jakiego. Markus poszedł szybkim krokiem do ściany z bluszczu i zamachnął się mieczem. Zielsko opadło ukazując zwykły pokój dla dziecka. Markus podszedł do kołyski i wyjął niemowlę, pokazałem żeby podał je Maryse. Usłyszałem ciche pochlipywanie, obróciłem się w tamtą stronę i zobaczyłem małą dziewczynkę. Ostrożnie do niej podszedłem, w moją twarz buchnął żar. Dziewczyna podniosła na mnie wzrok, nasze oczy się skrzyżowały. Nie mogła mieć więcej niż osiem lat.
- Kim jesteś? – zapytałem.
- Cz… czarownicą. – zająknęła się.
- Dlaczego tu siedzisz?
- Królowa mnie wychowuje i teraz kazała mi się zając tą małą. – popatrzyłam zdziwiony na innych – Nic jej nie zrobiłam! – krzyknęła kiedy wróciłem do niej spojrzeniem.
- Spokojnie. – wyciągnąłem w jej stronę ręce – Chce cię z tond zabrać, ok.? – pokiwała głową – Jestem Alec. – dodałem z małym uśmiechem kiedy wstała i podeszła do mnie, zaufała mi.
- Ewa. – przedstawiła się łapiąc mnie za rękę.

[ Isabelle [

   Lesli przybiegła do mnie przestraszona i zaczęła chaotycznie mówić że coś się stało, tylko nie zrozumiałam co.
- Możesz powiedzieć co się stało?! – wrzasnęłam przerywając jej monolog, nie przejęła się tym że podniosłam na nią głos.
- Clary zemdlała jak dowiedziała się że Ami jest porwana! – krzyknęła.

[

   Siedziałam przy rudowłosej już którąś godzinę, jeszcze się nie obudziła. Usłyszałam skrzypnięcie drzwi, do pokoju weszła Sophie.
- Może by już panienka poszła spać? – zaproponowała, uporczywie pokręciłam głową. Służąca westchnęła i wyszła. Po chwili drzwi znów się otworzyły.
- Mówiłam ci że… - przerwał mi ból w brzuchu. Ostatnie co widziałam przed ciemnością to twarz Meliorna i to jak szepcze coś nad Clary.

---------------------------------------------

No i jeszcze raz przepraszam!
Może jeszcze dzisiaj wyrobie się z jeszcze jednym rozdziałem... ale jakby nie to jutro będzie na pewno.
No to chyba już wszystko, do następnego!
Wika

czwartek, 6 sierpnia 2015

Rozdział 33

Przepraszam że tak późno ale jakoś tak wyszło. Mam nadzieje że się spodoba.

Miłego czytania!

Rozdział 33
[ Jace [

   Clary poprosiła mnie żebym zaczekał przed Basilias, posłuchałem. Siedziałem na schodach i czekałem. Z nudów postanowiłem pooglądać broń na wystawie sklepu niedaleko. Po chwili wróciłem w to samo miejsce z nowym kompletem sztyletów.
   Spojrzałem na zegarek, rudowłosej nie było już godzinę. Już dawno powinna wyjść! Może coś się…
   Moje rozmyślenia przerwały Aline i Helen wychodzące z budynku. Płakały w swoich ramionach ale były to łzy szczęścia ponieważ każda miała na twarzy wielki uśmiech. Skoro Helen tu jest to…
- Gdzie jest Clary? – zapytałem znajdując się przy nich.
   Wzdrygnęły się przestraszone ale po chwili spojrzały na siebie a później na mnie. Już chciałem ponowić pytanie kiedy odezwała się czarnowłosa:
- Zajmują się nią bracia. – powiedziała ocierając policzki z zaschniętych łez.
- Co się stało? – zapytałem przerażony.
- Uzdrowiła mnie, rozmawiałyśmy… a ona… nagle… - wychlipała Helen.
- Zemdlała, Jace. – Aline starała się mnie uspokoić, na nic.
- Muszę ją zobaczyć! – krzyknąłem kierując się do Basilias, Aline zatrzymała mnie kładąc mi rękę na ramieniu.
- Już się ocknęła, Bracia tylko ją badają… - reszty nie usłyszałem bo wszedłem do budynku.

[

- Gdzie jest moja żona? – było pierwszym pytaniem gdy wpadłem na któregoś z braci.
   Brat Enoch, bo to właśnie na niego wpadłem, popatrzył na mnie dziwnie i pokazał żebym poszedł za nim. Posłusznie podążyłem za nim krętymi korytarzami.
   Oprócz kilku lekko rannych Nefilim nie było żadnych innych pacjentów.
   Wreszcie zatrzymaliśmy się pod biało-szarymi drzwiami i Cichy Brat wpuścił mnie do środka. Sam jednak został na korytarzu
   Clary leżała na łóżku koło najbliżej okna. Jej loki były rozrzucone po poduszce ale kilka kosmyków opadło jej na zamknięte oczy.
- Clary… - wyszeptałem podchodząc.
   Złapałem ją za rękę i przysiadłem na krańcu łóżka. Jej skóra nie była, jak zwykle, jedwabista, teraz była szorstka i nieprzyjemna. Odgarnąłem jej włosy z twarzy i uśmiechnąłem się gdy poczułem jak zaciska rękę na mojej dłoni. Pogłaskałem jej kłykcie dając znać o swojej obecności. Lekko poruszyła całym ciałem i otworzyła oczy. Ale coś mi tu nie pasowało…
   Jej szmaragdowe oczy zawsze miały ten błysk… Teraz już nie. Musiała się naprawdę źle czuć.
- Jace? – spytała niepewnie, jakbym zaraz miał zniknąć.
- Kochanie… - nie wiedziałem co powiedzieć.
- Jesteś tu. – uśmiechnęła się blado, mówiła z trudem.
- Cii. – przytuliłem jej dłoń do policzka i westchnąłem.
- Chcę mi się spać. – wymamrotała przewracając się na drugi bok.
   Po chwili spała nie wypuszczając mojej ręki z uścisku.

[

   Po jakimś czasie wyszedłem z pokoju w poszukiwania Brata Enocha. Gdy go znalazłem rozmawiał z inny Cichym Bratem. Po chwili odwrócił się do mnie a ten drugi odszedł łopocząc pergaminową peleryną.
- Tak, Johnatanie? – rozległ się głos Enocha w mojej głowie
- Ugh! – zirytowałem się – Ile razy mam powtarzać że jestem Jace?
- Dobrze, więc o co chodzi?
- Przyszedłem spytać co jest Clary?
- Jest przemęczona. – zaczął wyjaśniać – Niedawno dokonała cudu z tym nowym znakiem. To wyciągnęło z niej siły. – zakończył.
- Co mam teraz zrobić? – zapytałem z obawą.
- Clarissa musi teraz dużo odpoczywać i nie może się denerwować.

[ Kamila [

- Gdzie Jace i Clary? – zapytała mnie Lesli.
- Poszli do Helen. – odpowiedziałam lakonicznie. Wprawdzie poszli do Basilias z powodu Helen, ale Clary chce dokonać cudu i sama się martwiłam że coś będzie nie tak.
- Dasz mi soku? – siedziałyśmy na kocu w ogrodzie między drzewami. Ja czytałam jakąś książkę a Lesli zajadała się przysmakami przygotowanymi przez naszą kucharkę. Sybilla jest naprawdę fajna, czego nie mogę powiedzieć o reszcie, i potrafi przysadzić mój ulubiony krem z owoców. Spełniłam prośbę Lesli i wróciłam do lektury.
- A kiedy wrócą? – znów przerwała mi czytanie.
- Powinni być już dawno. – odpowiadam ale dopiero po chwili dociera do mnie znaczenie tych słów. Lekko zaniepokojona mówię: - Idziemy do kuchni bo tu robi się zimno.

[

   Po jakimś czasie (to znaczy: po przeczytaniu całej książki) postanowiłam sprawdzić co u mojej bratanicy. Weszłam do jej pokoju i porządnie się zdziwiłam. W łóżeczku Ami, zamiast niej samej, była tylko koperta zaadresowana do mojego brata. Z tego wszystkiego wiedziałam jedno:
   Ami została porwana.


------------------------------------------
No i jak się podoba?
Niestety następny rozdział będzie dopiero w poniedziałek.
Co ja tu jeszcze mogę napisać?
Chyba wszystko... Jakby co to piszcie!
Wika

środa, 5 sierpnia 2015

Rozdział 32

Jeśli nie czytałeś/aś rozdziału 31 (który był dodany kilka minut temu) to radzę go przeczytać! Znajdziesz go >>TUTAJ<<.

Miłego czytania!

Rozdział 32
[ Clary [

- Co to ma znaczyć?! – krzyczałam szeptem żeby nie obudzić córki.
- To są słu… - zaczął ale przerwałam mu coraz bardziej nabuzowana.
- Wiem że to są służący ale dlaczego w naszym domu?! – Jace włożył Ami do łóżeczka.
- Przecież nie będziemy tego wszystkiego robić! – też się zdenerwował.
- Ale… - no i zabrakło im argumentów, miał racje.
- I co? Zgodzisz się? – niechętnie kiwnęłam głową.
- Ale do sypialni mają nie wchodzić! – zawołałam za nim kiedy wychodził z pokoju, usłyszałam już tylko śmiech.

[

   Po paru godzinach postanowiłam pójść do biblioteki. Było tam wiele ksiąg, zarówno o Demonach jak i literatury. Wybrałam którąś z książek o sztukach walki i zaczęłam ją przeglądać.
   Po chwili drzwi otworzyły się i weszła przez nie młoda dziewczyna. Włosy miała skryte pod czepkiem a jej szare oczy spoglądały na mnie z zaciekawieniem.
- Pani. – lekko dygnęła na co podniosłam jedną brew zirytowana – Przyszła Aline Panhallow, chciała się z panią spotkać.
- Dobrze, zaprowadzisz mnie do niej? – spytałam wstając, służąca kiwnęła głową i przepuściła mnie w drzwiach – Jak masz na imię? – zapytałam kiedy przechodziłyśmy którymś, z kolei, korytarzem.
- Sophie, pani. – odpowiedziała cicho, nieśmiało.
- Mów mi Clary. – uśmiechnęłam się.
- Dobrze…
- I przekaż innym żeby także mówili do mnie po imieniu. – wtrąciłam zanim weszłyśmy do salonu.
   Na jednym z foteli siedziała Aline. Jej skóra wyraźnie poszarzała, miała zapadnięte policzki, zaczerwienione i podkrążone oczy. Podsumowując, wyglądała jak siedem nieszczęść.
- To ja już pójdę. – Sophie wymknęła się a ja podeszłam do czarnowłosej.
- Co się stało? – zapytałam łagodnie klękają koło niej.
- Helen… - załkała – Nic nie pomaga. – powiedziała roztrzęsionym głosem – Cisi Bracia mówią że jest w stanie zawieszenia, czy coś. Nikt nie umie jej pomóc. – wybuchła płaczem. Przytuliłam ją głaszcząc po plecach.
- Ale… Nie rozumiem… Dlaczego przyszłaś do mnie? – wymamrotałam.
- Tylko ty możesz pomóc. – powiedziała.
- Dalej nie rozumiem… Jak? – zmarszczyłam brwi i odsunęłam się do niej, w jej oczach zobaczyłam ogromną nadzieje.
- Umiesz tworzyć nowe runy, tak? – kiwnęłam niepewnie głową – Wystarczy że stworzysz następną, taką która pomoże Helen! – pisnęła.
- Ale… Nie wiem czy mi się uda.

[ Kamila [

   Już od tygodnia Clary przesiaduje albo w bibliotece, albo w pokoju Ami, albo w sypialni. Wszyscy wiedzą jak bardzo zawsze się martwi innymi ale to już lekka przesada! Dzień i noc przesiaduje nad szkicownikiem, mało mówi, mało je. Jedyne co jest ją w stanie od tego oderwać to Ami albo Izzy.
   Tak, Iz była u nas kilka razy wraz z bratem. Po tym jak wyszła Clary znów popadła w ten dziwny stan…
- Mam!! – krzyk radości rozniósł się po całej rezydencji.
- Co się stało? – zapytała siedzącego obok Jace’a.
- Nie wiem, może pójdę sprawdzić. – wstał i już miał wychodzić kiedy wpadła na niego Clary.
- Muszę iść do Basilias. – powiedziała.
- Co? Po co?  - zapytał mój brat.
- Żeby uratować Helen!

[ Clary [

   Jeden z Cichych Braci zaprowadził mnie do Sali w której leżała blondynka. Miała sine usta, jej skóra była biała jak papier a oczy zamknięte. Była ubrana w białą koszulkę nocną. Wiedziałam skąd ten kolor ale nie przejęłam się.
   Na krzesełku koło jej łóżka siedziała Aline, spała oparta o łóżko. Podeszłam do niej i dotknęłam jej ramienia. Wymamrotała coś pod nosem ale nie obudziła się.
- Musisz wyjść. – szepnęłam.
- Mówiłam że będę przez cały czas przy niej. – wymamrotała – Nie zostawi jej.
- Ale ja muszę byś z nią sama. – powiedziałam dobitnie.
- Clary?! – wykrzyknęła już kąp letnie rozbudzona rzuciła mi się na szyję – Tak się cieszę że jesteś! Znalazłaś coś? – spytała z nadzieją.
- Chyba tak ale niczego nie obiecuje. – ostrzegłam – Musisz wyjść. – posłuchała a ja zabrałam się do roboty.

------------------------------------------
I jak myślicie? Uda się uratować Helen?
No chyba już wszystko napisałam pod poprzednim rozdziałem.
Ps. Znacie jakieś blogi o Akademii Wampirów? Jeśli tak to napiszcie link w komentarzu!
Wika