Rozdział 2
Clary
Obudziłam się i zauważyłam że zasnęłam z blokiem i ołówkiem w rękach.
O jakim dziecku mówiła ta kobieta? Moim
dziecku. Nie, to głupota, przecież ja nie mam dzieci i nie jestem w ciąży. Może
będę miała dziecko. Ale dopiero po ślubie.
Po tym zapewnieniu, samej siebie, poszłam
pod prysznic potem ubrałam się i weszłam do kuchni. Zobaczyłam Jocelyn która
robiła tosty na śniadanie.
-
Cześć mamo.
-
Musimy porozmawiać.
-
Chodzi o zaręczyny, tak?
-
Nie. Przeprowadzasz się do Instytutu. – powiedziała tak szybko że ledwie ją
zrozumiałam.
-
Co? Ty mówisz poważnie? – ucieszyłam się i zeskoczyłam z krzesła, podbiegłam do
mamy i pocałowałam ją w policzek.
-
Tak, mówię poważnie. Ale… Będziesz nas odwiedzać? – spytała ze łzami w oczach.
-
Pewnie. Albo wy możecie do mnie przychodzić. – wzięłam kromkę i uradowana
poszłam się pakować.
Isabell
Obudziły mnie promyki słońca. Odwróciłam się
w ramionach ukochanego, patrzył na mnie z uśmiechem i kreślił kółka na moim
biodrze.
-
Dzień dobry – powiedziałam i chciałam go pocałować ale ktoś zapukał do drzwi. –
Co jest?
-
Marys chce nas widzieć w bibliotece za 10 minut.- usłyszałam głos Jace’ a –
Ciebie też, Simon. – powiedział i odszedł.
-
Musimy się ubrać. – wymruczałam do Simona i podbiegłam do szafy. Po 5 minutach
byliśmy już w bibliotece. Marys siedziała przy stole z Alekiem.
-
Gdzie Jace? – zapytałam
-
Już mu powiedziałam. A teraz mówię wam. – wzięła głęboki oddech – Clary się do
nas wprowadza.
-
Super – krzyknęliśmy wszyscy razem.
-
A kiedy tu będzie?
-
Myślę że w południe. A teraz idźcie zjeść śniadanie, zrobiłam naleśniki.
Clary
Przy pakowaniu nadal myślałam o kobiecie ze
snu.
Spakowałam ubrania, dwie stelle, sztylety,
miecze i inną broń którą miałam w pokoju oraz blok, kredki i ołówki. Wszystko
zmieściłam w dwóch walizkach. Gdy skończyłam się pakować była już 11:30.
Postanowiłam jeszcze coś zjeść a potem poprosić Lucka o to żeby mnie zawiózł do
mojego nowego „domu”.
Gdy jadłam kanapki do kuchni wszedł Luck.
-
Zawieziesz mnie do Instytutu? – zapytałam
-
Pewnie. O której?
-
Tylko pożegnam się z mamą. – powiedziałam i wyszłam.
[
Po 30 minutach byłam już pod instytutem.
Pożegnałam się z Luckiem, który później odjechał, i zadzwoniłam do drzwi.
Pierwszy wyszedł Jace i porwał mnie w ramiona.
-
Tak bardzo się stęskniliście za sobą? A za mną to się nie stęskniłaś? –
usłyszałam głos Isabell, która udawała że jest obrażona. Oderwałam się od Jace’
a i przytuliłam przyjaciółkę.
-
Pewnie że tęskniłam. A gdzie Alec i Marys? – spytałam odsuwając się od Izzy
-
Marys pojechała do Clave a Alec jest u Magnusa i szykuje jutrzejszą imprezę.
-
Jaką imprezę? – spytał Jace marszcząc brwi
-
Parapetówkę Clary. A ja mam cię na nią ubrać. – pisnęła Isabell
-
Moją parapetówkę u Magnusa? – pokiwała głową
-
Dobra, choć do pokoju. – wymruczał Jace do mojego ucha a ja go namiętnie
pocałowałam.
Weszliśmy do Instytutu i wjechaliśmy windą
na górę. Jace zaprowadził mnie do pokoju obok swojego. Otworzył drzwi i wziął
mnie na ręce. Zaniósł mnie na łóżko i namiętnie pocałował.
-
Kocham cię. – wyszeptałam
-
Ja ciebie też. A w szafie jest przejście do mojego pokoju. – odszepnął a ja się
zaśmiałam.
Zdjęłam jego koszulkę a on moją, gdy zabrał się
do moich spodni strąciłam go z siebie i siadłam na nim okrakiem. Zaczęłam
całować go po klatce i brzuchu. Potem wróciłam do jego ust. Kochaliśmy się…
[
Jace
Obudziłem się gdy słońce zaczęło zachodzić.
Leżałem koło Clary i rozmyślałem co robić. Wymyśliłem że ją rozpakuje. Wstałem
i otworzyłem pierwszą walizkę. Było tam kilka bluzek, swetrów i par spodni. Gdy
doszedłem do rozpakowywania bielizny, zawahałem się. Ale dlaczego nie?
Rozpakowałem prawie wszystko gdy natrafiłem na czerwony kuplet „seksownej bielizny”,
która była zrobiona, prawie cała, z koronki.
-
Co robisz? – usłyszałem pytanie Clary. Odwróciłem się i pokazałem jej bieliznę.
-
Zamierzałaś to kiedyś dla mnie założyć? – spytałem podnosząc brew.
-
Tak. Chciałam dzisiaj ale się na mnie rzuciłeś. –szepnęła i się zarumieniła.
Jak ja kocham kiedy ona się rumieni. Założyła moją koszulkę, wstała i razem
rozpakowaliśmy resztę jej walizki. Gdy zaczęliśmy rozpakowywać drugą walizkę
nagle Clary znieruchomiała.
-
Co się stało? – zapytałem lekko zaniepokojony
-
Zapomnieliśmy. – wyszeptała i wyjęła z walizki prezerwatywy. Popatrzyła na mnie
przerażoną miną
-
Spokojnie, policz. Może nic się nie stanie.
Clary
Policzyłam dni i…
-
O Boże. – szepnęłam zaczęłam się trząść ze zdenerwowania. Jace podszedł do mnie,
przytulił mnie i położył sobie moją głowę na ramieniu.
-
Zobaczysz, wszystko będzie dobrze. – powiedział a mi łzy zaczęły spływać po
policzkach. Otarł je kciukiem i przytrzymał moją twarz, żebym na niego
spojrzała i tak zrobiłam – Nic się nie stanie. A nawet gdyby, to pamiętaj że
jestem przy tobie. – powiedział po czym mnie pocałował, delikatnie i powoli.
-
Czas na obiad. – usłyszeliśmy krzyk Marys. Odsunęliśmy się od siebie, ubraliśmy
i poszliśmy do jadalni.
------------------------------------------
Mam nadzieje że wam się spodoba. Piszcie komentarze!!
Ps. nie jestem dobra w erotycznych scenach.
Wika