środa, 29 kwietnia 2015

Rozdział 47

Jestem dzisiaj tak zaspana... (ziewam☺) Generalnie jak wróciłam ze szkoły to poszłam spać (około 15) a obudziłam się przed chwilą. Dobrze że rozdział napisałam na WF-ie!
Miłego czytania!

Rozdział 47
[ Clary [

   Stałam na środku polany, trawa niemiała pięknego zielnego koloru tylko brązowo pomarańczowy. Wokół mnie były tylko cienie i dziewczynka około dziesięcioletnia. Od razu ją poznałam, moja córeczka stała koło Lilith. Była związana i poturbowana, jej usta ułożyły się w moje imię ale ja nic nie słyszałam. Odwróciłam się i zobaczyłam Jace’a, Aleca, Isabell i Markusa. Wszyscy poruszali się jak roboty, byli wpatrzeni we mnie jak w najgorszego wroga.
- Jace, pomórz mi uwolnić Ami. – poprosiłam. Wyraz jego twarzy stał się zacięty, podszedł do mnie i złapał za ramiona – Puść mnie! To boli! – próbowałam się wyrwać ale zacisnął ręce jeszcze mocniej. Zaciągnął mnie koło córki – Dlaczego to robisz? – spytałam patrząc na Lilith.
- Chce żebyś cierpiała tak jak ja. – wysyczała. Markus podszedł do Amandy, zaczęłam się jeszcze bardziej wyrywać, Jace’owi musieli pomóc Alec i Isabell. Markus uśmiechnął się uśmiechem od którego zmroziło mnie do szpiku kości i skręcił karki małej.

[

   Obudził mnie płacz córeczki, wstałam i wyjęłam ją z kołyski. Byłam jeszcze roztrzęsiona po tym śnie ale cieszyłam się że to nieprawda i mogę trzymać Ami na rękach.
- Już, już. Ciii, wszystko jest dobrze. – szeptałam, dalej była niespokojna.
- Clary… - zaczęła Isabelle wchodząc do pokoju – Coś się stało? – zapytała patrząc na Ami.
- Nie mogę jej uspokoić. – powiedziałam.
- Daj ją na chwile. – powiedziała wyciągając ramiona. Już chciałam podać Ami Isabelle ale zobaczyłam coś nieprawdopodobnego, oczy Izzy zabłysnęły czernią! Amanda zaczęła jeszcze bardziej płakać, przycisnęłam ją mocniej do piersi.
- Zostaw nas. – warknęłam w stronę „Isabelle” – Idź już.
- Daj mi małą, na chwilę. – powiedziała patrząc na mnie groźnie.
- Jace!! – wydarłam się. Do celi wpadł jakiś chłopak, na oko miał trzynaście lat, i Jace.
- O co chodzi? – spytał ze zmarszczonymi brwiami. Nie Izzy podeszła jeszcze bliżej a ja się cofnęłam, krzyknęła z frustracji.
- Daj mi tego bachora! – jej twarz zaczęła się zmieniać. Nagle zastygła w bezruchu i upadła na ziemie, zaczęła się kurczyć i zniknęła.
- Nic wam nie jest? – zapytał Jace obejmując mnie. Popatrzyłam na Ami, uśmiechała się i bawiła palcami mojej ręki.
- Wszystko w porządku. – odpowiedziałam – Co to za demon? Nie słyszałam o demonie który może zmieniać się w kogoś innego. – powiedziałam ze zmarszczonymi brwiami.
- Też nie wiedziałem że takie istnieją ale bardziej mnie zastanawia jak przedostał się przez czary ochronne, muszę porozmawiać z Jią. – usiadł ze mną na pryczy – Dziękuje. – zwrócił się do chłopaka.
- Niema za co, cieszę się że mogłem pomóc. – odpowiedział z uśmiechem.
- Pójdę do Konsul. – powiedział Jace wstając, złapałam go za rękę.
- Nie zostawiaj mnie. – szepnęłam.
- Ja z tobą zostanę. – powiedział chłopak. Nie wiem dlaczego ale od razu mu zaufałam – Jeśli chcesz. – dodał.
- Dobrze. – powiedziałam i puściłam mojego narzeczonego, wyszedł.
- Jestem Jim. – przedstawił się podchodząc do mnie. Gdy nie odpowiedziałam dodał: - A ty?
- Clarissa ale mów mi Clary. – powiedziałam bawiąc się z córką.
- Ta Clarissa? Clarissa Morgenstern? – zapytał zszokowany, pokiwałam głową – To dla mnie zaszczyt że mogłem pomóc uratować twoją córkę. – powiedział poważnie, parsknęłam śmiechem.
- Ty tak na poważnie? – zapytałam gdy już się trochę opanowałam – A tak w ogóle to dziękuje za pomoc.
- Nie wybaczyłbym sobie gdybym wam nie pomógł. Mogę? – zapytał wyciągając rękę do zabawy z moją córeczką. Pokiwałam głową, mała złapała jego palec i ścisnęła.
- Będziesz bardzo silna, po  tatusiu. – szepnęłam całując ją w czoło.
- Skoro ty jesteś Clarissa to ten blondyn to…
- Jace Herondal. – przerwałam mu – Mój narzeczony.
- Łał. – wydusił. Do pomieszczenia weszła Maryse.
- Choć ze mną, mamy dla ciebie niespodziankę. – powiedziała biorąc ode mnie Ami – Pośpiesz się bo Jia już czeka. – ponagliła mnie. Posłałam przepraszające spojrzenie Jimowi i poszłam za Maryse.
- Co to za niespodzianka? – zapytałam gdy wchodziłyśmy po schodach
- Isabelle ci wszystko wytłumaczy. – powiedziała tajemniczo i zaprowadziła mnie do mojej parabatai. Izzy tylko uśmiechnęła się i wzięła mnie za rękę.
- Izzy, co ty robisz? – syknęłam.
- Niespodzianka. – pisnęła – Zobaczysz, spodoba ci się.
- No nie wiem. – mruknęłam ale poszłam za nią.
   Isabelle zaprowadziła wyprowadziła mnie z Sali Anioła. Moim oczom ukazała się piękna altanka przyozdobiona herbacianymi różami, pod nią stała pani Konsul i Jace. Byli w czarnych strojach, tak samo jak ja. Niedaleko stała moja mama z Marcelkiem, Luke, Markus, Maryse z Ami na rękach, Adam, Kamila, Lesli, Alec i Magnus. Wszyscy byli dziwnie szczęśliwi. Isabelle pociągnęła mnie w stronę altanki.
- Choć bo spóźnisz się na swój ślub. – syknęła.
- Co? – zatrzymałam się raptownie.
- Zaraz nałożycie sobie runy. – pisnęła cicho – Nie cieszysz się? – zapytała zmartwiona.
- Cieszę się… bardzo. – zapewniłam – Chodźmy. – teraz to ja ją pociągnęłam.
   W tamtym momęcie byłam najszczęśliwszą osobą na ziemi, popatrzyłam z uśmiechem na Jace’a. Gdy doszłyśmy do niego Izzy mnie puściła i podeszła do Markusa, wzięła coś od niego i stanęła koło Jace’a.
- To był pomysł Izzy. – szepnął Jace prowadząc mnie bliżej Konsul.
- Domyśliłam się. – odszepnęłam z uśmiechem. Konsul odchrząknęła.
- Jest to nietypowy czas na ślub więc pominę zbędne formułki. – część zebranych zachichotała – Czy ty, Jonathanie… przepraszam, Jace’ie Herondal, chcesz wziąć tę o to Clarissę Morgenstern za żonę?
- Tak. – odpowiedział pewnie.
- I robisz to z własnej nieprzymuszonej woli?
- Tak.
- Czy ty, Clarisso Morgenstern, chcesz wziąć  tego o to Jace’a Herondala za męża?
- Tak. – powiedziałam czując jak w moich oczach zbierają się łzy szczęścia.
- I robisz to z własnej nieprzymuszonej woli?
- Tak! – krzyknęła Isabelle, wszyscy odwrócili się w jej stronę – To znaczy… Ja jej do niczego nie zmuszałam! – krzyknęła zmieszana, teraz wszyscy, bez wyjątku, się zaśmiali.
- Tak. – powiedziałam zwracając się do pani Konsul.
- Teraz przysięga i runy. – powiedziała szeptem.
   Przysięgę napisałam razem z Isabelle tydzień po tym jak Jace mi się oświadczył. Mam nadzieje że jej nie zapomniałam!
   Izzy podeszła do nas ze Stellą w rękach, Jace wziął od niej instrument.
- To Stella którą naznaczyli się moi rodzice, nie masz nic przeciwko? – zapytał odsuwając kawałek mojej bluzki. Przyłożył Stelle do mojego ramienia i rysując mówił: - Przyrzekam cię miłować i szanować. Będę ci wierny i uczciwy. I nie opuszczę aż do ostatniej kropli krwi w moim ciele. – skończył rysować i podał mi instrument. Zsunęłam materiał z jego ramienia i przyłożyłam Stelle.
- Przyrzekam cię miłować i szanować. Będę ci wierna i uczciwa. I nie opuszczę aż do ostatniej kropli krwi w moim ciele. – skończyłam rysować a po moim policzku spłynęła samotna łza.
- Przed bitwą… - powiedział Jace.
- W bitwie… - dopowiedziałam.
- Po bitwie… - kontynuował.
- Zawsze razem. – powiedzieliśmy razem.
   Złączyliśmy nasze usta w namiętnym, a zarazem delikatnym i czułym pocałunku. Jedną rękę położyłam Jace’owi na karku a drugą wplotłam w jego włosy, on położył swoje ręce na moich biodrach i przysunął mnie do siebie. Jakakolwiek przestrzeń zniknęła między nami.
- Chwila! – krzyknęła Jia, nie zwracaliśmy na nią uwagi – Ogłaszam was mężem i żoną. Możesz pocałować pannę młodą. – powiedziała zrezygnowana.
   Nagle usłyszeliśmy huk, jak z armaty i niebo błysnęło czerwienią.
- Atakują!! – krzyknął ktoś. Oderwałam się od Jace’a i popatrzyłam mu w oczy.
- Zawsze razem. – szepnęłam.
- Zawsze. – potwierdził. Pobiegliśmy do Sali trzymając się za ręce.
-------------------------------------------
Wiem że to nie jest ślub marzeń ale... Przyziemni! Tu chodzi o miłość! Do tego żeby kochać nie potrzeba sukienki, tortu i hucznego wesela! Wystarczy mieć swoją drugą połówkę!
Mam nadzieje że się spodobał! Jak wam się podoba przysięga? Powiem że długo nad nią pracowałam ale kompletnie nie wiem jak ją ocenić.
Ps. Jutro najprawdopodobniej będzie nowy rozdział na drugim blogu!
Wika

7 komentarzy:

  1. Wzruszyłam się, masz stuprocentową rację tu chodzi o miłość a nie przepych, jak dla mnie to było cholernie romantyczne i jeszcze ta Izzy leże ze śmiechu. Czekam ne next.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam takie pytanie zupełnie nie na temat (bo jestem niestety osobą bardzo ciekawą).Czy czytałaś "Akademię Wampirów"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła... Więc się tam spotkamy! (też jestem strasznie ciekawska).
      A jeśli chodzi o twoje pytanie to nie czytałam. Ale mam zamiar przeczytać, moja koleżanka (która czytała) mówi że książka jest o niebo lepsza od filmu. Film mi się spodobał więc książka powinna jeszcze bardziej ☺.

      Usuń
  3. Świetny i taki słodki <33 Calce <33 Hahha Izzy i tak najlepsza :P Czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział chyba najpiękniejszy jaki dotąd napisałaś <3 Przeszłaś samą siebie! Masz TALENT !!!!!!! Czekam na NEXTA <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Superr!!! Tyle śmiechu, grozy, i szczęścia jednocześnie!!! Czekam na next!!! <3

    OdpowiedzUsuń