poniedziałek, 16 marca 2015

Rozdział 17

No i mam następny rozdział! Życze miłej lektury! :-)

Rozdział 17
Isabell

- C… co? – byłam przerażona, smutna i wściekła, wściekła na samą siebie za to że nie mogę nic zrobić. Jak to możliwe? Przecież my mamy runy! Jeszcze żaden Nefilim nie umarł na choroby przyziemnych!! – Wyleczysz go z tego?
- Tak. Będę musiał zrobić wywar. – mówił to ze spokojem co mnie jeszcze bardziej rozzłościło.
- Ale jak? Dlaczego? Przecież my nie chorujemy na takie choroby. – odezwał się Jace.
- Ale on nie tylko jest Nocnym Łowcom. Jest w połowie wilkołakiem.
   Po tych słowach Adam zesztywniał i wpatrywał się w czarownika.
- Będę już szedł. – powiedział i zaczął się odwracać ale złapałam go za ramie.
- Wracasz z nami do Instytutu. Jesteś wilkołakiem i kiedyś byłeś zaręczony z Marys, tak?
- Tak. – odpowiedział słabo a oczy Magnusa zalśniły.
- No to mamy rozwiązanie. Dobra, wy przejdziecie przez bramę do Instytutu a ja zajmę się wywarem.
- Clary, spakuj się, przyjdę po ciebie później. – popatrzeliśmy na nią. Leżała zwinięta w kłębek i smacznie spała. Uśmiechnęłam się na ten widok.
- Ja się zajmę jej rzeczami a ty ją zabierz i nie budź. Była wyczerpana. – powiedział Magnus i zaczął tworzyć bramę. Jace wziął Clary na ręce i wszedł w portal a ja tuż za nim, ciągnąc Adama.

[
Marys

   Byłam w gabinecie kiedy usłyszałam huk dochodzący z kuchni. Szybko tam pobiegłam i zobaczyłam Jace’a niosącego Clary a za nim Isabell ciągnącą jakiegoś mężczyznę. Podbiegłam do mojego syna.
- Co się stało? – zapytałam na co on westchnął.
- Najpierw się rozstaliśmy, Clary się wyprowadziła do Magnusa i Aleca. Potem się pogodziliśmy.
- Ale co jej jest? – dopytywałam się ale nie mogłam oderwać oczu od mężczyzny.
- Nic, tylko śpi. A czy mogę zanieść ją do łóżka?
- Tak, tak idź. – mruknęłam dalej wpatrując się w te ciemno brązowe oczy. Ja je znam – Kto to jest?
- Nie poznajesz mamo. Przecież byliście narzeczonymi, miałaś z nim córkę a teraz dowiedziałam się że Alec jest jego synem! Musisz go pamiętać!! – krzyczała Isabell.
- Nie odzywaj się tak do matki. – zrugał ją gość. To ten sam głos który kiedyś słyszałam codziennie. Stąd znam te oczy? Ale to nie możliwe. On nie mógł wrócić.
- Adam. – szepnęłam i wpadłam w jego ramiona. Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. Łzy szczęścia. Wrócił!

Isabell

   Mama rzuciła mu się w ramiona a on ją przygarnął do siebie.
- Zostawiłeś mnie! Jak mogłeś?! – zapytała odsuwając się od niego.
- Ja cię nigdy nie chciałem zostawiać, ale gdy wróciłem miałaś dziecko i chłopaka. Byłaś szczęśliwa. Chciałem dać ci spokój! – mówił coraz głośniej.
- Ale to było twoje dziecko! Nie miałam chłopaka. Miałam tylko Roberta który w tamtych czasach po prostu chciał mi pomóc. A co innego mogłam zrobić? Byłam samotna i do tego spodziewałam się dziecka! On mi tylko pomagał, nie byliśmy razem! – ostatnie wykrzyczała i wybuchła płaczem.
   Nie mogłam tego słuchać, wyszłam. Po drodze zajrzałam jeszcze do „państwa zakochanych”. Smacznie spali, Clary wtulona w Jace’a a on ją obejmujący. Tak słodko.
   Po chwili wpatrywania się w nich poszłam do swojej sypialni. Umyłam się, przebrałam i położyłam spać. Długo nie czekałam, po chwili wpadłam w objęcia Morfeusza…

-----------------------------------------
Mam nadzieje że się spodobało.
Jeszcze raz bardzo wam dziękuje że czytacie moje beznadziejne opowiadanie.
Wika

4 komentarze:

  1. Sie dzieje :D Rozdział suuper i czekam naa neexta ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. No tego to się nie spodziewałam, Alec pół wilkołakiem. Rozdział jest cudowny, czekam co będzie dalej

    OdpowiedzUsuń
  3. Zostałaś nominowana do Liebster Blog Award !! Wiecej info u mnie ;3 http://wszystkokiedysupada.blogspot.com/2015/03/liebster-blog-award.html#comment-form

    OdpowiedzUsuń
  4. O ja tego się nie da opisać ałowami. WOW!!!

    OdpowiedzUsuń