Niestety jutro nie będzie rozdziału!
Miłego czytania!
Rozdział
38
[ Jocelyn [
Po tym jak wszyscy
się uspokoili a Luck posprzątał rozlaną przez Markusa herbatę, Clary zaczęła
się bawić z Marcelem a Jace bacznie im się przyglądał. Uśmiechnęłam się, kiedy
zobaczyłam jak Isabell wtula się w Markusa, przyniosłam ciasto i kawę.
- Gratuluje zaręczyn! – powiedziałam siadając.
- Dziękujemy. – powiedziała Isabell.
- Wiecie kiedy ślub? – zapytał zaciekawiony Luck.
- Chcieliśmy się trochę wstrzymać. – wytłumaczył Markus.
- Ach, to dobrze że się nie spieszycie. – powiedziałam.
- Gdzie mogę położyć Marcelka? – zapytała Clary,
rzeczywiście mój synek zaczął przysypiać.
- Ma kołyskę w sypialni. – powiedziałam z uśmiechem.
- Zaniosę go. – powiedział Jace i odebrał od Clary Marcela.
Uśmiechnęła się i wyszła za nim.
- Oni zawsze będą w siebie ślepo zapatrzeni. – stwierdziłam
z lekkim uśmiechem.
[ Clary [
Wyszliśmy i
poszliśmy do sypialni, Jace stanął z Marcelem nad kołyską i bawił się z nim.
Uśmiechnęłam się na ten widok.
- Będziesz wspaniałym ojcem. – westchnęłam i podeszłam
bliżej - Daj mi go na chwilę. – powiedziałam wyciągając ręce.
- Nie. – powiedział krótko i włożył małego do kołyski.
- Dlaczego? – spytałam zdziwiona.
- Nie powinnaś dźwigać, może ci się coś stać. – powiedział.
- Chyba sobie żarty robisz. – warknęłam wściekle.
- Wcale nie. – powiedział poważnie, co mnie jeszcze bardziej
rozwścieczyło.
- Co ty sobie wyobrażasz?! – krzyknęłam na niego – Przestań
mnie tak traktować!
- Jak? – on też się wściekł.
- Tak… Tak… Ugh! – byłam już bardzo wściekła. Odwróciłam się
napięcie i wyszłam z pokoju, pobiegł za mną.
- Clary… - zaczął gdy weszliśmy do salonu.
- Przestań. Nie tylko ty się boisz, czasami jestem
przerażona! Ale uspokajam się i idę dalej, ty nie. Czasami tak na mnie
naskakujesz, że mam ochotę cię uderzyć, potem tłumaczysz, że to przez to, że
się martwisz. Powiedz prawdę, powiedz, że mnie już nie kochasz. – ostatnie
zdanie wyszeptałam a łzy pociekły po moich policzkach.
- Jak mogłaś coś takiego pomyśleć?! – krzyknął wściekły.
- Właśnie, dlatego. – mruknęłam i wyszłam trzaskając
drzwiami.
[ Jocelyn [
Wiedziałam o co
chodzi mojej córce, jest traktowana jak porcelanowa lalka. Przez wszystkich a w
szczególności Jace’a, szkoda mi jej.
- C… co? – zapytał Jace gdy drzwi się zatrzasnęły. Oparł się
ścianę i ukrył twarz w dłoniach – Jak ona mogła tak pomyśleć? – wymamrotał
przez palce.
- Nie miała tego na myśli. – powiedziała Isabell i podeszła
do niego.
- Miała, doskonale wiesz że powiedziała to co chciała
powiedzieć. – mruknął Jace – Musze ją znaleźć. – już chciał wyjść ale Luck
znalazł się przy nim błyskawicznie i zagrodził mu drogę.
- Nie. Ona chce być sama. – powiedział groźnie na niego
patrząc.
- Może jej się coś stać! – zaprotestował Jace – Musze za nią
iść!
- Ja pójdę. – powiedziała Izzy i, zanim ktokolwiek zdążył
zaprotestować, wyszła.
- Dokładnie wiem, o co chodzi Clary. – podeszłam do chłopaka
– Chce żebyście nie skakali koło niej jak koło jakieś drogocennej porcelanowej
lalki, która może się zaraz rozbić i zrobić wam przykrość. – powiedziałam i
uderzyłam go w twarz.
- Przepraszam. – mruknął – Nie wiedziałem.
- A najgorsze w tym wszystkim jest to, że mówisz ciągle
tylko o tym że coś może stać się dziecku, nigdy nie mówisz że ona jest w
niebezpieczeństwie. Dlatego ma wątpliwości czy nadal ją kochasz. –
powiedziałam, nie mogłam dłużej znieść jego udręczonego wzroku więc wyszłam.
[ Isabell [
Nie wiedziałam
gdzie szukać Clary. W takich sytuacjach zazwyczaj chodziła do Simona ale teraz…
Mogła wrócić do Instytutu, nie. Za daleko… Wiem! Park!
Gdy doszłam pod
bramę wejściową zauważyłam coś połyskującego koło drzewa, podniosłam to.
Okazało się że to Stella Clary, przyjrzałam się jej uważnie i zauważyłam że
jeszcze lekko świeci. Może otworzyła portal i zgubiła ją kiedy przez niego
przechodziła? Albo… zaginęła!
Zaczęłam biec w
stronę domu Jocelyn ale nagle złamał mi się obcas i zaczęłam upadać,
wyciągnęłam ręce żeby nie upaść na twarz. Szubko podniosłam się, zdjęłam buty i
otrzepałam ubranie. Czułam że po moim policzku spływa cienka strużka krwi ale
nie przejmowałam się tym i biegłam dalej. Wpadłam do salonu jak burza.
- Isabell! Co ci się stało?! – nawet nie wiem kiedy Markus
znalazł się koło mnie. Jace wstał z kanapy i patrzył na mnie wyczekująco,
wiedziałam że za tą maską zniecierpliwienia kryje się miłość i troska o Clary.
- Ona… Ona… Zniknęła! – wydyszałam między głębokimi
oddechami.
- Nie żartuj sobie. – prychnął Jace – Gdzie jest Clary? – spytał
poważnie.
- Zaczęłam szukać jej w parku i pod drzewem znalazłam jej
Stelle. – patrzył na mnie zszokowany – Clary zaginęła. – powtóżyłam.
- Dlaczego nie powiedziałaś wcześniej! – wybuchnął – Gdzie
jest ta Stella? – wyrwał mi ją z ręki.
- Pokaż ręce. – powiedział Markus. Podałam mu dłoń,
delikatnie ją ujął i narysował na niej irtaze. Czułam jak zadrapania na
policzku i dłoniach zaczynają się goić.
- Dziękuje. – szepnęłam i pocałowałam go w policzek.
Zauważyłam że niema Jace’a - Gdzie Jace?
- Wyszedł. – wyjaśnił Luck. Pomyślałam że to podejrzane.
---------------------------------------------------------
Mam nadzieje że się spodobał!
W następnym rozdziale mam zaplanowany mały zwrot akcji! Ale nie mam kiedy go napisać.
Ps. Dopiero dzisiaj zauważyłam że jestem nominowana do LBA, postaram się go napisać wieczorem.
Wika
Świetny rozdział. Czekam na ten zwrot akcji. Mam nadzieję, że znajdziesz czas na pisanie i dodasz szybko next.
OdpowiedzUsuńhttp://livelegal.blog.pl/ zapraszam na blog , nie koniecznie darach :)
OdpowiedzUsuńWOW!! To chyba jedyne słowo opisuje jak się czuje po przeczytaniu rozdziału! Już czekam na ten zwrot akcji xd
OdpowiedzUsuńBłam nie w takim momencie!!!!
OdpowiedzUsuńGdzie jest Clary, co z nią!!!!
Dlaczego musiałaś zakończyć w tym momencie???
Dawaj mi tu szybko NEXT!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Cudny rozdział <3
OdpowiedzUsuńRozdział naprawdę... BRAK MI SŁÓW <3 Tyle się dzieje ! Masz niesamowite pomysły i potrafisz tworzyć akcje <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i z ogromną niecierpliwością czekam na następny rozdział !
Nakładam se przy tym kaptur! Zajebiste
OdpowiedzUsuńhttp://www.iv.pl/images/69158392178194125052.jpg