Jeśli nie przeczytałaś/eś 13 rozdziału to kliknij TUTAJ !!
Miłego czytania!
Rozdział 14
[ Clary [
Obudziłam się sama w
sypialni… Zaraz! Przecież to nie jest moja sypialnia!
Wyjęłam z walizki
dwuczęściowy, kolorowy kostium i założyłam go na siebie. Wygrzebałam też
japonki i okulary przeciwsłoneczne. Czegoś jeszcze brakuje? Hm… Wiem! Włożyłam
jeszcze kapelusz.
Kochania była
urządzona w tym samym odcieniu drewna do sypialnia. Była tam jedna kanapa pod
oknami i jedna na środku, wiele szafek, kuchenka, lodówka, itp. Na stole stał
talerz z tostami z dżemem i karteczka:
Jak
zjesz to poszukaj mnie poza pokładem.
Kocham
Uśmiechnęłam się i ze smakiem
schrupałam tosty. Tak jak napisał Jace wyszłam i zaczęłam się rozglądać.
Pierwsze co zauważyłam, z przerażeniem, to że wszędzie dookoła jest woda.
Zniknęło molo i plaża, wszędzie woda!
- Jace? – zaczęłam niepewnie wołać męża – Jace?! – spróbowałam głośniej ale
dalej nic – Clary, uspokój się. Wszystko będzie dobrze. – mruknęłam i wzięłam
parę głębokich oddechów – Raz, dwa… Jace zaraz się pojawi… Trzy. – ktoś złapał
mnie od tyłu i podniósł. Przerażona
wrzasnęłam i zaczęłam się wyrywać, nagle zniknęły ramiona a pojawiła się
zielononiebieska woda. Byłą wszędzie! Byłam jeszcze bardziej przerażona! Po
chwili widziałam tylko ciemność a czułam tylko lekkie kołysanie…
[ Isabelle [
Obudziłam się w ramionach mojego
narzeczonego, ostrożnie wstałam i ubrałam szlafrok. Nie chciało mi się
przebierać tylko po to żeby iść do kuchni. Cicho zamknęłam za sobą drzwi i
poszłam w stronę wyżej wymienionego pokoju. Gdy byłam już przy drzwiach usłyszałam
głos Adama i Helen, nie przejmując się weszłam do środka. Popatrzyli na mnie po
czym wrócili do wcześniejszej rozmowy. Wyjęłam z lodówki sałatkę którą mama
przygotowała specjalnie dla mnie mówiąc że „powinnaś się dobre odżywiać”,
oczywiście Markus poparł ją i teraz byłam skazana na warzywka i owocki.
Usiadłam na krześle i zaczęłam jeść. Po chwili talerz był pusty więc
postanowiłam iść do salonu, brudne naczynie wstawiłam do zlewu.
W salonie siedział Markus i
Kamila. Usiadłam koło narzeczonego i zagadnęłam Kami:
- Jak się udał wczorajszy trening w deszczu?
- Lesli strasznie się cieszyła… Ja trochę mniej. – słysząc to roześmiałam
się.
- Ale to będzie dla niej przygotowanie. A jak z przynależnością do stada
Lucka? – zapytał Markus.
- Już dawno to załatwiłyśmy, jeszcze przed przyjściem listu do Clary.
Siedzieliśmy tak jeszcze dłuższy
czas aż mama zawołała nas na śniadanie. Usiadłam między Aline i Markusem,
zjadłam wszystko co mi zaproponowali a jeszcze byłam głodna. Powiedziałam że
już skończyłam i wstałam, w połowie drogi do drzwi zaczęło brakować mi
powietrza. To było jakieś dziwne, czułam jakbym się topiła i dopiero po chwili
uświadomiłam sobie że to nie ja się topie. Klęknęłam na podłodze, Maryse i
Markus nachylali się nade mną.
- Clary. – wyjąkałam.
Jeszcze chwile to trwało a
później… nic. Nie czułam już nic, wiedziałam że Clary żyje ale chyba była
bezpieczna.
- Izzy? Już ok.? – zapytała Aline.
- Tak. – pokiwałam głową wstając.
- Nie odbierając. – powiedział ze złością brat Clary – Miał ją pilnować! A
jak coś się jej stało… - zaczął panikować, położyłam mu ręce na policzkach i
zmusiłam do patrzenia na mnie.
- Wszystko jest dobrze, czuje to. – wskazałam na runę parabatai – Nic jej
nie jest.
[ Jace [
Obudziłem się rano koło mojego
śpiącego Anioła, uśmiech sam zagościł na mojej twarzy. Wstałem tak żeby jej nie
obudzić i ubrałem się po cichu. Założyłem kąpielówki i koszulkę. Najpierw
zrobiłem sobie śniadanie i zjadłem je ze smakiem. Co by tu porobić?... Wiem!
Postanowiłem wypłynąć na pełne
morze. Poinformowałem strażnika molo że wypływamy i zasiadłem za sterami.
Gdy byliśmy już w odpowiedniej
odległości od brzegu zarzuciłem kotwicę i sprawdziłem co z Clary, spokojnie
spała. Zrobiłem jej tosty i napisałem karteczkę żeby szukała mnie poza
pokładem, byłem ciekawy czy zrozumie o co chodzi. Wyszedłem na świeże, morskie
powietrze. Zdjąłem koszulkę i rzuciłem ją na najbliższy leżak, jednym susem
wskoczyłem do wody. Była idealna do pływania.
Po jakimś czasie usłyszałem jak
ktoś krząta się po kuchni. Wspiąłem się po drabince i schowałem za ścianą. Z
kuchni wyszła Clary.
- Jace? – zaczęła mnie niepewnie wołać– Jace?! – spróbowała głośniej –
Clary, uspokój się. Wszystko będzie dobrze. – mruknęła do siebie i wzięła parę
głębokich oddechów – Raz, dwa… Jace zaraz się pojawi… Trzy. – złapałem ją i
podniosłem. Krzyknęła i zaczęła się wyrywać, podszedłem do barierki i
bezceremonialnie wyrzuciłem przez nią moją żonę.
Minęła chwila, dwie, trzy…
Dlaczego ona się nie wynurza?!
- Cholera! – wskoczyłem do wody i odszukałam ją.
Była niedaleko mnie, nieprzytomna.
Jeszcze raz zakląłem ale tym razem w myślach. Złapałem ją i wypłynąłem na
powierzchnie, delikatnie ułożyłem ją na deskach pokładu i wspiąłem się po
drabince. Byłem strasznie spanikowany, nie dość że jest nieprzytomna to jeszcze
przeze mnie!
Chwyciłem Stellę i nakreśliłem na
jej ramieniu runę uzdrawiającą. Zaczęła kaszleć dlatego pomogłem jej siąść,
wypluła całą wodę i popatrzyła na nie wzrokiem który mógłby zabić. Dziwne że
była w stanie tak patrzeć, przecież przed chwilą się topiła! Nic nie mówiąc
wstała ale zachwiała się i musiałem ją przytrzymać. Dalej nic nie mówiąc
chwyciła swój kapelusz który spadł z jej głowy gdy ją złapałem, weszła do
kuchni. Po chwili wyszła w kapeluszu i okularach przeciwsłonecznych, ominęła
mnie szybkim krokiem i położyła się na najdalszym leżaku. A ja stałem nie
wiedząc co zrobić, błagać o przebaczenie czy zacząć się śmiać z jej obrażonej
miny?
------------------------------------------
No i co?
Dzisiaj jeszcze jeden rozdział dzisiaj... Też będzie podobny jeśli chodzi o nudę.
Ps. Coś mi się pomieszało z tymi zdjęciami.
Wika
Tak się cieszę, że dodałaś go jeszcze dziś. Rozdział jest ekstra. To topienie, nie wiem śmiać się czy płakać. Jace powinien za to srogo zapłacić.
OdpowiedzUsuńKolejny niesamowity rozdział! Zauważyłam braki przecinków, ale to nic.
OdpowiedzUsuńLecę czytać dalej i nie uważam, że jest nudny!