poniedziałek, 29 czerwca 2015

Rozdział 20

No i jest rozdział! Dzisiaj trochę późno ale jest.

Miłego czytania!

Rozdział 20
[ Maryse [

   Jace zatrzymał się przy jednym z rozkopanych łóżek, dotknął pościeli i spojrzał w górę. Zamarł a ja podążyłam za jego wzrokiem, na suficie była jakaś zielona jaszczurka i trzymała Kamilę jedną ręką! To pewnie jest ta Kanima o której opowiadał mi Jace.
- Cholera. – mruknął mój adoptowany syn, już chciałam go upomnieć ale w tej sytuacji… - Poroszę, zejdź stamtąd.
   Jace prosił! On nigdy nie prosił! Teraz zaczęła zastanawiać się dlaczego nie zaatakowało od razu… Clary! Blondyn opowiadał mi o tym że ma przypuszczenia co do przemiany Clary, chyba miał racje.
   Zielony „stwór” popatrzył na niego dziwnie i puścił czarnowłosą. Jace złapał ją i szybko odstawił na ziemie, sam wyciągnął sztylet wskakując na kolumnę.
   Podeszłam do Kami i przytuliłam jej roztrzęsione ciało, przez cały czas wodziłyśmy wzrokiem za jej bratem.
   Jace i Kanima (Clary – tak myślę) jakby ścigali się. Jaszczurka „biegała” po suficie a Jace przeskakiwał z jednego filaru na drugi wspinając się coraz wyżej. W pewnym momęcie zeskoczył, podbiegł do mnie i poprosił żebym zawołała Aline i Helen, posłuchałam zabierając ze sobą roztrzęsioną Kami. Powiedziałam wszystko dziewczynom i usiadłam w salonie z siostrą Jace’a.

[ Aline [

   Byłyśmy lekko przerażone wizją walki z jakimś nieznanym gatunkiem „jaszczurki”. Helen chwyciła swój ulubiony łuk, ja miecz i pobiegłyśmy do izby. Jace stał na środku i wpatrywał się w jakieś coś „biegające” po suficie. Helen już miała wystrzelić strzałę w stronę jaszczurki ale Jace powstrzymał ją i skinął głową żebyśmy do niego podeszły.
- Maryse wam wszystko powiedziała? – zapytał nie spuszczając oczu z… Jak to było? Kanima!... nie spuszczając oczu z Kanimy.
- Chyba tak… dlaczego jeszcze tego nie zaatakowałeś? – wskazałam głową na Kanimę, Jace westchnął.
- Czyli nie powiedziała wam wszystkiego. – mruknął – To jest… - nie zdążył bo Kanima rzuciła się na niego z pazurami.
   Przetoczyli się parę metrów aż któreś z nich nie zatrzymało się uderzając o nogi jednego z łóżek. Jace nie miał żadnej broni oprócz sztyletu który wypadł mu gdy Kanima rzuciła się na niego. Chwyciłam mocniej miecz i zaczęłam walczyć, krótko po mnie dołączyła się też Helen.

[ Isabelle [

  Z Lesli postanowiłyśmy pójść na spacer po okolicy. Wzięłyśmy ze sobą Markusa z dwóch powodów:

1.      Żeby nie wykłócał się, że nie powinnam sama iść (Lesli dla niego jest za młoda na pilnowanie mnie).
2.      Żeby chociaż trochę oderwał swoje myśli od mojej parabatai.

   Jasne, rozumiem go, też się o nią martwię. Ale byli u niej Cisi Bracia i powiedzieli że z tego wyjdzie. A poza tym przecież poczułabym gdyby coś jej się stało… Może bym poczuła, niestety od jakiegoś czasu nie zawsze odbieram od niej impulsy. Teraz jeśli gorzej się poczuła to raz o tym wiedziała a raz nie, w tym był problem…
- Idziemy na lody? – zapytała Lesli wyrywając mnie z zamyślenia.
- Markus, co ty na to? – zapytałam obejmującego mnie chłopaka, dalej wyglądał na nieobecnego – Maaarkus.... – mruknęłam zirytowana.
- Tak? – zapytał potrząsając głową i skupiając wzrok na mnie.
- Idziemy na lody? – ponowiła pytanie Lesli – Ciociu, proszę. – popatrzyła na nie błagalnymi oczami.
- Idziemy, idziemy. – powiedziałam z uśmiechem.
- Może zadzwonimy do… - zaczął mój narzeczony.
- Nie! Z Clary jest wszystko w porządku, koniec, kropka. – rzuciłam ciągnąc go za czarnowłosą.
- Jakie chcecie? – zapytała Lesli stając koło budki z lodami.
- Ja chcę… czekoladowe i… bakaliowe. – powiedziałam po chwili zastanowienia.
- A ja… truskawkowe i… Co byś powiedziała jakbym zjadł ciebie? – Markus podszedł do dziesięciolatki i złapał ją w pasie. Pisnęła zaskoczona i zaczęła się wyrywać, uśmiechnął się – Tak, zdecydowanie zjem ciebie. – mruknął stawiając ją na ziemi, przez cały czas uśmiechałam się.
- To co w końcu chcecie? – zapytałam gdy zamówiłam już lody dla siebie. Wymienili co chcą i stanęli za mną z minami piesków które zaraz mają dostać najlepszą zabawkę na świecie – Proszę. – powiedziałam podając im rożki.
- Na trzy… Raz… Dwa… Trzy! – zaczęli jeść na wyścigi… To chwili Lesli wygrała i Markus… Dał jej pieniądze!
- O czym ja nie wiem? – zapytałam.
- Yyy… - mruknął mój ukochany.
- Markus powiedział że jeśli wygram to da mi kasę na co tyko będę chciała! – zaszczebiotała szczęśliwa, uśmiechnęłam się ale nic nie powiedziałam. Markus będzie wspaniałym ojcem.

----------------------------------------
No i jak?
Następny rozdział będzie w środę, jutro powinien pojawić się rozdział na "Witaj w piekle!"!
Co ja tu jeszcze mam napisać?
To już wszystko?
Chyba...
Zapraszam do komentowania!
Wika

6 komentarzy:

  1. Rozdział świetny. Kiedy oni ją w końcu odmienią? Zaraz oszaleję. Czekam na środę niecierpliwie.

    OdpowiedzUsuń
  2. WOW, WOW i jeszcze raz WOW!!!! Rozdział naprawdę był wart czekania i zdychania <3 XD Co do całego pomysłu z Kanimą, to naprawdę ZAJ***STE!
    Pamiętam, że Kanima występowała również w serialu Teen Wolf, który zaczęłam nie dawno oglądać, ale pomysł, żeby wykorzystać tą postać z mitologii, to naprawdę WOW! Życzę dużo weny i czekam z niecierpliością na nexta!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie mój pomysł wziął się z tego serialu (gdyby nie moja koleżanka to nigdy bym tego nie zaczęła oglądać, a tak to nawet mi się podoba☺).

      Usuń
  3. Super rozdział. Czekam na nekst.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jej, bosko <3 Nie mogę doczekać się next'a ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział! Ciągle zastanawiam się co będzie z Clary!
    Lecę nadrabiać alej!
    ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń