czwartek, 30 kwietnia 2015

Rozdział 48

Mam ostatni rozdział z tej księgi! Dziwnie się czuje kończąc tą część opowiadania, nie wiem dlaczego ale tak mi smutno. Jakbym kończyła czytać jakąś świetną książkę, wy też tak mieliście jak zamykaliście część opowiadania lub cały blog?
Miłego czytania!

Rozdział 48
[Isabelle [

   Wbiegliśmy do Sali Anioła, mama dała mi Amandę i kazała zejść do lochów. Podobno tam jest najbezpieczniej. Weszłam do celi w której wcześniej spała Clary i położyłam małą do łóżeczka.
- Jace! I tak tam pójdę!! – usłyszała krzyki Clary – To ja powinnam ją zabić! Nie rozumiesz! Pozwól mi tam iść!
- Zostajesz tutaj! Nie pozwolę żeby nasza córka została bez matki! – krzyknął Jace. Później słyszałam szczęk metalu i krzyk Clary – Tutaj będziesz bezpieczna. Proszę nie uciekaj. – powiedział Jace i usłyszałam kroki. Wyszłam z celi.
- Izzy! – zawołała mnie Clary. Była zamknięta w celi obok – Izzy, uwolnij mnie. – poprosiła.
- Jace ma racje, powinnaś tu zostać. – powiedziałam podchodząc do niej – Nie uwolnię cię.
- Izzy… - dalej już nie słuchałam, wróciłam do Ami i patrzyłam jak słodko śpi. Po pięciu minutach usłyszałam syczenie, przestraszona wyjrzałam. W kracie obok była wypalona wielka dziura, dopiero po chwili uświadomiłam sobie że za tą kratą powinna być Clary.
- Co ona zrobiła? – szepnęłam do siebie.

[ Clary [

   Wybiegłam z celi i popędziłam schodami na górę, niektórzy się na mnie dziwnie patrzyli. Dobrze że miałam broń bo niemiałam gdzie się zaopatrzyć. Wybiegłam z Sali i zobaczyłam Nefilim ustawionych w równiutkim szeregu, odszukałam wzrokiem bardzo dobrze mi znaną złotą czuprynę. Jace stał koło Aleca i Markusa, z przodu stał Magnus i paru innych czarowników mruczących pod nosem jakieś słowa, Maryse i Adam stali przed moim mężem a Luke był na końcu razem ze swoim stadem.
   Nałożyłam kaptur na głowę żeby nikt mnie nie rozpoznał i zaczęłam przeciskać się do przyjaciół. Niektórzy patrzyli na mnie jak na wariatkę ale inni ustępowali mi miejsca z wyrazem szacunku na twarzach. Gdy dotarłam do Jace’a złapałam go za rękę i mocno ścisnęłam, popatrzył na mnie zdziwiony, nie wiedział kim jestem. Uśmiechnęłam się i puściłam jego dłoń, chciałam już odejść ale złapał za mój kaptur i zdjął go z mojej głowy.
- Co ty tu robisz? – syknął Alec wpatrując się we mnie groźnie, nie odpowiedziałam.
   Znowu zaczęłam przeciskać się przez tłum, szłam do przodu. Przechodziłam koło młodych i starych, zamężnych i wolnych, nie jestem pewna, kto był kim, ale jedno wiem na pewno.
   Każdy boi się śmierci.
   Przepchnęłam się na sam początek i zobaczyłam na wzgórzu całą armie demonów, niektóre były znane a innych nie było w książkach. Zaklęłam cicho.
   Obnażyłam Hesperosa i przyglądałam się gwiazdom na nim wyrytym. Zabiłam nim brata, oby teraz mnie nie zawiódł. Po moim policzku spłynęła jedna łza kiedy całowałam klingę, na szczęście. Taki był zwyczaj Nocnych Łowców kiedy wiedzieli że najprawdopodobniej nie wrócą z bitwy. Kilka osób popatrzyło na mnie z przerażeniem, w tym czarownik. Podeszłam do niego z obnażonym mieczem, teraz patrzył na mnie cały pierwszy rząd.
- Nie daj ich skrzywdzić, proszę. – oszołomiony Magnus skinął głową – Przekaż Jace’owi że zawsze go kochałam. – odwróciłam się i pobiegłam w stronę wzgórza.
   Usłyszałam za sobą kroki, przez tłum przedzierał się mój mąż ze swoim parabatai i moim bratem.
- Clary! Wracaj natychmiast! – krzyknął Markus.
- Nie mogę, przepraszam. – powiedziałam i oddzieliłam nas ścianą wody – Przekażcie Izzy że była najlepszą parabatai jaką można mieć. – dodałam i razem z wiatrem pognałam na wzgórze.
   Demony ruszyły w stronę Łowców, stanęłam przed nimi i wrzasnęłam:
- Stop!!! – wszyscy zatrzymali się i popatrzyli na mnie zdziwieni – Będę walczyć z waszą panią!
- Nie masz prawa! – warknął jakiś eidolon.
- Mam wszelkie prawo! – krzyknęłam w stronę największego tłumu – Jestem Clarissa Adele Morgenstern! Jeśli wasza pani chce się zemścić za śmierć mojego brata, Johnatana, to proszę! Może wyjść i ze mną walczyć! Ale nie pozwolę żeby zabijała innych Nefilim z tego powodu!
- Dobrze!! – usłyszałam potężny krzyk z końca tłumu – Będziemy walczyć!
   Nagle przede mną zmaterializowała się kobieta, Lilith. Wyjęłam Hesperosa i stanęłam przygotowana na atak.
- Nie przepuścić nikogo! – krzyknęła do swoich poddanych, otoczyli nas.
   Pierwsza rzuciłam się do ataku, uskoczyła w bok. Nagle poczułam na ramieniu pieczenie, zrozumiałam że Lilith używa swojego niewidzialnego bicza. Czułam jak ciepła ciecz spływa z mojego ramienia i wsiąka w bluzkę.
   Cofnęłam się dwa kroki, moja przeciwniczka się zamachnęła i niewidzialny bicz owinął się wokół mojego miecza. Szarpnęła ale utrzymałam miecz, szarpnęła jeszcze raz, mocniej. Hesperos  wypadł mi z ręki i upadł jakieś dwa metry ode mnie. Spróbowałam do niego podbiec ale bat demonicy złapał moją kostkę i przewróciłam się. Podczołgałam się jeszcze kawałek i obróciłam się na plecy. Demonica stanęła nade mną i zamachnęła się batem.
   W ostatniej chwili zasłoniłam się mieczem, bat musnął mój policzek i zaczepił o ostrze. Uśmiechnęłabym się ale rana na policzku paliła niemiłosiernie, zerwałam się i rzuciłam sztyletem w przeciwniczkę. Zdezorientowana Lilith nie zdążyła uskoczyć i sztylet wbił jej się w obojczyk, krzyknęła z bólu.
- Pożałujesz. – syknęła rzucając się na mnie z pazurami.
   Zamachnęłam się Hesperosem i wbiłam jej go prosto w serce, teraz zauważyłam że moje dłonie są pełne niebiańskiego ognia. Postarałam się nad nim zapanować i pchnąć go w stronę przeciwniczki, udało się. Lilith osunęła się na kolana i spojrzała mi w oczy.
- Przepraszam. – nie spodziewałam się usłyszeć tego słowa z ust demona. Zrobiło mi się jej żal, wyjęłam miecz z jej ciała.
   Po chwili zaczęła się kurczyć i znikać, ostatnie co zobaczyłam przed jej zniknięciem to piękne, czekoladowe oczy.
   Chciałam zrobić krok ale kolana się pode mną ugięły, upadłam. Wiedziałam że to już koniec, przytuliłam Hesperosa do piersi jak małe dziecko i zamknęłam oczy.
   Nie trzeba czekać…
   To już koniec…
   Nie ma już nic...
------------------------------------
To już ostatni rozdział! Jeszcze tyko epilog i koniec księgi I.
Mam nadzieje że wam się spodobał!
Mam już pomysł na epilog więc (jeśli napiszę) to mam wstawić go dzisiaj?
Ps. Naprawdę dziękuje że zrozumieliście moją baaaardzo długą przerwę w pisaniu!
Wika

5 komentarzy:

  1. Tak, proszę wstaw go dzisiaj!!! :P
    Czytam Twojego od samego początku jest cudowny!!! :D
    Uwielbiam Ciebie i Twojego bloga!!!
    Pozdro, Iza! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział nieziemski. Clary nie może zginąć! Rozumiemy się? Mam ogromną nadzieję, że epilog pojawi się jeszcze dziś.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudo! *.*
    czekam na epilog który mam nadzieje będzie dzisiaj :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział BRAK SŁÓW!!!! Wstaw proszę EPILOG!!!!!
    A co do tego smutku z powodu kończenia pierwszej księgi to znam ten ból :( Sama się czułam przygnębiona i smutna, kiedy kończyłam swojego pierwszego bloga. Chciało mi się aż płakać, kiedy przeglądałam ile miałam miłych komentarzy, ile rozdziałów napisałam i jak bardzo się mój styl pisania zmienił przez ten czas :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oczywiście wstawiając go dzisiaj, a najlepiej już teraz:D czekam na epilogana;)

    OdpowiedzUsuń