Miłego czytana!
Rozdział 36
[ Maia [
Doszłam do posterunku i weszłam przez
drzwi, zobaczyłam Ivy z dzieckiem na rękach.
- Co to jest? – spytałam.
- Yyy… Ja… Dziecko? – wydukała.
- Widzę ale, co ono tu robi? –
zapytałam z podniesioną brwią.
- Maia, to nie tak… Ja… Wszystko ci
wytłumaczę. – Bat wpadł na korytarz, był bez koszuli i zapinał spodnie.
- Co tu się dzieje?!! – wrzasnęłam –
Ivy, do mojego gabinetu! – dziecko zaczęła płakać – Daj mi go. – zabrałam jej
dziecko, posadziłam sobie chłopczyka na biodrze i dotknęłam jego nosa. Zaczął
się śmiać, złapał mój palec wskazujący i zaczął się nim bawić – Idziemy. –
powiedziałam do Ivy. Weszłyśmy do gabinetu, usiadłam za biurkiem i dalej
bawiłam się z chłopcem.
- Bo… Patrol znalazł martwą Nefilim i
dziecko, ciało kobiety zostało już zabrane do Miasta Kości ale nie wiedzieliśmy
co zrobić z dzieckiem. Bat postanowił że zabierzemy je na posterunek a potem
zastanowimy się. – wytłumaczyła Ivy.
- A kontaktowaliście się z Nocnymi
Łowcami?
- Tak, powiedzieli że dziecko trafi do
sierocińca albo możemy się nim zająć.
- Nie pozwolę oddać takiego szkraba do
sierocińca. – powiedziałam huśtając małego na rękach, już zasypiał – Idę do
Lucka. – oświadczyłam.
- A mały? Mogę się nim zająć. –
zaproponowała.
- Nie, zabieram go ze sobą. –
oświadczyłam i wyszłam.
Doszłam do księgarni i przypomniałam sobie że Luck został w Instytucie,
niepewnie weszłam do środka. Przy ladzie siedziała Jocelyn, popatrzyła na mnie
zdziwiona kiedy zauważyła dziecko.
- To twoje dziecko? – zapytała
podchodząc do mnie.
- Nie, stado znalazło jego i zabitą
Nefilim. Ciało matki odesłaliśmy do Cichych Braci, Łowcy powiedzieli, że albo
my się nim zajmiemy albo oddadzą go do domu dziecka.
- Nie pozwolę na to. – stwierdziła
Jocelyn. Wyjęła telefon i wykręciła numer męża – Luck? Posłuchaj… Tak… Słuchaj!
Stado znalazło dziecko… Nefilim… Nie… Ale… Możemy je zaadoptować… Dobrze… Maia
przyniosła go ze sobą. Wezmę go… Dobrze, zaopiekuje się nim… Kocham cię. –
rozłączyła się i zwróciła do mnie – Mam się nim zaopiekować, Luck powiedział,
że prawdopodobnie go zaadoptujemy. Witaj w domu, mały! – wzięła ode mnie
dziecko i zamknęła księgarnie. Poprowadziła mnie tylnym wejściem do mieszkania
– Usiądź w kuchni a ja zrobię coś dla Marcelka.
- Marcel? – zapytałam z podniesioną
brwią.
- Mały wojownik, pasuje do niego. –
uśmiechnęła się i wyszła.
[ Isabell [
Siedziałam w na ławce w oranżerii, co chwila wycierałam nos chusteczką.
Alergia. Nie wiedziałam po co tu przyszłam ale musiałam.
- Co tu robisz? – podskoczyłam na
dźwięk głosu Markusa – Przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć.
- Nic nie szkodzi. Siadaj. –
przesunęłam się żeby zrobić mu miejsce. Usiadł i objął mnie ramieniem – Markus…
- zaczęłam poważnie – To co powiedziałeś… - przerwałam niewiedząc jak to
powiedzieć.
- Jeśli nie odwzajemniasz tego co ja czuje
to powiedz mi to, nic ci nierobie. – powiedział z uśmiechem.
- Tylko że… Ja… Też cię kocham. –
szepnęłam.
- Co? – zapytał zszokowany.
- Zawsze myślałam że to Simon jest tym
jedynym, że chcę spędzić z nim całe życie. To uczucie przygasło a potem pojawiłeś
się ty… Do ciebie czuje coś innego, silniejszego. – popatrzyłam na niego, był
zszokowany – Clary powiedziała mi kiedyś że ona należy do Jace’a, że każdy
będzie kiedyś do kogoś należał. Ja należę do ciebie, czuje to tutaj. –
położyłam rękę na sercu.
- Isabell… Ja… Nie wiem, co powiedzieć.
– jąkał się Markus.
- Nic niemów tylko mnie wreszcie
pocałuj. – przybliżyłam się do niego w tym samym momęcie, kiedy on do mnie.
Nasze usta zderzyły się z impetem, który spowodował ból, ale przyjemny. Czułam
jak jego język wkrada się do moich ust i zaczyna walczyć z moim, usiadłam na
nim okrakiem. Oderwaliśmy się od siebie żeby zaczerpnąć tchu, dyszeliśmy.
Jeszcze żaden chłopak tak na mnie nie działał.
- Kocham cię. – szepnął.
- Kocham cię. – powtórzyłam i znowu
złączyłam nasze usta, ale Markus oderwał się szybciej. Zdjął mnie z siebie i
posadził na ławce, ukląkł na jedno kolano i powiedział poważnie:
- Wiem że to za szybko ale… Chce
spędzić z tobą całe życie, żebyś uczestniczyła we wszystkich pięknych chwilach
i żeby nasze uczucie nigdy niewygasło. Kocham cię i dlatego pytam, wyjdziesz za
mnie? – popatrzył na mnie z nadzieją w oczach. Uśmiechnęłam się i wykrzyczałam:
- Tak!!!!! – pocałowałam go delikatne,
w tym pocałunku była zawarta cała moja miłość do niego – Tak!!!!!!!!! –
krzyknęłam dużo głośniej.
[ Alec [
Siedziałem w kuchni z Kamilą, Lesli i Simonem kiedy usłyszałem krzyk
mojej siostry:
- Tak!!! – popatrzyłem zdziwiony na
resztę, wstaliśmy i pobiegliśmy do oranżerii.
Markus trzymał moją siostrę w pasie i kręcił się, ona chichotała jak
wariatka.
- Co wam odbiło?! – próbowałem
przekrzyczeć moją siostrę.
- Markus mi się oświadczył! – pisnęła
Izzy. Wybałuszyłem oczy a moje usta utworzyły idealny kształt litery „O”.
- Isabell, co się stało? – zapytałem z
niedowierzaniem.
- Markus mi się oświadczył! –
powiedziała jakby to było oczywiste.
- To była spontaniczna decyzja i
jeszcze nie kupiłem pierścionka, wybaczysz mi kochanie? – zwrócił się Markus do
mojej siostry.
- Nic mi to nie przeszkadza. Jak chcesz
to mogę być z tobą bez pierścionka. – powiedziała Isabell.
- Skoro już wszyscy sobie wszystko
mówią, to niech wszyscy przyjdą do salonu. Mam coś do przekazania. –
powiedziałem. Wyszliśmy i udaliśmy się do salonu.
[ Clary [
Obudziło mnie głośnie walenie do drzwi, wstałem i cicho podeszłam do
drzwi.
- Co się stało? – zapytałam, kiedy
ujrzałam podekscytowaną twarz Isabell.
- Markus mi się oświadczył! – pisnęła.
- Kiedy? – ożywiłam się.
- Clary? – usłyszałam zaspany głos mojego
Anioła.
- Chodźcie do salonu. – powiedziała
Izzy i odeszła. Weszłam do pokoju i zamknęłam drzwi.
- Ubierz się bo będę zazdrosny. –
powiedział Jace i obrzucił mnie zachłannym spojrzeniem.
- Dobra, już dobra. – mruknęłam i
wyjęłam pierwsze ubrania, jakie znalazłam w szafie. Szybko się przebrałam i
wyszliśmy.
Doszliśmy do salonu i usiedliśmy na kanapie koło Markusa, Isabell i
Aleca. Naprzeciwko siedzieli Robert, Adam, Marys i Simon a Magnus stał koło
Aleca. Kamila i Lesli siedziały na parapecie.
- Może ja zacznę. – Robert wstał i
zwrócił się do swoich dzieci – Podjęliśmy decyzje że rozwodzimy się. Marys
kocha innego a ja… - westchnął ciężko – Popełniłem niewyobrażalny błąd i należy
mi się za to nauczka. Jutro wyprowadzam się do Idrisu, będę mieszkał w szklanym
mieście. Isabell i Alecu, jako że jesteście moimi dziećmi zostawiam do waszych
usług willę Lightwood’ów. Rozwód będzie pojutrze, jeśli chcecie to możecie
przyjść. – powiedział i opadł na kanapę.
- To ostatni etap mojej misji. –
powiedział poważnym tonem Simon – Mam ostrzec was, a w szczególności ciebie,
Clary. Lilith jest bardzo potężną przeciwniczką, musicie bronić Amandy od jej
pierwszego dnia na tym świecie. Jeszcze jest bezpieczna, ale gdy przyjdzie na
ten świat to się zmieni. Z jej powodu rozpęta się piekło na ziemi, ale nie
możecie jej oddać. – zakończył i zwrócił się do Isabell – Izzy, wiesz że cię
kocham. – przytaknęła – Ale to miłość dużo mniej potężna niż ta którą darzy cię
Markus, bądź z nim szczęśliwa. – uśmiechnęła się do niego – Ten związek jest
poświęcony przez Aniołów, tak samo jak wasz. – zwrócił się do mnie i Jace’a.
- Dziękujemy. – wyszeptałam i skinęłam
głową.
- Muszę wracać, ale jeszcze się
spotkamy. – powiedział i zniknął z uśmiechem na twarzy.
- Jeszcze my mamy do powiedzenia coś
ważnego. – powiedział Alec, niepewnie zerkając na czarownika.
- Słuchamy? – ponagliła Marys, była
lekko zdenerwowana.
- Zostałem wezwany do paryskiego
Instytutu. – Alec zaczerpnął głęboko powietrza – Wyprowadzamy się do Paryża.
------------------------------------------
Mam nadzieje że się spodobał!
Baaaaaardzo dziękuję za wszystkie komentarze pod poprzednim postem!♥
Mam prośbę, jeśli sądzicie że przydałoby się zmienić coś na tym blogu to piszcie w komentarzach. Może to dotyczyć samego bloga lub czegoś związanego z opowiadaniem (nie gwarantuje że to zmienię ale jest duża szansa).
Następny rozdział powinien być jutro w godzinach wieczornych. ☺
Wika
Ile wieści w jednym rozdziale, Alec, Marsy i Robert, Izzy i Marcus, no i jeszcze Amanda. Rozdział świetny. Czekam na next.
OdpowiedzUsuńRozdział taki smutny, a zarazem cudowny <3 Wszyscy się zaczęli rozchodzić :(((((( PŁACZĘ !!!!!!! Ale rozdział naprawdę udany <3<3<3 Jeśli chodzi o zamiany w opowiadaniu, to NIGDY ! NEVER ! EI KOSKAAN (po fińsku) ! NEJ ! NO !
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o zmiany w blogu, to też ŻADNYCH ZMIAN ! ALE fajnie by było gdybyś dodała zakładkę "bohaterowie" :))) Chciałabym zobaczyć, jak wyobrażałaś sobie Marusa i itp...
POZDRAWIAM !
Niesamowity rozdział!!!!!!!!!!! ♥♥♥
OdpowiedzUsuńBłagam szybko NEXT!!!!!!!!!!!!!!
PS. Zapraszam na mojego nowego bloga o DA!
http://history-can-always-change.blogspot.com/