Miłego czytania!
Rozdział 17
[ Isabelle [
Wiedziałam że nie mogę biegać ale tak
przeraźliwego krzyku Clary jeszcze nigdy nie słyszałam. Biegłam z innymi do
biblioteki, wpadliśmy do niej przez otwarte drzwi. Większość regałów była
przewrócona, lampy pobite. Co tu się stało? Podeszłam do wybitego okna, framuga
była tak jakby podrapana pazurami. Niepewnie ich dotknęłam, jakaś maź.
- Mam coś! –
krzyknęła Kami – Pomóżcie mi! – chłopaki podbiegli do niej i podnieśli regał
który wskazała. Gdy zauważyłam rude włosy wrzasnęła, Markus zaczął mnie
uspokajać przytulając.
- Clary! –
krzyknął Jace upadając na kolana – Clary, nie. Nie rób mi tego. – szeptał
kładąc sobie jej głowę na kolanach – Izzy! Narysuj jej irtaze, już! – szybko
podeszłam do niego i dopiero wtedy zobaczyłam całe ciało przyjaciółki.
Całą twarz i ramiona miała poharatane
pazurami, koszulkę podartą i w tej samej mazi co framuga. Wyglądała strasznie.
Dlaczego moje parabatai? Dlaczego ona?
- Daj
Stellę. – rozkazałam narzeczonemu, wpatrywał się oniemiały w siostrę.
Zareagował dopiero po chwili, podał mi instrument. Gorączkowo rysowałam jedną
runę za drugą, nic. Irtaze znikały bez śladu.
Poczułam ogromne poczucie straty.
- Nie!! To
nie może być to!! Ona nie może umrzeć!! – dopiero po chwili zdałam sobie sprawę
że krzyczę i przytulam przyjaciółkę. Po moich policzkach spłynęły pierwsze łzy
z za nimi kolejne.
Jace wpatrywał się we mnie oniemiały, nie
wiedział o co chodzi. Po chwili jednak zrozumiał, jego twarz pobladła a po
policzkach zaczęły spływać łzy których dawno nie widziałam. Wrzasnął dziko i
wplątał palce we włosy.
- Iz…
Spróbuj jeszcze… Proszę… - powiedział przez płacz.
Chwyciłam Stelle zza paska Clary, tą samą
którą dostała od moich rodziców, i przyłożyłam do jej skóry… Jeszcze nigdy nie
czułam takiej energii, to było jakby Clary oddawała mi swoją moc tworzenia
runów. Nagle w mojej głowie pojawił się dziwny znak, bez wahania narysowałam go
na skórze przyjaciółki.
Nagle biblioteka, poprzewracane regały i
wszystko inne zniknęło. Stałam pośród bieli która była wręcz przytłaczająca.
Nagle zauważyłam coś złotego po drugiej stronie „pokoju”, podeszłam do tego,
drzwi. Po chwili otworzyłam je i weszłam, tym razem w czerń. Jeszcze jeden
złoty punkcik ale ten coraz bardziej się powiększał. Nagle zobaczyłam pięknego
Anioła, Razjela.
- Isabelle!! – zagrzmiał, aż się
wzdrygnęłam – Czy wiesz co zrobiłaś?! –
spytał podniesionym głosem.
- Nie? –
szepnęłam niepewnie.
- Uzdrowiłaś dziewczynę na skraju życia! –
podszedł do mnie – Jak to zrobiłaś? –
spytał już spokojniej.
- Poczułam
wielką siłę… Tak jakby Clary mi ją oddawała… Nie umiem opisać tego uczucia… To
było jak… Cudowne ale i za razem straszne, przerażające. – wyjąkałam – Później
w mojej głowie pojawił się obraz runy, narysowałam ją. – dodałam już pewniej.
- Czyżby to było możliwe? – spytał sam
siebie.
- Ale co? –
zniecierpliwiłam się, zgromił mnie spojrzeniem ale odpowiedział.
- Najwyraźniej twoja więź z Clarissą jest
silniejsza niż przypuszczaliśmy, oddała ci cząstkę swojej mocy…
- Co? –
przerwałam mu zszokowana wpatrując się w swoje ręce.
- Spokojnie, już zabrała ją z powrotem. –
uśmiechnął się – A teraz czas na ciebie,
ślub czeka. – wszystko zniknęło, otworzyłam oczy.
[ Kamila [
Gdy Isabelle zemdlała a serce Clary wróciło
do życia postanowiliśmy przenieść je do izby chorych. Jace siedział przez cały
czas przy żonie, dopiero teraz udało mi się go wygonić.
Cisi Bracia przyszli i zbadali dziewczyny,
stwierdzili że Izzy nic nie jest i za niedługo powinna się obudzić a Clary
wstrzyknęli jakąś zieloną „herbatkę” i powiedzieli że mamy jej pilnować. Tuż po
przebudzeniu ma dostać następny zastrzyk i tak jeszcze trzy razy. Nie wyjaśnili
co tam jest ale po zapachu poznałam że to chyba wilcze ziele, zbierałam je
kiedyś z mamą. Zanim uciekłam często chodziłyśmy do lasu zbierać różne dziwne
zioła, mama z niektórych robiła wywary, maści i inne mieszanki do leczenia, a
inne suszyła i sprzedawała. Kiedyś jej pomagałam…
Moje rozmyślenia przerwał szelest,
popatrzyłam na Clary. Jej prawa ręka zaciskała się konwulsyjnie na brzegu
łóżka. Zadrapania i siniaki już dawno zniknęły. Już miałam wołać Jace’a ale
zauważyłam coś jeszcze, palce prawej ręki miała pokryte zielonymi łuskami. Z
przerażenia aż spadłam z krzesełka na którym siedziałam przy jej łóżku.
Zerwałam się z miejsca i popędziłam do
pokoju Maryse i Adama, zapukałam ale nikt mi nie odpowiedział. Otworzyłam
zamaszyście drzwi i wparowałam do pokoju.
- Maryse! –
krzyknęłam budząc ją – Z Clary jest źle! – złapałam ją za rękę i podniosłam do
pionu, zanim wyciągnęłam ją z pokoju chwyciła jeszcze szlafrok i posłała
przepraszające spojrzenie przyszłemu mężowi.
Po drodze opowiedziałam jej w duuużym
skrócie to co się stało i co powiedzieli Cisi Bracia. Była nieźle zmartwiona
ale też i wściekła że nie poinformowaliśmy jej wcześniej. Dobiegłyśmy do izby w
niecałą minutę. Nad Clary nachylał się Markus i coś do niej chyba mówił.
Dopiero gdy podeszłam bliżej zobaczyłam że
to Clary trzyma brata za kołnierzyk bluzki i szepcze jak opętana:
- Księga,
księga, księga, księga… - i tak w kółko.
- Clary. –
oderwałam jej ręce od Markusa i położyłam nad jej głową uniemożliwiając
jakiekolwiek ruchy – Uspokój się! – syknęłam. Zauważyłam że całą prawą rękę
rudowłosej pokrywają już zielone łuski.
- Trzeba jej
to wstrzyknąć. – powiedziała Maryse sięgając po fiolkę i strzykawkę. Skrzywiłam
się i przy pomocy Markusa nastawiłam rękę przyjaciółki do zastrzyku. Gdy igła
weszła w jej ciało zaczęła się wyrywać ale zatrzymaliśmy ją i Maryse
wstrzyknęła całą zawartość. Clary uspokoiła się po chwili, więc ją puściłam.
Łuski powoli zaczęły znikać a ona mruknęła jeszcze raz przez sen „księga” i
pozostała już spokojna.
-------------------------------------------
I jak się podoba?
Następny rozdzialik będzie prawdopodobnie w poniedziałek.
Coś jeszcze?
Jakby co to piszcie w komentarzach!
Wika
CZEMU DOPIERO W PONIEDZIAŁEK?!!?!?!?!?!?!??!?!??!!? WHY?!!! CZEMU MI TO ROBISZ! DODAJ JUTRO BO UMRĘ!!!
OdpowiedzUsuńO matko, co tu się dzieje!?;D cholerka zabije zmora- potwora;)
OdpowiedzUsuńCzekam na nextasa:)
Zajebisty rozdział. Strasznie sie boję o Clary. Nie wiem jak wytrzymam do poniedziałku. Myślałam, że się popłacze kiedy Clary umierała. Mam prośbę możesz dać trochę perspektywy Jace'a?
OdpowiedzUsuńPowiem ci że z tego co mam zaplanowane to ponad połowa następnego rozdziału ma być z perspektywy Jace'a. ☺
UsuńPs. Jak tylko będziesz chciała to pisz takie prośby, postaram się je spełnić (to dotyczy wszystkich czytających).
ŁOŁ jaki mega rozdział jestem bardzo zadowolonb
OdpowiedzUsuńJejku przez ciebie prawie dostałam zawału!
OdpowiedzUsuńrozdział super *.*
czekam na next,<33
Ps: zapraszam do mnie
http://zazakretemas.blogspot.com/