piątek, 24 kwietnia 2015

Rozdział 42

Rozdział jest krótki ale już wcześniej pisałam że rozdziały będą się różnić długością.
Miłego czytania!

Rozdział 42
[ Clary [

   Od „śmierci” Kamili minęły dwa miesiące, wszyscy bardzo się cieszyliśmy. Nawet Marys postanowiła wydać uroczystą kolacje dla mieszkańców Instytutu, dlatego że ostatecznie rozwiodła się z Robertem i z powodu Kamili. Cieszyłam się razem z nimi, mieliśmy jeszcze jeden powód, Jace przestał być wilkołakiem. Z tego ostatniego byłam najbardziej zadowolona. Bardzo długo rozmawialiśmy i bawiliśmy się.

   Na drugi dzień pani Konsul przysłała ognistą wiadomość, napisane było że demony oszalały i atakują Instytuty. Na razie zaatakowały pięć, wszyscy Nefilim z tych Instytutów zostali przeniesieni do Idrisu. Na szczęście niebyło ofiar śmiertelnych, tylko rany. Konsul przekazała nam, że jeśli ataki będą się powtarzać to wszyscy zostają przeniesieni, nawet stado Lucka, które teraz współpracuje z Nefilim.

   Alec i Magnus wyjechali do innego Instytutu, piszą i dzwonią co jakiś czas. Wiemy że u nich wszystko w porządku. W ostatnim liście napisali że myślą o adoptowaniu dziecka, odpisaliśmy że to świetny pomysł.

   Byłam szczęśliwa bo za parę dni moja córeczka ma pojawić się na świecie. Wszyscy bardzo o mnie dbają, czuję się coraz gorzej ale nikomu o tym nie wspominam, gdybym powiedziała to zaraz zaczęliby traktować mnie jak…

- Clary? – moje rozmyślenia przerwała Isabell, siedziała koło mnie na kanapie i przeglądała gazetkę sklepu z ubrankami dla dzieci. Popatrzyła na mnie – Musisz się skupić! Wybieramy ubranka dla Amandy a ty nie umiesz się skoncentrować! Za niedługo będziesz rodzić! – wróciła do czytania.
- Pójdę się położyć. – powiedziałam wstając. Wyszłam z biblioteki i poszłam do pokoju, Isabell go trochę przerobiła. Teraz pod oknem stała dziecięca kołyska i wszędzie były różne zabawki, moim zdaniem jeszcze były niepotrzebne.
   Położyłam się i po chwili wpadłam w objęcie Morfeusza…

[

   Byłam na placu w Szklanym Mieście, naprzeciwko mnie była studnia. Podeszłam bliżej i usłyszałam dziwny głos:
- Choć do mnie. Choć, Clarisso. – głos był przyciągający i zarazem straszny, wiedziałam że jak za nim pójdę to stanie się coś złego. Podeszłam jeszcze bliżej – Choć. Choć bliżej, chce cię widzieć. – stanęłam tuż przy murku, zajrzałam do studni ale nic nie zobaczyłam. Nagle jakaś ręka złapała mnie za szyję i wciągnęła do studni.

[

   Obudziłam się siadając, koszulka lepiła mi się do pleców. Wstałam i poszłam pod prysznic, ubrałam się. Usiadłam na brzegu łóżka, zaczęłam głaskać brzuch i szeptać:
- Nie mogę się doczekać aż przyjdziesz na świat, choć wiem że będziesz w dużym niebezpieczeństwie. Zdołamy cię ochronić… - przerwało mi pukanie do drzwi – Proszę!
- Musimy przenieść się do Idrisu. – powiedział Jace wchodząc do pokoju.
- Co? – zapytałam zszokowana – Kiedy? Jak? Po co? Dlaczego? – zasypałam go gradem pytań.
- Spokojnie. – usiadł koło mnie i objął ramieniem – Już piętnaście Instytutów zostało doszczętnie zniszczonych, wszyscy Nocni Łowcy przeżyli ale niektórzy są ranni. Wszyscy mamy przenieść się do domów w Idrisie.
- Gdzie zamieszkamy? – zapytałam.
- W posiadłości Herondal’ów. – odpowiedział spokojnie Jace.
- Kiedy wyjeżdżamy?
- Jutro rano, dzisiaj musimy się spakować.
- Dobrze. – powiedziałam wstając – Przyniesiesz mi walizki?
- Zaraz wracam. – powiedział wychodząc. Po dwóch godzinach wszystko było już spakowane, usiadłam przy biurku i zaczęłam rysować – Choć spać. – jęknął Jace.
- Dobra. – zamknęłam szkicownik i wstałam – Od kiedy nie możesz beze mnie zasnąć? – zapytałam kładąc się.
- Od kiedy cię poznałem. – wyszeptał w moje włosy – Dobranoc. – pocałował mnie w czubek głowy.
- Dobranoc. – odszepnęłam i po chwili zasnęłam…

[

   Byłam na polanie razem z Jace’em i naszą córeczką. Siedzieliśmy na kocu i przyglądaliśmy się motylom dookoła. Nagle koło mnie pojawił się Jonathan, przestraszona wstałam i przycisnęłam Ami mocniej do siebie.
- Siostro, chce przeprosić. – powiedział wyciągając ręce. Gdzie się podział Jace?
- To nie wystarczy. – powiedziałam patrząc mu w oczy. Powinny byś czarne ale… niały kolor soczystej zieleni!
- Uważaj na siebie. – wyszeptał i zniknął. Zaczął wiać porywisty wiatr i po chwili wszystko wróciło do normy. Jace siedział na kocu i coś opowiadał a ja kurczowo trzymałam Ami na rękach.
--------------------------------------------
Niestety nie będzie jutro rozdziału! Mam nadzieje że ten się spodobał!
Jeśli macie do polecenia jakieś blogi o Akademii Wampirów to napiszcie w komentarzach, proszę!
Ps. Możliwe że już w niedziele będzie nowy rozdział na drugim blogu!
Wika

4 komentarze:

  1. Rozdział super. Nie mogę się doczekać Amandy. Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super!!!! Wszystko pięknie :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział, mam nadzieję, że w następnym na świecie pojawi się Amanda *-*

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny :3 Niestety nie znam żadnego takiego bloga. Dodaj szybciutko. Czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń