środa, 22 lipca 2015

Rozdział 27

Przepraszam za długą nieobecność! Rozdział miał być w poniedziałek ale byłą ma spacerze (który trwał jakieś 7 godzin) i jak wróciłam to byłam padnięta i nie myślałam o niczym inny niż łóżeczko i sen.♥

Miłego czytania!

Rozdział 27
[ Clary [

- Iz, spokojnie. – powiedziałam uspokajająco gładząc plecy parabatai – Co tam widzieliście?
- Kaelie była ciągnięta przez strażników… - chlipnęła – Wszędzie były pochodnie i tak… jakoś bardzo ciemno… Przypięli ją pasami do jakiegoś… kamienia. Krzyczała… Wyrywała się... Bała się…
- Już spokojnie, jesteś bezpieczna. – wytarłam jej kolejne łzy.
- Nie… - pokręciła głową – Nikt nie jest bezpieczny.
- Jesteś wstanie powiedzieć co było dalej? – kiwnęła głową.
- Królowa Ferie… Mówiła coś w jakimś dziwnym języku… Wyjęła sztylet… Nigdy takiego nie widziałam… Wyglądał jak sierp… był cały złoty… ale musiał być bardzo mocny. Królowa wbiła go w klatkę piersiową Kaelie… ona się wyrywała… krzyczała… ale Królowa nic sobie z tego nie robiła… Wycięła jej serce… dopiero tuż przed wyjęciem serca Kaelie przestała oddychać… - zalała się łzami.
   Nawet nie próbowałam sobie tego wyobrazić… Przytuliłam Isabelle i pogłaskałam po plecach, nie wiedziałam co mam robić. Otarłam jej łzy i powiedziałam że powinna się położyć.
- Nie zasnę. – sprzeciwiła się.
- Pójdę po Markusa…
- To nic nie da. – pokręciła głową – Zostań ze mną, proszę. – zgodziłam się kiwnięciem głowy i położyłam koło mojej parabatai.

[ Jace [

   Markus wszystko opowiedział Maryse, widok tego musiał być straszny…
- Ale dlaczego ona to zrobiła? – zapytałem – Po co tak męczyła swojego poddanego?
- Potrzebowała jej serca do czaru. – odpowiedział Magnus – Skoro wycinała jej serce gdy żyła to jest tylko jeden taki czar.
- Jaki? Po co on im? – wtrącił Marus.
- Do zrobienia trucizny która zabija wszystkich którzy nie mają w sobie krwi Ferie. Wystarczy kropelka zmieszana w twoim krwioobiegu a umierasz. – wytłumaczył.
- Ile trwa przygotowanie tej substancji?
- Jeśli ma już serce to około dwa dni.
- Trzeba zawiadomić Clave. – zdecydowała Maryse – Teraz wiemy że na pewno przyjdą po Clary.

[ Isabelle [

   Obudziłam się sama w łóżku, lekko rozprostowałam ciało i wstałam. Miałam na sobie wczorajsze ciuchy… Zaczęły do mnie wracać wspomnienia poprzedniej nocy.

   Otarłam łzę spływającą po policzku i postanowiłam że będę silna. Wzięłam orzeźwiający prysznic i wybrałam sobie ubrania na dzisiaj. Ubrałam jasno różową bluzeczkę, jasno różowe sandałki na szpilkach i jasne rurki. Do tego wisiorek z napisem „Love” i lekki makijaż. Włosy rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone, użyłam odrobinę morelowych perfum i wyszłam z pokoju.
   W salonie nikogo nie było, a w kuchni spotkałam moją parabatai.
- Głodna? – zapytała z uśmiechem, miała na sobie strój do treningów – Robię sałatkę, chcesz?
- Poproszę. – po chwili przede mną wylądował talerz z sałatką, jajecznicą i pieczywem. Popatrzyłam z powątpiewaniem na jajka które były trochę za bardzo, jak na mój gust, przypieczone i wzięłam trochę do ust – Clary! To jest… To jest… Przepyszne!
- Dziękuje. – uśmiechnęła się – Zawsze dodaje tej przypraw do jajek bo nienawidzę ich smaku, wprawdzie wyglądają trochę gorzej ale smakują. – wytłumaczyła.
- Trenowałaś? – zmieniłam temat zapychając się kolejną porcją białka.
- Nie, zaraz idę do Sali. – popatrzyła na mnie niepewnie – Pójdziesz ze mną? Chłopaki kazali mi ciebie pilnować a ja muszę trochę poćwiczyć… Nie robiłam tego od… prawie dwóch miesięcy, od walki z Lilith.
- Pójdę. – wybełkotałam z pełnymi ustami, przełknęłam i zadałam pytanie które nurtowało mnie od kiedy weszłam do kuchni – Gdzie chłopcy?
- Poszli sprawdzić park z Aline i Helen, Maryse pojechała do Idrisu a Adam zabrał Lesli i Kamilę do stada Lucka, Magnus idziesz wyszedł. – wzruszyła ramionami.
- Acha.
   Skoczyłam jeść i włożyłam talerz do zlewu mówiąc że było pyszne i od dziś Clary może robić śniadania. Chciałam pozmywać ale rudowłosa pociągnęła mnie za ramię do Sali mówiąc że chce jak najdłużej trenować.
   Trenowała już dłuższy czas, chodziła po ściance wspinaczkowej, walczyła z manekinami i wszystko inne… Teraz właśnie miała przejść po belkach, uparłam się żeby założyła linki i wygrałam. Weszła na tą najwyższą i zaczęła po niej iść. Gdy była już w połowie drogi wszystko się zatrzęsło… Podłoga drżała a belki latały na wszystkie strony! Clary spadła zatrzymując się dość wysoko nad ziemią ale mogła skoczyć. Właśnie odpinała linkę kiedy druga belka uderzyła w nią z impetem, ruda poleciała na ścianę po której się osunęła. Podbiegłam do niej jak najszybciej.
   Co tu się dzieje?! – krzyczałam w myślach kiedy podłoga znów się zatrzęsła.

---------------------------------------
Szczerze powiedziawszy to nie wiem co się stało. Ostatnio brakuje mi pomysłów do tego opowiadania... I to jest smutne!
Postaram się jutro dodać rozdział a później to dopiero w poniedziałek. Wiem, i też naprawdę smutno ale nie wiem co zrobić... Zastanawiała się nawet czy nie zawiesić tego bloga, w sumie to dalej się nad tym zastanawiam. Na razie chcę spróbować pisać z większymi odstępami a jak przejdę "okres bez weny" to postaram się pisać normalnie (a może i nawet częściej). A poza tym wszystkim to mam jeszcze swoje życie i chcę spędzić te wakacje w miarę wesoło a nie siedzieć tyko w domu i ubolewać nad tym że niem mam weny.
Wczoraj dodałam rozdział na "Witaj w piekle!" więc tam zapraszam!
W sumie to już wszystko napisałam...
Do napisania!
Wika

3 komentarze: