środa, 3 czerwca 2015

Rozdział 10

Hej, ho, hej, ho, do pracy by się szło! ☺ Mam nowy rozdzialik i jestem w super humorze (po za tym że jestem chora) bo mam dostać nową książkę na którą czekam już prawie miesiąc (dopiero od dzisiaj jest możliwy jej zakup w empiku).

Miłego czytania!

Rozdział 10
[ Clary [

  Następne pół dnia minęło w miarę normalnie. Isabelle obudziła się ale posłusznie leżała w łóżku, ciągle pytała o Markusa, nikt nie odważył się powiedzieć jej co się stało. Mary przesiadywała w swoim pokoju a Lesli i Kami wyszły potrenować w parku pomimo deszczu. Marys i Adam wrócili i opowiedzieli nam rozmowę z Jią, nie byłam z niej zadowolona.
   Właśnie siedziałam przy biurku w swoim pokoju i wymyślałam nowe prawo. Amanda bawiła się motylkami i anielskim runami przywieszonymi nad jej kołyską, podeszłam do niej i już wyciągałam rękę żeby pobawić się z nią kiedy zadzwoniły dzwony Instytutu. Zostawiłam Ami samą i pobiegłam otworzyć drzwi. Za nimi stała mama i Luke który trzymał nad nią parasol.
- Mama? – zdziwiłam się.
- Przyjechaliśmy po moją wnuczkę. – powiedziała cała rozradowana.
- Jesteście pewni? Wydaje mi się że pogoda nie dopasuje. – stwierdziłam patrząc na chmury.
- Na farmie jest teraz cudowne słońce. – zapewnił Luke.
- No dobrze… - zgodziłam się z ociąganiem – A, kiedy mi ją oddacie?
- W sobotę, równo za tydzień.
- Nie martw się, będzie w dobrych rękach. – dodał wilkołak widząc że się waham.
- Man nadzieje. – mruknęłam.
- Jocelyn, idź po małą a ja przypilnuje Marcela. – powiedział Luke odchodząc.
- Dobrze! – uśmiechnęła się mama.
   Wpuściłam ją do Instytutu i zaprowadziłam do sypialni, otworzyłam drzwi. Od razu podeszłam do łóżeczka małej i wyjęłam ją.
- Masz wszystkie rzeczy potrzebne do opiekowania się nią? – zapytałam oddając córkę mamie.
- Tak, kochanie. Wiem jak opiekować się dziećmi, też taka kiedyś byłaś. – stwierdziła.
- Ma po mnie oczy i włosy, ale po Jace’ie rysy twarzy.
   Nagle drzwi łazienki otworzyły się i wyszedł Jace, w samym ręczniku. Mama odchrząknęła.
- Przepraszam. – powiedział mój mąż speszony – Tylko wezmę ubranie. – chwycił z szafy dżinsy i czarną koszulkę, wszedł z powrotem do łazienki. Czy mi się wydawało czy ON się zaczerwienił?
- Czasami jest słodki. – stwierdziła Jocelyn, zachichotałyśmy.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. – szepnęłam.
   Wyszłyśmy z pokoju i jeszcze pożegnałam się z nimi, wyjechali a ja długo im machałam. Nagle poczułam jak czyjeś ramiona obejmują mnie w talii, oznakowane i tak dobrze mi znane, Jace.
- Kochanie… - zamruczał, odwróciłam się w jego ramionach i dałam mu krótkiego całusa.
- Tak?
- Myślałem o małej wycieczce. – powiedział tajemniczo – Nic więcej nie powiem. – dodał gdy popatrzyłam na niego robiąc słodkie oczka.
- Na pewno? Nie dasz się przekonać? – pokręcił głową, westchnęłam zrezygnowana – Zgadzam się ale… - droczyłam się z nim.
- Ale?
- Pocałuj mnie. – nakazałam a on bardzo sumiennie spełnił polecenie.

[ Markus [

   Tułałem się po mieście, nie wiedziałem ile czasu już minęło ale nie miałem ochoty wracać. Oczywiście chciałem przytulić Izzy i sprawdzić czy wszystko dobrze ale bałem się że mnie odrzuci. Minąłem właśnie kolejny sklep kiedy coś sobie uświadomiłem, muszę przepraszać do skutku!

[

   Po godzinie byłem pod Instytutem. Otworzyłem drzwi i poszedłem do kuchni, była tam Maryse, Adam, Kamila i Lesli.
- Gdzie reszta? – zapytałem.
- Jace pakuje się, Clary chyba wyszła pobiegać, Isabelle dalej leży w swoim pokoju a Mary wyszła gdzieś i powiedziała że wróci późno. – wyjaśniła mama Iz.
- Dziękuje. – gdy wychodziłem coś przykuło moją uwagę – Jak to Jace się pakuje?
- Tak, Jocelyn zabrała Ami na farmę więc młodzi postanowili wykorzystać ten czas wspólnie i wyjeżdżają na tydzień. – poinformował Adam.
- Dobrze. – mruknąłem wychodząc.
   Poszedłem do pokoju i grzecznie zapukałem. Nic nie usłyszałem więc lekko uchyliłem drzwi, moja narzeczona spała zwinięta w kłębek na środku łóżka. Po cichutku wszedłem do środka i zamknąłem drzwi, przykryłem ukochaną kołdrą i usiadłem na krześle. Nawet nie zauważyłem kiedy zasnąłem…

[ Clary [

   Jace powiedział że nas spakuje a ja musiałam dowiedzieć się gdzie jest mój brat. Przebrałam się i wyszłam z Instytutu. Szukałam wszędzie, od parku aż do mostu. Dalej raczej nie poszedł bo nie zna Nowego Jorku. Gdzie on się podział?
   Wróciłam do parku i usiadłam na ławce, nie mogłam odpocząć bo usłyszałam krzyk. Zerwałam się z miejsca i pobiegłam w tamtą stronę. Na ziemi leżała jakaś kobieta, stała nad nią zakapturzona postać i wpatrywała się w jej twarz. Wiał bardzo mocny wiatr, przypomniał mi o moim ostatnim spotkaniu z tym „czymś”. Wyjęłam sztylet zza paska i rzuciłam nim w stwora, odskoczył od kobiety z krzykiem, nie, to nie był krzyk, to był ryk czegoś nienaturalnego. Pomogłam kobiecie wstać i przyjrzałam się czy nie ma żadnego uszczerbku na zdrowiu, nic. W tym czasie czarna postać uciekła.
   Co to jest? Dlaczego atakuje tylko w tym parku? Co chce zrobić? Przecież żaden podziemny by nie zaatakował w ten sposób! – myślałam wracając do domu. Byłam zmartwiona bo nie znalazłam brata a ta poczwara grasuje po mieście.

----------------------------------------
I jak się podoba? Znowu krótki ale przynajmniej jest.
Zgadujcie, kto zaatakował najpierw Clary a później tą kobietę?
Może zgadniecie ale wątpię...
Niestety następny rozdział będzie dopiero w sobotę, też mi przykro ale jakoś tak mi się wszystko zagmatwało.
Kocham was, Nefilim!
Wika

8 komentarzy:

  1. My ciebie też! Przynajmniej ja. Rozdział cudowny. Ciekawe co przygotował Jace. Nadal nie rozumiem o co chodzi z Markusem i Mary. Jeśli chodzi o tą postać to serio nie mam pomysłu. Lilith nie żyje, Sebastian też. To musi być ktoś nowy. Jestem strasznie ciekawa. Nie wiem jak wytrzymam do soboty. Zdrowia życzę i weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps.: Bardzo podoba mi się nowy wygląd bloga.

      Usuń
  2. Jesteś świetna tak jak rozdział

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja ciebie też, Wiki (takie przezwisko :3)!!!! Rozdział naprawdę cudowny, a Jace taki... awwww <3 Ciekawa jestem, co będzie z Markusem i Izzy, nie przeżyję, jeśli się pokłócą!!! Jest to jedna z moich ulubionych PAR! A co do tej postaci, to nie mam pojęcia... może to ta Mary i jest jakimś stworzeniem nadnaturalnym?! A może...?! Dobra nie mam pojęcia, ale mam nadzieję, że rozdział nie długo :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne. Jak zwykle <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetnie, nie wytrzymam do soboty <3!
    Nie wiem, kim może być ta zakapturzona postać, bo Sebastian i Lilith nie żyją... chyba że Mary... ale to byłoby zbyt banalne, skoro uznałaś, że ciężko będzie nam zgadnąć :D
    A co do Makusa (taki paring XD) to nie mam pojęcia, ale mam nadzieję, że nie będą razem :/
    Zdjęcie Mary w zakładce "Bohaterowie" coś się nie chce pokazać, albo go nie ma, chociaż i bez tego uważam, ze to pusta lala i typowa tapeciara ;-;
    Zapraszam do siebie :) - the-mortal-instruments-my-story.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajny rozdział i nw dlaczego wydaję mi się że Mary jest jakimś demonem

    OdpowiedzUsuń